Szykują się kolejne protesty medyków. Pytamy lekarza i pielęgniarza: czy warto?

Katarzyna Lisowska
  • Katarzyna Lisowska
opublikowano: 31-03-2023, 08:47

Lutowy protest pielęgniarek w Tarnowie był zapowiedzią tego, co czeka nas w najbliższym czasie. W ochronie zdrowia wrze od dawna, do manifestacji szykują się m.in. pielęgniarki z Katowic i Krakowa. Na ulice chcą wyjść także terapeuci. Wydaje się, że protesty to już stały element systemu ochrony zdrowia, ale czy coś naprawdę zmieniają?

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
W czerwcu 2021 r.  w całej Polsce ruszyły akcje protestacyjne pielęgniarek i położnych wobec planowanym zmianom w siatce płac.
W czerwcu 2021 r. w całej Polsce ruszyły akcje protestacyjne pielęgniarek i położnych wobec planowanym zmianom w siatce płac.
Fot. Jacek Wykowski

Ile razy medycy wychodzili na ulice, trudno zliczyć. Protest na swoim koncie mają praktycznie wszystkie profesje znajdujące zatrudnienie w ochronie zdrowia - od lekarzy i pielęgniarek, przez diagnostów i elektroradiologów, po fizjoterapeutów.

Najbardziej spektakularne akcje w walce o swoje prawa miały chyba pielęgniarki. Do historii przeszedł ich strajk z grudnia 2000 r., w którym wzięło udział ponad dwieście szpitali, a ponad 500 pielęgniarek z Mazowsza rozpoczęło okupację Ministerstwa Zdrowia.

Kolejnym wydarzeniem, które odbiło się szerokim echem, było Białe Miasteczko (2007 r.) pod kancelarią ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego. Był jeden z najgłośniejszych protestów pracowniczych w Polsce po 1989 roku. Do protestujących przychodziły tłumy z całego kraju. Miasteczko próbowano nawet zlikwidować przy użyciu policji. Jego uczestnicy domagali się podwyżek wynagrodzeń i reformy opieki zdrowotnej oraz poprawy warunków pracy. Ostatecznie zostało zamknięte bez spełnienia tych postulatów.

Protesty przyjmowały różną formę. W styczniu 2012 roku ok. 3 tys. lekarzy, wypisując recepty, przestało określać poziom refundacji na wypisywane leki. Zamian stawiali pieczątki: "Refundacja do decyzji NFZ". W ten sposób manifestowali sprzeciw wobec przepisów ustawy refundacyjnej.

Bukiel: natychmiastowy rezultat dał jedynie protest głodowy rezydentów

O tym, czy warto protestować, rozmawiamy z „twarzami” najgłośniejszych manifestacji ostatnich lat.

Dr Krzysztof Bukiel, specjalista chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej, założyciel i przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (od 1991 do 2022), uczestnik i organizator wielu protestów, manifestacji, strajków (także głodowych i „pieczątkowych”), mówi:

– Nie wiem, czy droga protestu jest dobrym rozwiązaniem do tego, by reformować system ochrony zdrowia, ale w Polsce nie ma lepszego. Podkreśla, że - a przynajmniej jego dotychczasowe doświadczenia na to wskazują - ten sektor niewiele interesuje kolejne rządy. - O opiece zdrowotnej mówi się gdzieś przy okazji wieców wyborczych, ale zaraz po nich słuch po niej ginie. Ponieważ w praktycznie w każdym proteście chodzi o płace i warunki pracy, a te od lat wracają jak bumerang, to dowodzi, że system wciąż nie funkcjonuje dobrze - komentuje.

W ocenie Krzysztofa Bukiela tak naprawdę protesty były i są jedynym elementem, który zwracał i zwraca uwagę na bolączki systemu OZ. - W innym kraju takie wystąpienia, jakie bywały w Polsce, przyniosłyby rewolucję. U nas, jeżeli jakieś zmiany się pojawiły, to były niewielkie. Takie jak te związane z wynagrodzeniem personelu medycznego czy zwiększania nakładów na zdrowia - ocenia.

Jak przypomina nasz rozmówca, w 1999 roku pielęgniarki protestowały, aby otrzymać podwyżki płac, czego efektem była tzw. ustawa 203, gwarantująca zwiększenie wynagrodzeń. - Niby jakiś sukces, ale potem okazało się, że szpitale nie miały pieniędzy, żeby to regulować. Dziś mamy podobny problem z ustawą o minimalnym wynagrodzeniu, chociaż oczywiście przyniosła ona wzrost wynagrodzeń, dla wielu pracowników znaczący. Dalej jednak widzimy protesty i strajki, bo jest problem z wyegzekwowaniem tego, co wcześniej wynegocjowano - podsumowuje.

Dr Bukiel przyznaje, że zmieniać funkcjonowanie tego obszaru należałoby inaczej niż poprzez formę nacisku w postaci protestów. - Zresztą jak już mówiłem, większość protestów nie przyniosła istotnych zmian. Jedyny, który faktycznie natychmiast dał rezultat, to protest głodowy rezydentów. Oni wywalczy podwyżki, jakich oczekiwali. Późniejsze wystąpienia czy strajki pomogły wywalczyć coś na poziomie regionu czy szpitala. Jednak ogromna większość protestów to były takie małe kamyczki na drodze zmian. Oczywiście potrzebne, bo bez nich nie zmieniłoby się nic - kwituje.

Ile potrzeba protestów medyków, żeby wymienić żarówkę w szpitalu?

Gilbert Kolbe, magister pielęgniarstwa, rzecznik Białego Miasteczka 2.0, mówi:

– Ktoś kiedyś ironicznie zapytał, ile potrzeba protestów medyków, żeby wymienić żarówkę w szpitalu. To gorzki żart, ale niestety dobrze oddający sytuację w ochronie zdrowia. Dlaczego tak mówię? Bo tak naprawdę żaden z dotychczasowych protestów medyków nie został zwieńczony sukcesem. Protestujący nie osiągali celów, jakim byłoby spełnienie ich postulatów, ich interesy nadal nie są zabezpieczone - wskazuje Kolbe.

Dlaczego więc kolejne grupy jednak protestują? - Bo nie mają wyboru. Bo protestują, gdy widzą, że nie ma już miejsca na dialog, nie ma szans na inne dojście do celu, wobec tego chcą chociaż dać wyraz braku akceptacji na taką sytuację. Bo czasem warto walczyć, nawet gdy wiadomo, że się nie wygra. Można też wygrać wizerunkowo, kiedy problem zostaje zauważony i cieszy się społecznym poparciem - odpowiada.

Kolbe podkreśla, że dla środowiska każde takie wystąpienie to też moment formacyjny. Jak przyznaje, sam dzięki obecności w Białym Miasteczku zyskał wiele doświadczenia, kontaktów.

– Protesty w ochronie zdrowia będą dotąd, dokąd prawo będzie dziurawe, niejasne, rodzące społeczne niezadowolenie - przekonuje i dodaje, że chociaż płace w ochronie zdrowia się poprawiają, to wciąż nie zawsze są proporcjonalne do obciążeń i odpowiedzialności.

Dodaje: - Protest to też przejaw demokracji. Białe Miasteczko nie sprawiło, że nasze postulaty doczekały się realizacji. Tak naprawdę częściowo został rozwiązany jedynie ten dotyczący płac, i też nie na warunkach, jakich oczekiwaliśmy. Mimo to uważam, że był potrzebny - po to, żeby o ochronie zdrowia zrobiło się głośno, żeby Polacy usłyszeli, z czym mierzy się personel medyczny w codziennej pracy, jakie są bolączki systemu, które także mają wpływ na to, jak ten jest w stanie odpowiedzieć na potrzeby pacjentów. Trzeba pamiętać, że w tym proteście nie chodziło tylko o płace, ale przede wszystkim o bezpieczeństwo pracowników i pacjentów. Wielokrotnie będąc w Miasteczku doświadczaliśmy poparcia od zwykłych ludzi. Słyszeliśmy, że warto walczyć o własną godność, o szacunek do pracy, którą się wykonuje.

– Jestem przekonany, że w najbliższych tygodniach, miesiącach, jeszcze wiele razy usłyszymy głos protestujących medyków. Chociażby dlatego, że w lipcu minie rok od wejścia w życie ustawy o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia, a wielu pracodawców nadal nie respektuje jej zapisów. O tym należy głośno mówić, są rzeczy, o które warto walczyć - podsumowuje Kolbe.

PRZECZYTAJ TAKŻE: To będzie wiosna protestów. Po pielęgniarkach na ulice chcą wyjść terapeuci uzależnień

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.