Lekarze rodzinni: wizyta domowa to nawet 7 osób nieprzyjętych w przychodni

  • Jacek Wykowski
opublikowano: 26-01-2022, 16:41

Wizyta domowa to 6-7 osób nieprzyjętych w przychodni. Do tej pory pacjenci mogli część swoich problemów zaopatrywać w POZ. Teraz ta szansa radykalnie spadnie - powiedział wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie Wojciech Pacholicki, komentując obowiązek osobistego badania osób 60+ w ciągu 48 godzin od pozytywnego wyniku testu na obecność koronawirusa.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Badanie 60-latków z COVID-19, którzy są w dobrej formie, nie ma sensu - ocenia Wojciech Pacholicki, wiceprezes Federacji “Porozumienie Zielonogórskie”.
Fot. Pixabay

- Ogłoszenie rozporządzenia ministra zdrowia, które nakłada obowiązek badania fizykalnego pacjentów po 60 roku życia, nie jest poparte żadnymi danymi medycznymi. Nie ma dowodów na to, że badanie po 48 godzinach od pozytywnego wyniku testu na obecność SARS-CoV-2 może zmniejszyć śmiertelność. Uważamy, że jest szereg innych możliwości, aby zapobiec ogromnej ilości zgonów związanych z pandemią - wskazał w środę (26 stycznia) Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.

- Jestem zbulwersowany tym, że urzędnik, ekonomista, narzuca lekarzom działania, które nie są do końca zgodne z zasadami sztuki medycznej - mówił z kolei Andrzej Zapaśnik, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego.

Badanie pacjentów 60+. Lekarze o dezorganizacji pracy i coraz większym długu zdrowotnym

Przypomnijmy. Nowe przepisy wprowadzają obowiązek osobistego zbadania pacjentów w wieku 60+ nie później niż po upływie 48 godzin po pozytywnym wyniku testu na obecność SARS-CoV-2. W rozporządzeniu zapisano ponadto, że w przypadku, gdy termin upływa w dniu uznanym ustawowo za wolny od pracy lub w sobotę, porada odbywa się następnego dnia, który nie jest dniem wolnym od pracy ani sobotą.

Badanie fizykalne pacjenta w zależności od stanu klinicznego może odbyć się w poradni POZ albo podczas wizyty domowej w miejscu pobytu chorego. Zdaniem lekarzy realizacja tego obowiązku odbędzie się to kosztem innych chorych.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Lekarz POZ ma zbadać pacjenta w wieku 60+ skierowanego do izolacji z powodu COVID-19 [ROZPORZĄDZENIE]

- Rozumiemy potrzebę podejmowania działań. Przypomnę jednak, że POZ pracuje od 8 do 18 i w wielu miejscach już teraz jest problem z realizacją zadań w ramach kontraktu. Udaje się to tylko dzięki wzmożonemu wysiłkowi pracowników POZ - lekarzy, pielęgniarek, położnych. Decyzja MZ jest chybiona - ocenił prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.

- Będziemy mieli kumulację pacjentów w poniedziałki, ponieważ ci, którzy byli testowani od czwartku do niedzieli, będą musieli zostać przyjęci właśnie poniedziałek. To i bez tego trudniejszy dzień dla POZ, bo wtedy pacjentów jest więcej - wskazał Tomasz Zieliński, lekarz rodzinny, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego i Polskiej Izby Informatyki Medycznej.

Zaznaczył, że podstawowym zarzutem dotyczącym rozporządzenia jest to, iż jest to obowiązek biurokratyczny, a nie medyczny, uzależniony od stanu pacjenta. - To, czy lekarz ma badać pacjenta, zależy od jego daty urodzenia, a nie tego, w jakim jest stanie - mówił.

Dodał, że w rozporządzeniu nie ma odpowiedzi na szereg wątpliwości. - Co zrobić w sytuacji, kiedy pacjent odmawia badania? Co zrobić, gdy przebywa w takiej odległości, że nie ma możliwości zgłosić się do poradni czy skorzystać z wizyty domowej? - wyliczał.

Wskazał, że w ostatnich dniach pojawiły się problemy informatyczne. Jakie konkretnie? - Lekarz zna pacjentów, których sam skierował na test, natomiast nie ma informacji o tym, który pacjent wykonał test sam - mówił.

„Osią sporu jest nakaz badania pacjentów skąpoobjawowych lub bezobjawowych”

- Osią sporu jest nakaz badania pacjentów skąpoobjawowych lub bezobjawowych, bo nikt z nas nie uchyla się od badania chorych z objawami. Oddelegowanie nas do osób, które czują się bardzo dobrze albo zapraszanie ich do przychodni, jest dalece nieprzemyślane. Pacjent covidowy w przychodni oznacza potrzebę przebrania się lekarza, odkażenia gabinetu po wizycie. Taki pacjent realnie zajmuje czas, jak 4 do 5 innych pacjentów, których moglibyśmy przyjąć. Wizyta domowa to 6-7 osób nieprzyjętych w przychodni. Cały czas mówimy o długu zdrowotnym, jaki "zaciągamy" poprzez to, że pogorszyła się dostępność w szpitalach, AOS. Do tej pory pacjenci mieli szansę przynajmniej część swoich problemów zaopatrywać w POZ. Teraz ta szansa radykalnie spadnie - tłumaczył Wojciech Pacholicki, wiceszef FPZ.

Portal pulsmedycyny.pl poprosił wiceprezesa Porozumienia Zielonogórskiego o odniesienie się do słów ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który wskazywał, że przyjęcie pacjenta nie musi wymagać wizyty wyjazdowej. - To jest kwestia organizacji pracy, można to robić np. po godzinie 18., bo do tej godziny na ogół funkcjonują POZ-y i wtedy przyjmować pacjentów. Tu naprawdę jest potrzebna dobra wola i organizacja pracy - wskazywał.

- Jeżeli zatrudniamy lekarzy, to tak naprawdę nie ma znaczenia, czy ktoś przyjdzie na 10. i będzie do 18., czy przyjdzie na 14. i będzie pracował do 22. To dokładnie ten sam czas pracy i taka sama ilość pacjentów, których może przyjąć. To bardzo demagogiczny argument, nie ma ani kadr, ani środków na to, żeby zwiększyć pulę pracujących lekarzy. Od mieszania herbata nie robi się słodsza. Od tego, że pozmieniamy harmonogramy, nic się nie poprawi - skwitował Pacholicki.

Tłumaczył, że badanie 60-latków, którzy są w dobrej formie, nie ma sensu. - Dziś jadę na wizytę domową do pacjentki 30-letniej, która ma taką duszność, że ledwo ze mną rozmawiała. Ale to są wskazania medyczne. Jeżeli będę musiał, jeszcze pod groźbą jakichś kar, pojechać od pacjenta 60+, to taka chora będzie czekała - mówił.

Lekarze rodzinni mają inny pomysł na ograniczenie liczby zgonów

Tomasz Zieliński zapytany o to, jak w inny sposób niż obowiązek badania fizykalnego pacjentów covidowych 60+ można ograniczyć śmiertelność, wskazał, że należy wykorzystać te rozwiązania technologiczne, które już są dostępne, ale „są mało rozpropagowane”.

- Doświadczenia z poprzednich fal mówią, że u tych, którzy korzystają z monitorowania saturacji w domu za pomocą pulsoksymetrów, ryzyko zgonu spada, w zależności od grupy wiekowej, trzy-, czterokrotnie. Należałoby aktywizować korzystanie z tej technologii. Ale żeby jeszcze bardziej nie obciążać lekarzy, dopilnowywać sposobu, w jaki pacjent używa pulsoksymetru, mogłyby pielęgniarki. Jedynie 15 proc. chorych, którzy dostają przesyłki, uruchamia system i zaczyna z niego korzystać - tłumaczył.

Podkreślił, że chory monitorowany pod kątem saturacji, „która jest najlepszym parametrem wykrywającym, kiedy potrzebuje konsultacji lekarskiej”, to dobre rozwiązanie i może funkcjonować zamiast obowiązku badania fizykalnego chorych 60+ w ciągu 48 godzin od wykrycia zakażenia.

- To szansa na zmniejszenie śmiertelności około czterokrotnie. Byłoby to olbrzymim sukcesem. Wiemy, że covid jest chorobą śródmiąższową płuc, w której objawy osłuchowe są minimalne lub żadne. Słynne osłuchanie stetoskopem może nic nie dać - podsumował Zieliński.

Andrzej Zapaśnik, ekspert FPZ podkreślił, że nowe rozporządzenie dezorganizuje pracę lekarzy rodzinnych.

- Już teraz, z dnia na dzień, liczba pacjentów rośnie. W mojej poradni w zeszłym tygodniu miałem po 20 osób dziennie, dziś mam już ponad 40 osób zakażonych koronawirusem dziennie i to jeszcze w sytuacji, gdy w Trójmieście są problemy ze zrobieniem wymazu. Ilość pracy rośnie nam logarytmicznie. Apelujemy do ministra zdrowia, żeby w takiej sytuacji swoje decyzje konsultował z profesjonalistami, z praktykami - skonstatował.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Prof. Matyja: strategia MZ na V falę pandemii to bardziej zaklinanie rzeczywistości niż plan działania

Wielkopolska Izba Lekarska: o wizycie domowej powinien decydować lekarz rodzinny

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.