Milion ludzi na kwarantannie, szpitale dostawiają kolejne łóżka, firmy pogrzebowe nie wyrabiają się na zakrętach. Młodzież tłumnie rozkoszuje się koncertami diskopolowej szmiry i przebiera nogami w oczekiwaniu na studniówki. Starszyzna w sile wieku bawi się plażach oceanicznych, a kibice nie mogą się doczekać, kiedy znów, trzymając się za ręce, będą buczeć ze swych stadionowych trybun. Dla młodych pandemia kojarzy się bowiem nie tyle z utratą życia, co ze zniszczeniem ich stylu życia. Uważają, że to oni są niedostrzeganymi ofiarami niechęci rządu do ryzyka. Hymn głupoty rozlega się zewsząd.
W hipermarketach nikt nie śmie nikomu zwrócić uwagi za brak maseczki, a ochrona znacząco chowa wzrok, bo… to przecież klienci. Teatr Muzyczny w Lublinie rezerwuje jedną trzecią miejsc na widowni dla niezaszczepionych, zamiast ich odprawić już przy kasach. Co gorsza, trzykrotnie zaszczepieni są zakładnikami adoratorów własnej wolności, którym dzielnie sekunduje rząd i parlament. POZ-y zmagają się z awariami systemu wystawiającego e-recepty i e-skierowania. Choroby przewlekłe poczekają sobie na koniec pandemii, a o planowych operacjach można tylko pomarzyć. Decydenci swoim uporem doprowadzają do protestów medyków. Zamiast eliminować pola konfliktów, otwierają nowe.
Bezpłatne testy w kierunku SARS-CoV-2 mają być dostępne w aptekach. Na razie co setna apteka przymierza się na poważnie do tej akcji. Nawet przełomowe odkrycie białostockich naukowców nie robi wrażenia, że co siódmy Polak posiada wariant genetyczny, który predysponuje do ciężkiego przebiegu COVID-19 i ponad dwukrotnie zwiększa ryzyko śmierci chorego. Czyżby dumne polskie społeczeństwo bezrefleksyjnie zabawiało się w rosyjską ruletkę, a zwykły zjadacz chleba powszedniego cieszył się jak dziecko, że tymczasem to jeszcze nie jego dopadło?
Działacze środowisk antyszczepionkowych rozsyłają osobom publicznym wyroki śmierci, ostrzegają przed wojną domową, oskarżają polityków o zbrodnię ludobójstwa, straszą najściami na prywatne domy. Przecież to jest jakiś danse macabre!
Według rządu, ważniejsze od szczepień są testy. Chociaż weryfikacja zakażonych na tej podstawie nie ma sensu, bo zakaźność omikrona jest tak wysoka, że prawdopodobnie zakażą się nim wszyscy, ale zaszczepieni nie zachorują. Nad nową strategią walki z omikronem tym razem, po rejteradzie profesorów medycyny, oprócz lekarzy pochylą się socjolodzy i ekonomiści. Oby i ta kariatyda nie runęła pod naporem ignorancji i frymarczenia ludzkim zdrowiem.
Konsultant i rządowy doradca to zawsze brzmiało dumnie. Wprawdzie bez wytwornego biurka, sekretarki i auta z szoferem, ale za to z prestiżem. To był zawsze taki nobliwy dodatek do profesorskiej togi. Mniejsza o gażę, równą paru poradom z profesorskiego gabinetu prywatnego. Wybitne autorytety lekarskie przyciągał do tej funkcji jej misyjny charakter. Nagrodą był zawsze honor, zaufanie i szacunek władz. Konsultant to był KTOŚ, a nie piąte koło u karety. Ktoś tu chce wylać dziecko z kąpielą.
Trudno wszak nie zaszlochać nad niedolą konsultantów. Jeszcze trudniej nad ministrem zdrowia, który obleka się w szaty narratora pandemii, zamiast rządzić. W ogóle wprawia w zadumę fakt, że władza, która przecież sama sobie dobiera doradców, już od początku tym ekspertom nie ufa. Nic bardziej nie wzmacnia ambitnego lekarza i nie pobudza jego intelektu, niż okazane mu zaufanie.
Politycy zawsze wszystko wiedzą lepiej. Wykorzystywanie emocji to klasyczna technika, mająca na celu odstawienie racjonalnej analizy i zdrowego rozsądku jednostki na bok. Co więcej, użycie języka odpowiednio nacechowanego emocjonalnie daje możliwość podświadomego zaszczepienia idei, pragnień, lęków, niepokojów, impulsów, a przez to wywołania określonych zachowań.
Życie i zdrowie Polaków zasługuje na więcej niż tylko iluzję i armagedon. Na więcej niż fałszywego asa z rękawa. Najwyższy czas, by polityczne plemiona, zamiast się zwalczać, w końcu zaczęły sprzyjać nie tylko pięknym, zdrowym i łasym na kolejne apanaże, ale również chorym i coraz starszym ludziom, kompletnie zagubionych w narodowym sporze o priorytety. Ale nikt nie ma odwagi powiedzieć tego wprost, bo w naszym uroczym kraju co chwilę odbywają się jakieś wybory. A wyborca nie lubi dostawać złych wiadomości przy urnie.