Psychiatria dziecięca. Wsparcie w kryzysie tylko dla bogatych
Zaburzenia psychiczne dotykają coraz większej populacji dzieci. Kryzys polskiej psychiatrii sprawia, że praktycznie na pomoc w tym zakresie mogą korzystać pacjenci, których stać na jej finansowanie z własnej kieszeni. A i tak czas oczekiwania to kilka miesięcy.

- Zaburzenia natury psychicznej to problem zdrowotny, który należy leczyć. Odsetek dzieci dotykających ten problem w Polsce dynamicznie wzrasta.
- Dostęp do pomocy w ramach publicznego systemu jest mocno ograniczony, kolejki są nawet na rynku komercyjnym, zaś cena wizyt to koszt kilkuset złotych.
- Psychiatrów dziecięcych jest w systemie publicznym niemal dwa razy mniej niż wynikałoby z rekomendacji konsultanta krajowego.
– “Ile kosztuje wizyta? Przez telefon nie powiem, ale chyba zdrowie dziecka jest ważniejsze" – mówi cytowany przez gazetę psychiatra dziecięcy z warmińsko-mazurskiego. "Niektóre placówki, które mają umowę z NFZ, informują o braku terminów, oferując od razu wizytę szybciej, ale prywatnie. W jednej z placówek w Krakowie w ramach NFZ najbliższa wizyta jest na styczeń, ale dostępna jest też oferta komercyjna. Wówczas termin jest o dwa miesiące szybszy" - podaje "Dziennik Gazeta Prawna".
W systemie publicznym dramatycznie brakuje psychiatrów
Jak zaznacza gazeta, "wtedy pierwsza wizyta odbywa się prywatnie, kosztuje 265 zł za spotkanie dziecko plus rodzic. Następna może być już na fundusz, o czym zdecyduje lekarz". "W innej przychodni z kolei system jest taki, że koszt wizyty teoretycznie wynosi 460 zł – ale to dla rodziców, później kolejne 460 zł za sesję z dzieckiem – czyli przeszło 900 zł za pierwszy kontakt" - donosi "DGP".
PRZECZYTAJ TAKŻE: Psychiatria dziecięca. Pacjenci w trybie planowym czekają na przyjęcie nawet rok
Jak podkreśla dziennik, "psychiatrów dziecięcych jest za mało – niemal dwa razy mniej, niż wynikałoby z rekomendacji konsultanta krajowego". "Kłopot polega na tym, że wielu z nich pracuje prywatnie – nie mają czasu dla pracy w systemie publicznym. Główne powody są dwa: wysokość wynagrodzenia i jakość pracy. Ostatnio w dwóch szpitalach psychiatrycznych głośno było o zawieszeniu pracy oddziału z powodu braku kadry i negocjacji z dyrekcją dotyczących wynagrodzeń. W prywatnej klinice, nawet jeżeli nie prowadzą jej sami, to dostają ok. trzy czwarte kwoty, którą otrzymują od pacjentów. I nie mają tylu obciążeń administracyjnych, awantur z rodzinami pacjentów" - czytamy.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Na efekty reformy psychiatrii dziecięcej możemy czekać jeszcze kilka lat? [WYWIAD]
Źródło: Puls Medycyny