Rodzina to podstawa. Żona i córka potrafią nawet „wygrać” kandydatowi wybory prezydenckie, dlatego o rodzinę warto zadbać. A dbałość o zdrowie jest fundamentem, na którym potem buduje się inne działania, nawet w polityce.
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Tymczasem lekarze rodzinni nie cierpią na nadmiar uznania. Bywają lekceważeni przez niektórych specjalistów, a przez pacjentów traktowani jako przystawiacze pieczątek na skierowaniach i receptach, zaś przez płatnika jako źródło oszczędności. No i czasami, najczęściej na przełomie roku, przy okazji negocjowania kontraktów, służą nawet samemu ministrowi jako dyżurni. Dyżurni chłopcy do bicia, oczywiście. Na szczęście udało im się stworzyć kilka silnych organizacji, które upominają się — skutecznie — o właściwe miejsce lekarzy rodzinnych w tzw. systemie.
Z przyjemnością „Puls Medycyny” patronuje jubileuszowemu kongresowi medycyny rodzinnej. Nie może być inaczej, ponieważ uważamy lekarzy rodzinnych za sól medycyny, a jeśli ona utraci swój smak, to czymże ją zastąpić? Dlatego bardzo dobrze się stało, że kongres organizują wspólnie Kolegium Lekarzy Rodzinnych oraz Federacja Porozumienie Zielonogórskie. Rodzinni przecież powinni się trzymać razem, jak jedna wielka... rodzina.
Leczenie rodzinne obejmuje pełen zakres medycyny, od położnictwa po geriatrię. Biorąc pod uwagę starzejące się polskie społeczeństwo, to właśnie nowoczesna geriatria (µ 14-15) będzie w najbliższych latach specjalizacją pierwszej potrzeby. Starzenie się dotyczy także środowiska lekarzy (µ 4), co w połączeniu z emigracją (µ 24-25) sprawia, że przedstawicieli tego zawodu będzie w Polsce ubywać. I dlatego samorząd lekarski od dawna upomina się o podwyższenie limitów miejsc na studiach i rezydenckich. Jak na razie — bezskutecznie.
Ale może coś się zmieni także tutaj. Każdy lekarz rodzinny to powie, że zarówno w leczeniu kataru (µ 22), jak i zmianach systemowych, jeśli w odpowiednim czasie nie postawimy diagnozy i nie rozpoczniemy terapii, to stan się pogarsza i pojawiają komplikacje. Dlatego miejmy nadzieję, że minister się obudzi z ręką w odpowiednim miejscu i wprowadzi oczekiwane od dawna zmiany, aby medycyna rodzinna mogła się rozwijać tak, jak na to zasługuje. Lekarzom rodzinnym pozostaje życzyć wytrwałości w rozwiązywaniu problemów.
Rodzina to podstawa. Żona i córka potrafią nawet „wygrać” kandydatowi wybory prezydenckie, dlatego o rodzinę warto zadbać. A dbałość o zdrowie jest fundamentem, na którym potem buduje się inne działania, nawet w polityce.
Tymczasem lekarze rodzinni nie cierpią na nadmiar uznania. Bywają lekceważeni przez niektórych specjalistów, a przez pacjentów traktowani jako przystawiacze pieczątek na skierowaniach i receptach, zaś przez płatnika jako źródło oszczędności. No i czasami, najczęściej na przełomie roku, przy okazji negocjowania kontraktów, służą nawet samemu ministrowi jako dyżurni. Dyżurni chłopcy do bicia, oczywiście. Na szczęście udało im się stworzyć kilka silnych organizacji, które upominają się — skutecznie — o właściwe miejsce lekarzy rodzinnych w tzw. systemie.Z przyjemnością „Puls Medycyny” patronuje jubileuszowemu kongresowi medycyny rodzinnej. Nie może być inaczej, ponieważ uważamy lekarzy rodzinnych za sól medycyny, a jeśli ona utraci swój smak, to czymże ją zastąpić? Dlatego bardzo dobrze się stało, że kongres organizują wspólnie Kolegium Lekarzy Rodzinnych oraz Federacja Porozumienie Zielonogórskie. Rodzinni przecież powinni się trzymać razem, jak jedna wielka... rodzina.Leczenie rodzinne obejmuje pełen zakres medycyny, od położnictwa po geriatrię. Biorąc pod uwagę starzejące się polskie społeczeństwo, to właśnie nowoczesna geriatria (µ 14-15) będzie w najbliższych latach specjalizacją pierwszej potrzeby. Starzenie się dotyczy także środowiska lekarzy (µ 4), co w połączeniu z emigracją (µ 24-25) sprawia, że przedstawicieli tego zawodu będzie w Polsce ubywać. I dlatego samorząd lekarski od dawna upomina się o podwyższenie limitów miejsc na studiach i rezydenckich. Jak na razie — bezskutecznie. Ale może coś się zmieni także tutaj. Każdy lekarz rodzinny to powie, że zarówno w leczeniu kataru (µ 22), jak i zmianach systemowych, jeśli w odpowiednim czasie nie postawimy diagnozy i nie rozpoczniemy terapii, to stan się pogarsza i pojawiają komplikacje. Dlatego miejmy nadzieję, że minister się obudzi z ręką w odpowiednim miejscu i wprowadzi oczekiwane od dawna zmiany, aby medycyna rodzinna mogła się rozwijać tak, jak na to zasługuje. Lekarzom rodzinnym pozostaje życzyć wytrwałości w rozwiązywaniu problemów.