Operacje robotem da Vinci w koszyku NFZ? Dziełak: prędzej czy później się w nim znajdą
aktualizacja: 17-11-2021, 14:58
Myślę, że prędzej czy później operacje robotem da Vinci będą musiały się znaleźć w koszyku świadczeń gwarantowanych NFZ - z odpowiednią wyceną, taryfami specjalizowanymi na konkretne technologie - ocenił we wtorek (16 listopada) Dariusz Dziełak, dyrektor Departamentu Analiz i Innowacji NFZ.

Podczas wtorkowego posiedzenia sejmowej podkomisji stałej ds. organizacji ochrony zdrowia i innowacyjności w medycynie rozpatrywano informację ministra zdrowia na temat nowoczesnych technologii medycznych na świecie i możliwości zastosowania ich w Polsce oraz prac polskich naukowców w tym obszarze.
- Od dłuższego czasu czekamy na wprowadzenie do koszyka świadczeń gwarantowanych procedury robotycznej prostatektomii. Choć uczciwie trzeba powiedzieć, że „obok” mamy laparoskopową prostatektomię, która dużo gorsza nie jest, to jednak każdy, kto miałby zmienić samochód na taki bez wspomagania hamowania czy klimatyzacji, nie wyobraża sobie tego - wskazywał dr Rafał Olejnik, urolog.
Robot da Vinci: co z finansowaniem zabiegów przez NFZ?
Przypomnijmy: 23 maja 2017 r. AOTMiT wydała pozytywną opinię co do zasadności finansowania przez NFZ technologii da Vinci we wskazaniach: rak jelita grubego, gruczołu krokowego oraz błony śluzowej macicy. Choć nadzieje specjalistów i pacjentów na „rewolucję” były duże, to minister zdrowia nie wydał stosownego rozporządzenia.
- Robota da Vinci nie nazwałbym robotem. To bardziej „specjalizowany manipulator”, bo póki co trudno powiedzieć, że sam operuje. Nie jest to już nowa technologia, pojawiają się coraz nowsze generacje tego typu urządzeń. Myślę, że prędzej czy później będą musiały się znaleźć w koszyku, z odpowiednią wyceną, taryfami specjalizowanymi na konkretne technologie. Pytanie jest, ile powinno być takich urządzeń w Polsce. Czy stać nas na to, żeby robot był w każdym szpitalu powiatowym? Pewnie nie. Choć zapewne przydałoby się (takich robotów - red.) ok. 1 na milion mieszkańców. Oczywiście z zapewnieniem finansowania - mówił podczas posiedzenia podkomisji Dariusz Dziełak, dyrektor Departamentu Analiz i Innowacji NFZ.
Zaznaczył jednak, że „gospodarzami koszyka, a w szczególności cen tego, co w nim jest, są resort zdrowia i AOTMiT. - Fundusz, jeżeli będzie miał to finansować jako świadczenie gwarantowane, to będzie finansował - mówił.
Wiceminister zdrowia: trwają analizy
- Pracujemy nad tymi rozwiązaniami, analizujemy je, ale teraz nie możemy powiedzieć nic odpowiedzialnie ani niczego obiecać, dopóki te analizy nie są zakończone i nie dostaniemy raportu od AOTMiT. Dopiero wówczas podejmiemy decyzję, co dalej - poinformowała z kolei Anna Goławska, wiceminister zdrowia odpowiedzialna m.in. za cyfryzację.
Podkreśliła, że niektóre placówki już teraz korzystają z robotów da Vinci w ramach wyceny świadczeń, która aktualnie obowiązuje. - Mogą zastosować nowszą technologię, tyle, że nie dostają ekstra finansowania, muszą sobie poradzić w ramach obecnej wyceny - mówiła.
Obecnie, jeżeli pacjent kwalifikuje się do chirurgii robotowej, powiedzmy w zakresie nowotworów głowy i szyi, może mieć wykonaną operację w ramach NFZ. Szpital może wpisać - jako koszty - procedurę usunięcia raka gardła (laryngektomię, częściowe lub całkowite usunięcie krtani - red.) i NFZ zapłaci za to określoną kwotę. Jak wskazują praktycy, czy będzie ona wykonana nożyczkami, skalpelem, laserem czy da Vinci, to już to - według ich wiedzy - NFZ nie interesuje. Fundusz płaci za procedurę, a resztę - w przypadku np. da Vinci - dokłada szpital.
Inne lecznice - by zapewnić chorym darmowy dostęp do technologii da Vinci - korzystają z różnych grantów naukowych.
Robotów da Vinci mamy w Polsce niewiele. Ale prognozy są optymistyczne
Na świecie robotów da Vinci jest ponad 5 tys. W Europie jeden robot przypada na ok. 1 milion mieszkańców. Produkt o nazwie Da Vinci Surgical System wszedł na rynek europejski już w roku 1999, zaś w lipcu 2000 r. robot da Vinci otrzymał pozwolenie od amerykańskiej Agencji Żywności i Leków na wykorzystanie w chirurgii ogólnej. W 2012 r. przeprowadzono przy jego pomocy około 200 tys. operacji, w roku 2018 - już ponad milion.
Jak podaje w „Gazecie Wyborczej” dr Jerzy Draus, ordynator oddziału kolorektalnego w Hallands Hospital Halmstad w Szwecji, na 10 mln mieszkańców tego kraju w szpitalach pracuje 38 robotów. W Polsce powinno ich być więc ponad 120, żeby osiągnąć takie nasycenie jak w Szwecji.
W Polsce rok 2021 ma się zamknąć 20 robotami - 8 w placówkach publicznych i 12 w prywatnych. Jak wynika z raportu „Rynek robotyki chirurgicznej w Polsce 2020” opublikowanego przez Upper Finance i PMR - w najbliższych latach ich liczba ma szansę dynamicznie rosnąć - do 40-50 instalacji w 2025 roku.
W 2020 roku 45 operatorów przeprowadziło w Polsce 1700 operacji w asyście robota chirurgicznego. Najczęściej wykonywana była prostatektomia. Z użyciem robota wykonano w Polsce aż 17 proc. tego typu operacji.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Chirurgia robotowa w urologii: "postęp dziejowy" czy fanaberia?
Źródło: Puls Medycyny