Zmiany w kształceniu kadr medycznych to konieczność. Medycy: ale nie kosztem jakości
Reforma systemu kształcenia przyszłych pracowników ochrony zdrowia to konieczność. Wymuszają ją olbrzymie braki kadr w systemie, dokonujący się „skok” technologiczny oraz pojawianie się na rynku nowych profesji. Co jednak zrobić, by poziom kształcenia nie stracił na jakości, a pacjent tylko zyskał?

Posłanka Barbara Dziuk (PiS) z sejmowej Komisji Zdrowia w rozmowie z portalem pulsmedycyny.pl wskazuje, że rząd dostrzega i bolączki systemu, i zmiany technologiczne, jakie dokonują się w ochronie zdrowia, dlatego przygotował propozycje zmian ustawowych, które na to odpowiadają.
Cel: nowoczesna medycyna w Polsce
- Wprowadzenie e-zdrowia, e-recepty, wszystkie zmiany technologiczne, ale i terapeutyczne wymagają zmian w nauczaniu. Mamy przygotowane mapy potrzeb zdrowotnych, które też wskazują, jak należy do nich dopasować system - tak, by sprostał wyzwaniom, które z nich wynikają - mówi posłanka Dziuk.
Jak przekonuje, pod tym kątem przygotowywano ustawy o szpitalnictwie, jakości w ochronie zdrowia czy propozycje dotyczące kształcenia kadry medycznej na kolejnych uczelniach - co ma pomóc zwalczyć deficyt personelu w ochronie zdrowia.
- Poprawę funkcjonowania systemu ma przynieść między innymi wprowadzenie do niego 17 nowych zawodów medycznych. Obecne zawody medyczne - lekarze i pielęgniarki - muszą zaś nabyć kompetencje pozwalające na dobrą współpracę z nowym personelem. Skomunikowanie specjalistów ze sobą też wymaga nowego podejścia w kształceniu – wylicza Dziuk i dodaje, że resort zdrowia i rząd chcą iść w kierunku nowoczesnej medycyny, jednak “napotykają opór niektórych środowisk w kwestiach dotyczących zmian w kształceniu czy zmian strukturalnych”.
- Na przykład część lekarzy nie chce, by przedstawiciele innych zawodów pełnili rolę koordynatorów medycznych. A przecież to rozwiązanie nie ma na celu umniejszenia ich pozycji, bo dziś ci specjaliści są bardzo potrzebni na innych odcinkach - wyjaśnia posłanka.
Nasza rozmówczyni ocenia, że wbrew temu co się mówi, wszystkie propozycje zmian dotyczące ochrony zdrowia są wypracowywane ze środowiskiem medycznym i stanowią próbę pogodzenia różnych perspektyw, ale nie zawsze to się udaje.
- Słyszymy sporo krytycznych słów pod propozycjami dotyczącymi weryfikacji kompetencji kadry zarządzającej szpitalami. Te rozwiązania są potrzebne, bo mamy taką sytuację, że nie wszystkie szpitale są dziś dobrze zarządzane, a profesjonalizm nie zawsze jest kluczem do awansu na stanowisko np. dyrektora szpitala. Dlatego powstaje Agencja Rozwoju Szpitali, która ma to w jakiś sposób nadzorować - przekonuje Barbara Dziuk.
Jakość kształcenia nie może ucierpieć
Medycy zgadzają się, że zmiany w kształceniu są potrzebne, jak też wprowadzenie nowych zawodów do systemu ochrony zdrowia, ale zaznaczają, że priorytetem powinna być jakość. - Niestety obserwujemy niebezpieczne zjawisko.Proponowane i wprowadzane w życie rozwiązania oznaczają, że stawia się na ilość kosztem jakości - przyznaje prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Dodaje: - Tak było z propozycjami uruchomienia kierunków lekarskich w wyższych szkołach zawodowych, bez zaplecza akademickiego i tradycji. Inny przykład to rezygnacja ze stażu podyplomowego, w obronie którego stają nawet studenci i młodzi lekarze, bo wiedzą, jak cenna jest możliwość zdobycia praktycznej wiedzy, umiejętności. Trzeba pamiętać, że na skutek błędnych decyzji stawiających na ilość, a nie jakość, poziom absolwentów kierunków medycznych będzie się obniżał. To szybko przeniesie się to poza granice kraju i obecna renoma naszych lekarzy przejdzie do historii. Ucierpią na tym wszyscy, również ci najlepsi. Na opinię pracuje się długo, traci ją nieporównanie szybciej - stwierdza prezes NRL i dodaje, że choć słychać wiele słusznych deklaracji decydentów, to na etapie konkretów sprawy idą już w złą stronę.
W opinii prof. Matyi tak było np. z ideą wprowadzenia funkcji sekretaryjnej asystenta lekarza. - Okazało się, że mamy propozycje asysty chirurgicznej lekarza, co koliduje z zadaniami rezydentów, a nie rozwiązuje problemów odciążenia lekarzy od prac administracyjnych - podsumowuje.
PRZECZYTAJ TAKŻE: NIL: ustawa o zawodówkach dla lekarzy została przyjęta wbrew środowisku
Dziś rezydenci to bezpłatna siła robocza
Wojciech Szaraniec, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL, pomysłodawca Białego Miasteczka 2.0 i rezydent okulistyki wskazuje, że nowoczesna medycyna potrzebuje dużych pieniędzy i bez nich żadne zmiany, także te w kształceniu kadr, nie przyniosą zakładanego celu.
- Dziś kształcenie nie działa także z powodu zbyt małych środków. W każdym aspekcie tego złożonego procesu - studiów, stażu podyplomowego, rezydentury i specjalizacji - są duże braki. Jeżeli chodzi o studia, to nadal system opiera się o zasady zaprojektowane blisko 50 lat temu, które odstają od współczesnej medycyny. Słyszymy skargi lekarzy rezydentów na to, że są wykorzystywani jako sekretarki medyczne. Dzieje się tak, ponieważ dla podmiotów zdrowia rezydent to darmowy pracownik, w przeciwieństwie do sekretarki, której trzeba zapłacić pensję. Dyrektorom lecznic brakuje środków, więc wykorzystują rezydentów i ci, zamiast nabywać umiejętności potrzebne w samodzielnej praktyce, odciążają lecznice z biurokratycznej pracy - mówi nam Szaraniec.
Jak podkreśla, bardzo brakuje weryfikacji tego, w jaki sposób realizowane są rezydentury. Szaraniec zwraca uwagę, że maleje też liczba specjalistów, od których młodzi medycy mogą się uczyć. - Kadry dydaktyczne kurczą się też dlatego, że brakuje pieniędzy na ich opłacenie - podsumowuje.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Piotr Bromber o kredycie na studia medyczne i obowiązku jego odpracowania
Prof. Matyja: system kształcenia lekarzy niszczymy na każdym kroku
Uczelnie zawodowe będą kształciły lekarzy. Posłowie zdecydowali
Źródło: Puls Medycyny