Tylko nie „staruszki”
Ucieszyła mnie informacja o tym, że w tym roku połowa pieniędzy zebranych podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zostanie przeznaczona na modernizację oddziałów geriatrycznych (choć uważam, że sprzęt medyczny powinien być kupowany z budżetu państwa — jak się jednak nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma).
Tę radość wywołało we mnie nie tylko to, że Fundacja Jerzego Owsiaka, jak możemy przeczytać na stronie www.wosp.org.pl, chce kupić łóżka o regulowanej wysokości z zabezpieczeniami, materace przeciwodleżynowe, statywy mobilne do kroplówek, ssaki elektryczne i akumulatorowe, pompy infuzyjne i pompy żywieniowe oraz sprzęt rehabilitacyjny. Chodzi także o wywołanie dyskusji na temat miejsca starości i starych ludzi we współczesnej Polsce. To nieprzypadkowe, że kilka dni przed finałem WOŚP nie tylko Tomasz Lis rozmawia w swoim programie o tym, jak seniorom i seniorkom żyje się w kraju, w którym oddziały geriatryczne dysponują 750 łóżkami.
Sytuacja jest dramatyczna. Dramatyczny jest stan opieki zdrowotnej przeznaczonej dla osób starszych — geriatria jest nieopłacalna dla placówek medycznych i niepopularna wśród lekarzy wybierających specjalizację, a Narodowy Fundusz Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia niewiele robią, żeby to zmienić. Dramatyczne jest to, że rodziny pozostają bez znaczącego wsparcia instytucjonalnego w momencie, gdy seniorzy stają się niesamodzielni i potrzebują opieki. To, że starszych ludzi rzadko można zobaczyć w kawiarniach, kinach czy centrach handlowych. Dramatyczne jest również to, w jaki sposób mówi się o nich w sferze publicznej. Może zresztą od zmiany języka, a nie wymiany łóżek, należałoby zacząć poprawę sytuacji polskich seniorów i seniorek.

Podekscytowane od tygodnia Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy media co rusz utwierdzają mnie w przekonaniu, jak bardzo zaawansowany jest proces dyskryminacji, także językowej, osób starszych. Nie kto inny jak Jerzy Owsiak podczas rozmowy z Jackiem Żakowskim na łamach „Polityki”, wielokrotnie używa słowa „staruszki”. Z każdą czytaną linijką wywiadu poziom mojego zażenowania rośnie. Gdy kończę go czytać, zaglądam do komentarzy czytelników. Uff, nie jestem jednak (?) kosmitką. Erek pisze: „Mam 84 lata, jak widać korzystam z komputera. Ciągle pracuję i choć czasem niedomagam fizycznie, głowa mi ciągle chodzi. Mam prośbę, by przestać używać w przestrzeni publicznej słowa staruszek, staruszka. To jest infantylizujące i deprecjonujące. Nie mam nic przeciwko stary człowiek. To jest fakt. Natomiast ja nie jestem dzieckiem ani muminkiem, żeby mnie infantylizować. W ubiegłym roku spędziłem tydzień w szpitalu. Tam było jeszcze gorzej. Pielęgniarka pozwoliła się do mnie wyrazić per dziadziusiu. Poszedłem do ordynatora i powiedziałem, co myślę o takich formach. Muszę mu oddać sprawiedliwość, że mnie przeprosił i wydał odpowiednie instrukcje personelowi. Nie jestem żadnym staruszkiem ani dziadziusiem (no, może poza własnymi wnukami)”.
Zatem, Panie Żakowski, Panie Owsiaku, Drodzy Czytelnicy i Czytelniczki — nie używajmy form „staruszek” czy „dziadziuś”. Ani w mediach, ani w szpitalach.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Dr n. hum. Anna Wiatr, Pracownia Badań Jakościowych IN VIVO