Alina Niewiadomska, prezes KRDL: Zabrakło współpracy ze strony resortu zdrowia
Alina Niewiadomska, prezes KRDL: Zabrakło współpracy ze strony resortu zdrowia
„Generalnie zgadzamy się z założeniami projektu ustawy, jednak mamy do niego blisko 150 uwag. Dlaczego tak dużo? Ponieważ ministerstwo nie słuchało głosu diagnostów” — przypomina Alina Niewiadomska, prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych, z którą rozmawiamy m.in. o przekazanym do konsultacji projekcie ustawy o medycynie laboratoryjnej oraz zaproponowanej przez MZ na jesień strategii testowania w kierunku SARS-CoV-2.
Jakie najważniejsze zmiany dla środowiska wprowadza projekt ustawy o medycynie laboratoryjnej w zakresie kształcenia? Wcześniej sygnalizowali państwo, że diagności muszą samodzielnie ponosić koszty specjalizacji, nie mają prawa do urlopu szkoleniowego. Według projektu ma się to jednak zmienić?

Sama regulacja jest dla nas bardzo ważna i od lat oczekiwana przez środowisko. Ale w naszej ocenie zabrakło tutaj doprecyzowania zapisów.
W projekcie ustawy Ministerstwa Zdrowia mówi się o tym, że osoby rozpoczynające specjalizację będą dofinansowywane z budżetu państwa. Bez doprecyzowania kryteriów, dofinansowanie może oznaczać pełne wsparcie wszystkich uczestników, jak również wsparcie tylko pojedynczego uczestnika niepełną kwotą. Tym samym regulacja ta jest zbyt szeroka i pozostawia pole do nadużyć. Naszym zdaniem, skoro specjalizacja jest jednym z wariantów obowiązkowego szkolenia diagnostów, konieczne jest wyraźne wskazanie, że po stronie Ministerstwa Zdrowia jest finansowanie, a nie tylko dofinansowanie tego obowiązku.
W projekcie znalazł się też zapis o tym, że osoby, które uczestniczą w kursach czy szkoleniach w ramach kształcenia ustawicznego mają prawo do 6 dni płatnego urlopu szkoleniowego rocznie. Cieszę się, że podobnie jak inne zawody medyczne będziemy mogli skorzystać z takiego urlopu, bo dotychczas diagności, którzy chcieli podnosić swoje kwalifikacje, kształcić się, brać udział w kursach czy szkoleniach musieli niejednokrotnie wykorzystywać urlopy wypoczynkowe.
Projekt daje możliwość uzyskania uprawnień diagnosty laboratoryjnego osobom po ukończeniu studiów innych niż analityka medyczna. Czy to w poczuciu środowiska krok w kierunku zwiększenia zasobów kadrowych, a może zbytnie „uwolnienie” zawodu?
Jest to dla nas zupełnie niezrozumiałe. I pokazuje, że Ministerstwo Zdrowia nie wysłuchało tutaj głosu diagnostów laboratoryjnych. Krajowa Rada Diagnostów Laboratoryjnych stoi na stanowisku, że zawód diagnosty laboratoryjnego mogą wykonywać osoby, które ukończyły kierunek analityka medyczna. To jedno z kluczowych zastrzeżeń do projektu ustawy.
Tylko w ten sposób pacjenci mają pewność, że osoby z najwyższymi kwalifikacjami wykonują ich badania. Zależy nam na zbudowaniu prestiżu zawodu, bo należy pokreślić, że w laboratoriach pracują specjaliści, którzy ukończyli trudne medyczne studia i ich wiedza jest nie do przecenienia.
Czy projekt ustawy wprowadza w pani ocenie rozwiązania wystarczające do tego, by zapanować nad podmiotami oferującymi diagnostykę słabej jakości lub wręcz wprowadzającymi pacjentów w błąd? O takich praktykach alarmowali państwo np. na początku pandemii
Niestety, nie. W przekazanym do konsultacji społecznych projekcie zabrakło wzmocnienia nadzoru publicznego nad laboratoriami. Problem ten od lat sygnalizuje Krajowa Izba Diagnostów Laboratoryjnych, na niedostateczny nadzór publiczny wskazywała też w swoich raportach NIK. Dlatego w naszych uwagach proponujemy wprowadzenie rejestrów medycznych laboratoriów diagnostycznych i zakres danych potrzebnych do rejestracji. Postulujemy też, aby rozpoczęcie działalność medycznego laboratorium diagnostycznego było możliwe po uzyskaniu wpisu do rejestru prowadzonego przez wojewodę i ewidencji KRDL, gdzie wpisowi podlegają też dane dotyczące kierownika laboratorium i pracowników uprawnionych do wykonywania czynności medycyny laboratoryjnej.
Ustawa wprowadza ponadto, podobnie jak w przypadku personelu pielęgniarskiego, normy zatrudnienia. Czy w pani opinii ma to szansę zwiększyć potencjał laboratoriów i dostępność do świadczeń z tego obszaru dla pacjentów? Czy widzi pani niebezpieczeństwo, że nie wszystkie podmioty będą tych norm przestrzegały?
Ustawa wprowadza minimalne normy zatrudnienia w laboratorium. To zapis bardzo ważny i potrzebny, bo zdarzały się sytuację, że w laboratorium pracował tylko jeden diagnosta laboratoryjny, który oprócz tego był kierownikiem, a pozostałą kadrę stanowili technicy analityki medycznej i inne osoby. Zaproponowaliśmy, żeby szczegóły dotyczące norm zatrudnienia zostały doprecyzowane w rozporządzeniu i związane z typem laboratorium (ambulatoryjne, szpitalne) oraz z zakresem i liczbą wykonywanych badań.
Projekt ustawy określa również, że kierownikiem laboratorium może być osoba, która posiada specjalizację zgodną z profilem laboratorium. Co więcej, projekt rozstrzyga, że kierownikiem można być tylko w jednym laboratorium. Zapewni to stały, merytoryczny nadzór nad wykonywanymi badaniami. Dotychczas zdarzały się patologiczne sytuację, iż jedna osoba była kierownikiem kilku laboratoriów, a fizycznie nie była uchwytna w żadnym z nich.
Jakie zmiany najważniejsze dla diagnostów laboratoryjnych zawiera projekt ustawy o medycynie laboratoryjnej, a jakich zabrakło?
Generalnie zgadzamy się z założeniami ustawy, jednak samych uwag mamy bardzo dużo, bo blisko 150. Dlaczego tak dużo? Ministerstwo nie słuchało głosu diagnostów, którzy wielokrotnie zgłaszali problemy dotyczące naszego zawodu. Zabrakło współpracy ze strony resortu zdrowia. Wiele zapisów proponowanych przez Ministerstwo Zdrowia wymaga doprecyzowania, a nawet zmiany. Uwagi, które przesłaliśmy do resortu zdrowia są wynikiem szerokich konsultacji ze środowiskiem diagnostów pracujących w różnych obszarach medycyny laboratoryjnej i odzwierciedlają oczekiwania oraz głosy osób, które od wielu lat zajmują się rozwojem tego obszaru w systemie ochrony zdrowia w Polsce. Nad przygotowaniem uwag - mimo sezonu urlopowego - pracował cały sztab ludzi, za co wszystkim dziękuję, bo to był miesiąc intensywnej pracy i zaangażowania. A zastrzeżeń mamy mnóstwo. Począwszy od tego, kto może zostać diagnostą laboratoryjnym, po zapisy mówione o autoryzacji wyników badań – zabrakło tutaj konkretnych zapisów i precyzji. A ta w zawodach medycznych jest bardzo ważna.
Nasze zastrzeżenia wzbudza również wprowadzenie do projektu ustawy nowego rozwiązania, polegającego na utworzeniu nowego bytu prawnego jakim jest „podmiot laboratoryjny” oraz wprowadzenia rejestru takich podmiotów. Z projektu wynika, że podmioty te miałyby wykonywać czynności z zakresu medycyny laboratoryjnej do celów niemedycznych, czyli takie, które nie są świadczeniami zdrowotnymi. Absolutnie na takie zapisy nie możemy się zgodzić.
Uważamy, że ustawa o medycynie laboratoryjnej winna odnosić się wyłącznie do obszaru udzielania świadczeń zdrowotnych. Nie powinna więc regulować działalności podmiotów, które z założenia nie służą ochronie zdrowia. Jeśli Ministerstwo Zdrowia widzi potrzebę uregulowania takiej pseudomedycznej działalności, powinno to zrobić w innym akcie prawnym.
Środowisko oczekiwało na projekt ustawy bardzo długo, dziś jest on wreszcie w konsultacjach. Czy widać więc wreszcie, że diagnostyka laboratoryjna wyszła z cienia? Czy jest to paradoksalnie pozytywny skutek pandemii COVID-19?
Nowelizacja ustawy była zapowiada od wielu lat. Zarówno przez poprzednie rządy, jak i obecny. Pani wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko wielokrotnie zapowiadała, że w tej kadencji Sejmu ustawa zostanie uchwalona i liczymy, że tak się stanie. Przy czym chcielibyśmy, żeby była ona odzwierciedleniem głosu diagnostów. Czy prace nad ustawą przyśpieszyła epidemia koronawirusa? Trudno powiedzieć. Z pewnością przyczyniła się ona do tego, że wreszcie zarówno rządzący jak i społeczeństwo zauważyli jak ważną rolę odgrywa medycyna laboratoryjna. Podczas trwającej pandemii koronawirusa wszyscy przekonaliśmy się, że system nie działa bez diagnostyki laboratoryjnej a tym samym bez nas diagnostów. Ale nadal oczekiwalibyśmy, żeby rządzący doceniali ciężką pracę diagnostów i poświęcenie, nie potrzebne są nam oklaski, tylko wyższe zarobki. O co od lat apelujemy.
Ostatnio sporo kontrowersji w środowisku diagnostów wzbudziła zdalna autoryzacja wyników badań laboratoryjnych. Jak pani z perspektywy czasu ocenia ruch MZ. Z jakimi zagrożeniami może się wiązać zdalna autoryzacja?
Od zawsze Krajowa Izba Diagnostów Laboratoryjnym stoi na stanowisku, że zdalna autoryzacja wyników badań jest poważnym zagrożeniem przede wszystkim dla pacjentów. Nie zgadzamy się na sytuację, żeby diagnosta laboratoryjny, który nie przebywa w laboratorium, nie nadzorował jak wyglądały poszczególne etapy badania, mógł autoryzować wynik, podpisywać się pod nim i brać odpowiedzialność za ten wynik. W czasie zagrożenia epidemiologicznego Ministerstwo Zdrowia wprowadziło 17 marca 2020, w którym dopuściło tzw. zdalną autoryzację wyniku badań wykonanych metodą automatyczną. Było to rozwiązanie przejściowe – na 3 miesiące. Rozporządzenie już przestało obowiązywać. Również w uwagach do ustawy o medycynie laboratoryjnej zaproponowaliśmy definicję autoryzacji wyniku badania. Jest to osobiste potwierdzenie przez diagnostę laboratoryjnego wykonania oceny jakości i wartości diagnostycznej badania. Autoryzacja przeprowadzana jest osobiście przez osobę uprawnioną, w miejscu przeprowadzenia badania laboratoryjnego, zgodnie z procedurami wynikającymi z odrębnych przepisów. I tylko takie rozwiązanie daje pacjentom poczucie bezpieczeństwa, że wynik ich badań jest prawidłowy, bo ktoś czuwał nad jego wykonaniem. Na zdalną autoryzację, czyli autoryzację na odległość nie możemy się zgodzić. Nie ma to też nic wspólnego z telemedycyną, jak prywatne podmioty próbują przekonywać. Nasze stanowisko potwierdza ekspertyza autorytetów z obszaru medycyny laboratoryjnej, z której wynika, że zdalne autoryzowanie wyników badań jest całkowicie niezgodne z aktualną wiedzą medyczną i zasadami wykonywania zawodu diagnosty laboratoryjnego. Zdalnie autoryzowany wynik badania to potencjalne zagrożenie dla zdrowia i życia pacjenta, który będzie w oparciu o ten wynik leczony.
Czy wykorzystanie diagnostyki laboratoryjnej metodami biologii molekularnej jest w Polsce istotnie na tak niskim poziomie jak ocenia część ekspertów? Jeśli tak – z czego wynika ten deficyt? Czy na tym polu otwiera się rola dla laboratoriów prywatnych?
Niski poziom wykorzystania metod biologii molekularnej w diagnostyce chorób zakaźnych jest efektem niedofinansowania ochrony zdrowia w ogóle, a w szczególności braku odrębnego finansowania diagnostyki laboratoryjnej. Pandemia dowiodła, że tak nie musi być. Obecnie ze środków publicznych sfinansowano już ponad 2,7 mln badań RT-PCR w kierunku SARS-Cov-2. Dotychczas metoda ta była wykorzystywana głównie w diagnostyce gruźlicy, grypy, HCV czy HPV, rzadziej w przypadku innych zakażeń. Niestety w niewielkim stopniu, ponieważ badania te są drogie. Według NFZ koszt badania w kierunku COVID-19 to 280 zł., co nie zawsze pokrywa całkowite koszty wykonania badania. W przypadku diagnostyki innych chorób koszt oznaczenia jest zbliżony, ale finansowanie takiego badania jest pośrednie, ujęte w całkowitym koszcie hospitalizacji lub wizyty w poradni specjalistycznej. W wielu przypadkach wycena procedur szpitalnych i ambulatoryjnych narzucona przez płatnika jest zbyt niska co powoduje, że lekarze rzadko zlecają badania metodami biologii molekularnej bo cena takiego badania jest niejednokrotnie wyższa niż np. refundacja całej wizyty. Medyczne laboratoria w Polsce są w coraz większym stopniu wyposażone w aparaturę, która jest wykorzystywana w tej chwili głównie do diagnostyki SARS-CoV-2, ale należy mieć nadzieję, że po ustaniu pandemii będzie można ją szerzej wykorzystywać również do diagnozowania innych chorób zakaźnych. Diagnostyka taka powinna być dostępna głównie w szpitalach, gdzie uzyskanie szybkiego i pewnego wyniku niejednokrotnie pozwala uratować zdrowie, a nawet życie chorego. Jesienią spodziewamy się kolejnej fali zakażeń koronawirusem, a na to nałoży się sezon grypowy. U chorych z objawami ze strony układu oddechowego w tym czasie badania molekularne w kierunku SARS-CoV-2 powinny iść w parze z tymi w kierunku grypy. Są dostępne testy, które umożliwiają taką jednoczasową diagnostykę. Pozostaje tylko pytanie kto za to zapłaci? Do tej pory grypa była głównie rozpoznawana klinicznie, a badania molekularne wykonywane sporadycznie.
Jakich zmian wymaga system kształcenia diagnostów laboratoryjnych? Wielu ekspertów wskazuje na problem deficytu kadr, szczególnie tych specjalistycznych.
My też dostrzegamy problem deficytu kadr. Razem mamy ponad 16,5 tys. diagnostów laboratoryjnych – jesteśmy najmniejszym samorządem zawodowym wśród zawodów medycznych. Widzimy problemy kadrowe m.in. w województwach, w których nie ma kształcenia na kierunku analityka medyczna, tj. w woj. warmińsko-mazurskim, lubuskim, opolskim czy podkarpackim. Dochodzi do sytuacji, że młode osoby, które kończą 5-letnie trudne medyczne studia nie chcą podejmować pracy w zawodzie. Wszystko przez niskie zarobki to jest kluczowy problem deficytu kadrowego nie tylko w naszym zawodzie. Średnio diagności zarabiają 2,6-3,5 tys. zł. Są to dramatycznie niskie wynagrodzenia i nic się w tej kwestii od kilku lat nie zmienia. Praca diagnostów laboratoryjnych nadal nie jest wynagradzana stosownie do posiadanych kwalifikacji. Podwyżki, jakie diagności otrzymują w ostatnich latach są raczej symboliczne i w związku z tym nie możemy mówić o godnej płacy za pracę, która wiąże się z odpowiedzialnością za zdrowie i życie osób diagnozowanych w medycznych laboratoriach. Pandemia pokazała, że bez zawodu diagnosty laboratoryjnego system nie istnieje.
Jeśli jesienią dojdzie do drugiej fali zachorowań na COVID-19 jaką strategię dotyczącą wykonywania testów powinno w pani ocenie wdrożyć MZ? Jaki rodzaj testów powinien być wykorzystywany w badaniach przesiewowych?
Minister Adam Niedzielski przedstawił 3 września założenia organizacji ochrony zdrowia podczas spodziewanej na jesień kolejnej fali pandemii COVID-19. Strategia ta obejmuje też wytyczne w sprawie testowania. Obecnie wiedza na temat samego wirusa, przebiegu zakażenia jest zdecydowanie większa niż to miało miejsce na początku epidemii. Zostały tez powołane zespoły ekspertów, które na podstawie aktualnej wiedzy medycznej przedstawią rekomendacje dla jakich osób jakie testy powinny być zastosowane. Na pewno główną rolę w rozpoznawaniu COVID-19 odgrywać będą badania PCR. Mamy już około 200 laboratoriów, w których wykonywane są takie badania. Z pewnością trzeba poprawić koordynację. Istotne jest, żeby laboratoria były rozmieszczone tak, aby czas transportu pobranych próbek był jak najkrótszy, co przyspieszy uzyskanie wyniku i wdrożenie właściwego leczenia nadzoru epidemiologicznego.
Minister zapowiedział również wykorzystanie szybkich testów antygenowych, które mają znaleźć zastosowanie na SOR-ach. Oczekujemy tutaj szczegółowych wytycznych i wyników walidacji testów antygenowych. Ministerstwo takie testy zakupiło już w kwietniu i rozpoczęto ich walidację w NIZP-PZH i dwóch warszawskich szpitalach. Nadal czekamy na publikację wyników tej walidacji.
O KIM MOWA
Alina Niewiadomska, prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych, przewodnicząca łódzkiego oddziału Polskiego Towarzystwa Diagnostyki Laboratoryjnej.
„Generalnie zgadzamy się z założeniami projektu ustawy, jednak mamy do niego blisko 150 uwag. Dlaczego tak dużo? Ponieważ ministerstwo nie słuchało głosu diagnostów” — przypomina Alina Niewiadomska, prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych, z którą rozmawiamy m.in. o przekazanym do konsultacji projekcie ustawy o medycynie laboratoryjnej oraz zaproponowanej przez MZ na jesień strategii testowania w kierunku SARS-CoV-2.
Jakie najważniejsze zmiany dla środowiska wprowadza projekt ustawy o medycynie laboratoryjnej w zakresie kształcenia? Wcześniej sygnalizowali państwo, że diagności muszą samodzielnie ponosić koszty specjalizacji, nie mają prawa do urlopu szkoleniowego. Według projektu ma się to jednak zmienić?
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach