Wiceprezydent Kaznowska: warszawskie placówki mogą utracić płynność finansową
Mimo tych rzekomo znakomitych i miliardowych podwyżek, w lecznictwie otwartym i szpitalach zabraknie nam w ciągu roku 140 mln zł, a to ostrożne szacunki - mówi Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy.

Podczas spotkania dyrektorów i prezesów szpitali oraz samorządowców, które odbyło się 23 sierpnia w Warszawie, obecna była również Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy odpowiedzialna m.in. za nadzór nad stołeczną oświatą i ochroną zdrowia.
Ile brakuje warszawskim placówkom ochrony zdrowia?
Do 2022 r. sytuacja warszawskich zakładów lecznictwa otwartego była stabilna.
Obowiązująca od 1 lipca nowelizacja ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników podmiotów leczniczych oraz niektórych innych ustaw wprowadza nowe współczynniki pracy – a więc i podwyżki uzależnione od rodzaju zaszeregowania pracownika. 9 sierpnia prezes AOTMiT Roman Topór-Mądry i wiceprezes NFZ Bernard Waśko poinformowali, że szpitale I i II poziomu mogą liczyć na dodatkowe środki. 23 sierpnia odbyła się konferencja zorganizowana przez Związek Powiatów Polskich, Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych oraz Urząd Miasta Stołecznego Warszawy. Renata Kaznowska przekazała podczas konferencji informacje dotyczące sytuacji finansowej stołecznych placówek. Przypomniała przy tym, że często określenia „powiatowe” używa się jedynie w odniesieniu do szpitali zlokalizowanych w mniejszych miejscowościach. Tymczasem Warszawa, jako miasto na prawach powiatu, także takie placówki „prowadzi”.
- Jako organ tworzący jesteśmy właścicielem 10 szpitali, do niedawna 11. W ostatnim czasie dokonaliśmy jednak połączenia w jedną placówkę Szpitala Bielańskiego i Szpitala Ginekologiczno-Położniczego przy ul. Inflanckiej. W ramach miejskiej opieki zdrowotnej zapewniamy ponad 3 tysiące łóżek. Posiadamy też placówki lecznictwa otwartego: 12 zakładów (a w ich ramach ponad 110 przychodni) oraz centrum odwykowe. Z lecznictwa otwartego korzysta 700 tysięcy mieszkańców miasta – wskazała wiceprezydent Kaznowska.
Jak przypomniała, zgodnie z zapowiedziami NFZ środki ze wzrostu wycen miały wystarczyć na pokrycie kosztów związanych z wypłatą podwyżek dla pracowników medycznych, niemedycznych, a także dla personelu administracyjno-technicznego.
- Mimo tych rzekomo znakomitych i miliardowych podwyżek, w lecznictwie otwartym i szpitalach zabraknie nam w ciągu roku 140 mln zł, a to ostrożne szacunki. Obawiamy się, że jeśli inflacja się nie zatrzyma, kwoty te będą jeszcze wyższe. Do 2022 r. nie mieliśmy w Warszawie zakładu lecznictwa otwartego, który byłby na minusie. Na przyszły rok ten „minus” ma wynieść 28 mln zł – powiedziała.
Szpital Bielański w finansowych tarapatach
Dla 10 warszawskich szpitali ten „minus” ma wynieść 114 mln zł. Renata Kaznowska poinformowała, że w ramach tych 10 placówek szacowany wzrost kontraktu w skali 12 miesięcy wyniesie prawie 250 mln zł.
- Zmniejszenie kontraktu, wynikające z braku współczynników korygujących, to ponad 95 mln zł, czyli realnie otrzymaliśmy 154 mln zł. Szacowane koszty tylko podwyżek w skali roku to prawie 152 mln zł. Zostaje 2,6 mln zł na utrzymanie szpitali, olbrzymie podwyżki cen – zwróciła uwagę wiceprezydent Kaznowska.
Poinformowała też, że pięć z 10 szpitali ma „lekką górkę” w przychodach, wynoszącą ok. 1,5 mln zł.
- Ale są szpitale, które już na podwyżkach mają straty. 50 proc. szpitali nie ma pieniędzy na podwyżki. Słyszymy o tym, że obiecane 350 mln zł ma zostać rozdysponowane głównie pomiędzy placówki I i II poziomu. Największym warszawskim szpitalem jest Szpital Bielański, III poziom, ponad 700 łóżek. Do 2022 r. pokrywał koszty bieżącej działalności, choć miasto wspierało placówkę np. w zakresie remontów. W przyszłym roku placówka będzie miała stratę na poziomie ponad 30 mln zł – wskazała Renata Kaznowska.
Jej zdaniem sytuacja każdego finansowa każdego szpitala powinna być rozpatrywana odrębnie. Dlaczego zatem zdecydowana większość warszawskich szpitali podpisała aneksy do umów?
- Nie dlatego, że placówki były usatysfakcjonowane. (…) Podpisali pod presją i w dużej mierze pod przymusem, bo trzeba było wypłacać wynagrodzenia. Dyrektorzy i prezesi nie mieli na ich wypłatę – powiedziała wiceprezydent Kaznowska, dodając że informowała o tej sytuacji ministra Niedzielskiego.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Dyrektorzy i samorządowcy o podwyżkach: większość szpitali “pod kreską”, aneksy są podpisywane pod presją
Źródło: Puls Medycyny