Zakup respiratorów: są szczegóły ws. zawiadomienia NIK. Cieszyński o "zemście pana Banasia"
Zawiadomienie NIK do prokuratury ponoć nie dotyczy głośnego zakupu respiratorów przez Ministerstwo Zdrowia od firmy należącej do handlarza bronią. “Gazeta Wyborcza” twierdzi, że sprawa ma związek z zamówieniem chińskich urządzeń za pośrednictwem spółki KGHM. Za zakupy resort miał zapłacić dwanaście razy więcej niż wynosiła cena respiratorów u producenta; na dodatek miały się one okazać bezużyteczne.

W związku z kontrolą dotyczącą zakupu respiratorów w 2020 r., w piątek (22 kwietnia) Najwyższa Izba Kontroli skierowała do prokuratury dwa zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez urzędników państwowych. Jednym z nich jest Janusz Cieszyński, były wiceminister zdrowia, dziś sekretarz stanu w KPRM. "Sprawa jest rozwojowa" - podała NIK. Cieszyński, odnosząc się do informacji NIK, stwierdził, że jej prezes Marian Banaś wciąga Izbę w „osobistą vendettę".
PRZECZYTAJ TAKŻE: Cieszyński popełnił przestępstwo? NIK złożyła zawiadomienie do prokuratury ws. respiratorów
W poniedziałek (25 kwietnia) "Gazeta Wyborcza" opisała szczegóły zawiadomienia NIK. Jak się okazuje, nie dotyczy ono głośnego zakupu 1241 respiratorów od firmy należącej do handlarza bronią. Podobno chodzi o chińskie aparaty JIXI-H-100A kupione przez resort zdrowia na początku epidemii od państwowej spółki KGHM. "Z listy zakupów covidowych, którą przedstawiło wówczas Ministerstwo Zdrowia, wynikało, że były to pierwsze aparaty kupione przez resort" - czytamy.
Chińskie respiratory kupione od KGHM. O co konkretnie chodzi?
Jak pisze GW, zdaniem NIK "na początku kwietnia 2020 r. ówczesny wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński kupił od KGHM za ponad 3,5 mln zł 30 chińskich respiratorów, które w ogóle nie nadawały się do użytku", a "transakcja odbyła się bez podpisania umowy".
Za 30 respiratorów ministerstwo miało zapłacić KGHM dokładnie 3,564 mln zł, czyli prawie po 119 tys. zł za sztukę. GW pisze, że producent - Jiuxin Medical Technology Co. - oferował je wówczas w internecie po 2,3 tys. dol., czyli - według ówczesnego kursu dolara - za niecałe 10 tys. zł.
Gazeta przypomina, że o chińskie respiratory JIXI pytała dostawców aparatury medycznej, a ci tłumaczyli, że są tanie, ponieważ to "bardzo proste urządzenia, które mogą być wykorzystywane tylko doraźnie, na krótki czas, i absolutnie nie nadają się do leczenia chorych na COVID-19, bo nie można na nich ustawić odpowiednich parametrów". Stąd też miała wynikać ich niska cena.
Jak podobno ustaliła NIK, chińskie aparaty w ogóle nie nadawały się do użytku, nawet doraźnego. Dziennik pisze, że nie posiadały certyfikatów CE pozwalających na ich obrót na terenie Unii Europejskiej, nie miały instrukcji po polsku, paszportów technicznych wymaganych przy dopuszczeniu do użytku jakiegokolwiek sprzętu medycznego ani oznaczeń producenta na tabliczkach znamionowych. Dodatkowo miały ponoć przeterminowane czujniki tlenu - ich przydatność miała się skończyć w marcu 2019 r.
Jak dowiadujemy się z tekstu GW, KGHM sprzedał Ministerstwu Zdrowia chińskie respiratory 4 kwietnia 2020 r. Koncern fakturę wystawił 7 kwietnia. O zakup respiratorów miał wnioskować departament ratownictwa medycznego i obronności Ministerstwa Zdrowia, podlegający wiceministrowi Waldemarowi Krasce; z kolei na protokole odbioru wystawionym dzień przed fakturą (z 7 kwietnia) podpisany jest - według informacji GW - Janusz Cieszyński.
Chińskie respiratory od KGHM: jest oświadczenie Janusza Cieszyńskiego
W niedzielę (24 kwietnia) Janusz Cieszyński przysłał "Gazecie Wyborczej" wyjaśnienie.
„Pod koniec marca KGHM otrzymał polecenie zakupu sprzętu do walki z covid, w tym respiratorów. Zakupiony przez spółkę model został 31/3/2022 na wniosek konsultanta krajowego ds. chorób zakaźnych dopuszczony przez URPL [Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych] do obrotu na terenie Polski. MZ 6 kwietnia opłaciło zakupiony przez KGHM sprzęt i przekazało go do Agencji Rezerw, z której nie otrzymaliśmy jakichkolwiek informacji o jego ewentualnych wadach. Wszystkie te informacje ma NIK i dlatego uważam, że skierowanie wniosku do prokuratury nie ma merytorycznego charakteru, a jest osobistą zemstą pana Banasia za sprawy sięgające czasu, kiedy w 2017 r. pracowałem w Ministerstwie Finansów" - czytamy.
Według NIK Cieszyński mógł popełnić przestępstwo z art. 296 par. 3 kodeksu karnego. Mówi on o tym, że urzędnik, który „przez nadużycie udzielonych mu uprawnień lub niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku wyrządza szkodę majątkową w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10".
Cieszyński doniesienia "Gazety Wyborczej" skomentował także w poniedziałek (25 kwietnia) na swoim profilu na Twitterze.
"Przełom marca i kwietnia 2020 r. to szczyt covidowych restrykcji i apogeum strachu związanego z Covid-19. Zerwane łańcuchy dostaw sprawiają, że każda sztuka sprzętu med. jest na wagę złota. (...) Zgodnie z zapisami ustawy covidowej wydane zostają decyzje zobowiązujące największe spółki do poszukiwania i kupowania sprzętu do walki z pandemią. Jedną z nich jest KGHM, który od lat ma biuro w Chinach - kraju, który jest największym producentem sprzętu medycznego na świecie" - czytamy.
Cieszyński zaznacza, że 31 marca na wniosek prof. Horbana URPL dopuszcza do obrotu na terenie Polski respiratory zakupione przez KGHM. Dodaje, że tydzień później zostają one dostarczone do Agencji Rezerw Materiałowych, a resort zdrowia opłaca fakturę według ceny zakupu. Podkreśla, że KGHM nie zarabia na tej transakcji.
"Transakcja jest jawna, a jej szczegóły (co, od kogo, za ile) znajdują się, podobnie jak wszystkie inne zakupy związane z walką z pandemią, w zestawieniu na stronie MZ. DWA LATA później NIK decyduje się skierować sprawę do prokuratury. Informacja na ten temat zostaje podana przez NIK bez jakichkolwiek szczegółów. Tym samym opinia publiczna zostaje wprowadzona w błąd - wszystkie publikacje odnoszą się do innego zakupu. To dowód na prawdziwe intencje Izby, która ma przecież komplet informacji. Te trafiają za to do polityków Platformy Obywatelskiej oraz zaprzyjaźnionych redakcji (Wyborcza). Tak wygląda większość „ustaleń” Dariusza Jońskiego i Michała Szczerby - dostają dokumenty z NIK i są dla Mariana Banasia pasem transmisyjnym do mediów" - podsumowuje były wiceminister zdrowia.
Jednocześnie podkreśla, że niezależnie od tych okoliczności zawsze będzie gotowy "merytorycznie odnieść się do fałszywych zarzutów" formułowanych pod jego adresem. "Nigdy nie uchylałem się od wypowiedzi na te tematy, a w swojej pracy zawsze kierowałem się interesem publicznym" - podkreśla.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Premier podziękował kierownictwu MZ za zakup respiratorów. “Odważne decyzje, które uratowały tysiące istnień ludzkich”
Źródło: Puls Medycyny