Tresura lekarskich sumień [FELIETON Marka Stankiewicza]
Dobra Zmiana ma nowego wroga, który czai się za węgłem. Już nie tylko personalnego rodem z Sopotu i sąsiadów zza Odry i Nysy, ale również instytucjonalnego, który pozbawiony zawodowej misji, rzekomo przesadnie goni za pieniędzmi.

Ktoś chyba zapomniał, że lekarze to nie jest gromada niesfornych bachorów, na których można pokrzykiwać, grozić palcem i sięgać po ojcowską rózgę. Choć ta sama władza, kiedy jej wygodnie, miewała usta pełne frazesów i fałszywych umizgów do strudzonego białego personelu.
Najbardziej zaś bolesne pozostaje wciąganie chorych i skołowanych ludzi w machinę ułudy i iluzji. Chęć pogonienia kota leniom w białych kitlach to inicjatywa jako żywo przypominająca inspekcje robotniczo-chłopskie ze stanu wojennego, których członkowie zazwyczaj rekrutowali się spośród aparatczyków ówczesnego reżimu. Karmienie opinii publicznej osądami opartymi na izolowanych wynaturzeniach jest owszem zabiegiem wdzięcznym, tyle tyko, że nie prowadzi do żadnych rozwiązań systemowych. Ale pod maską arbitra moralności można o wiele więcej, oby tylko narracja była po właściwej stronie.
W trosce o sprawiedliwość, efektywność i harmonijne relacje ważne jest, aby zarówno lekarze, jak i pacjenci docenili swoje indywidualne role. Lekarz jest sługą pacjenta, ale nie jego niewolnikiem. Tradycyjne przysięgi i kodeksy lekarskie określają charakter, motywy i obowiązki lekarza. Zazwyczaj przedstawiają idealnych lekarzy jako oddanych dobru pacjentów oraz postępowi wiedzy medycznej, reagujących ze współczuciem na cierpienie chorych, pokornie pamiętających o granicach swoich możliwości leczniczych i szkodach, które mogą wyrządzić nieumyślnie. Warto więc przyjrzeć się, jak systemy opieki zdrowotnej w ugruntowanych demokracjach troszczą się o współpracę ze swoimi lekarzami.
Wydajność i odporność systemu opieki zdrowotnej w dużej mierze zależy od wyrównanej, opartej na współpracy relacji z lekarzami. Uczciwe, bazujące na zaufaniu i przejrzyste stosunki prowadzą do poprawy opieki klinicznej i innowacyjnych modeli opieki — czytamy w prestiżowym portalu JAMA Health Forum z 2 grudnia. Można to osiągnąć tylko wtedy, gdy lekarze odgrywają integralną rolę w ustalaniu wspólnych wartości i celu systemu opieki zdrowotnej.
McLeod Health, średniej wielkości system opieki zdrowotnej, obsługujący pacjentów w Karolinie Południowej i Północnej (USA), dzieli się swoimi procedurami zmierzającymi do osiągnięcia zgodności między McLeod a jej lekarzami. Medycy McLeod, dyrektorzy i członkowie zarządu zdefiniowali zestaw zasad i cech, które czynią lekarzy najlepszymi, zgodnie z misją systemu i jej podstawowymi wartościami. Mają być filarami profesjonalizmu, wypełniając wszystko to, czego oczekuje się od lekarza.
Każdego roku lekarze McLeod, którzy ucieleśniali te filary poprzez praktykę i przywództwo, byli nominowani i hojnie nagradzani. Celem było w gruncie rzeczy wyłonienie idealnych graczy zespołowych i ich zaangażowanie w ulepszanie systemu. Na zatrudnienie w tym systemie mogą liczyć jedynie osoby, które wykazują cechy zapewniające misyjne wartości.
Większość lekarzy jest przyzwyczajona do autonomii, która obejmuje podejmowanie własnych decyzji, zamiast postępować zgodnie z instrukcjami. Dlatego organizacje muszą upewnić się, że rozumieją, co kieruje poszczególnymi lekarzami, i pracować nad znalezieniem rozwiązań z nimi, a nie dla nich. W takich przypadkach lekarze mają prawo nie zgadzać się z decyzjami, jeśli uważają, że nie leży to w najlepszym interesie ich pacjentów. I to właśnie tworzy prawdziwe porozumienie.
McLeod zdaje sobie sprawę, że dając lekarzom czas na wykorzystanie ich pasji, oni z kolei mogą wnieść więcej dla organizacji. Mówi się jednak, że obecni specjaliści szpitalni rzadko znają swoich pacjentów (lub samych siebie) na tyle dobrze, aby przyjąć taką hierarchię założeń.
Tworzenie zmian w systemie opieki zdrowotnej wymaga umiejętności. Aby się to udało, lekarze muszą przejść szkolenie, jak wdrażać pomysły na dużą skalę. McLeod uruchomił właśnie dwa programy, aby to osiągnąć. Pierwszy program jest przeznaczony dla zespołów zajmujących się efektywnością kliniczną (CE), które angażują się w rozwiązywanie wąskich problemów wymagających połączenia badań, projektowania i wdrażania w ciągu 90 dni. Praktyka umożliwiła zespołom CE rozwiązywanie problemów klinicystów i poprawę jakości opieki. Drugi program to akademia przywództwa lekarzy wykonawców, szkoląca ich, aby stali się odnoszącymi sukcesy liderami i kierowali większymi zespołami z bardziej złożonymi wyzwaniami. Prawdziwe zestrojenie ostatecznie prowadzi do lepszej obsługi pacjentów.
Lekarze mają wyjątkową możliwość wpływania na wydatki na opiekę zdrowotną. Ale od pojedynczych medyków nie można i nie należy oczekiwać, że sami sprostają systemowym wyzwaniom związanym z mądrym zarządzaniem zasobami opieki zdrowotnej. Medycyna jako zawód musi stworzyć warunki do praktyki, umożliwiające lekarzom bycie rozważnymi szafarzami poprzez opowiadanie się za zmianami w polityce, takimi jak reforma odpowiedzialności medycznej, które promują profesjonalny osąd i usuwają bariery systemowe, utrudniające odpowiedzialne zarządzanie.
Jednak lekarze nie są zdefiniowani wyłącznie przez swój zawód. Są podmiotami moralnymi na swoich własnych prawach i, podobnie jak ich pacjenci, są oddani różnym kulturowym, religijnym i filozoficznym tradycjom i wierzeniom. Dlatego lekarze powinni mieć znaczną swobodę praktykowania, zgodnie z dobrze przemyślanymi, głęboko zakorzenionymi przekonaniami, które są kluczowe dla ich własnej tożsamości.
Źródło: Puls Medycyny