Staż do lamusa [FELIETON Marka Stankiewicza]
Staż do lamusa [FELIETON Marka Stankiewicza]
W samym środku czwartej fali dostojne grono lekarskich magnificencji zdetonowało niewypał. Choć to figura retoryczna, w jednym zdaniu oddaje stan naszych wzajemnych relacji.

Zdaniem luminarzy polskiej nauki i dydaktyki, lekarski staż podyplomowy jest stratą cennego czasu. To magiczne myślenie wyraźnie przypadło do gustu włodarzom z ul. Miodowej, którzy chcieliby zamienić kształcenie lekarzy w ich produkcję. Przecież dopiero co przyjęto rozwiązania ustawowe reformujące staż. Wydawało się, że byłyby to zmiany na lepsze. Szkoda więc, że się ich nie doczekamy.
Już w 2010 r. ówczesna minister Ewa Kopacz wręcz po omacku próbowała majstrować przy tej ulotnej materii. Z tego eksperymentu, na szczęście, się wycofano. Zostały po nim zmarnowane lata bez racjonalnej reformy i ciągłe dreptanie w miejscu. Ministrowie zdrowia zawsze umilali wizerunek nowej władzy, która dziarsko zabierała się do stanowczych zmian. Megalomania i nadęty próżnością ton nie przystoi luminarzom medycyny. Mają oni przecież codziennie tysiące okazji do udowodnienia swojego przywództwa przy łóżku chorego. Szkoda, że nie wszyscy korzystają z tych sposobności. Chyba że chodzi o coś więcej niż kosmetykę i tradycyjne mieszanie herbaty bez cukru.
Nie sposób także przemilczeć faktu, że lekarza na stażu traktuje się często jak dopust boży czy piąte koło u wozu. Zapracowani i zaganiani specjaliści nie poświęcają zbytnio czasu lekarskiej młodzieży. Ale pozbawienie stażu studentów, którzy stracili przez pandemię zdolność praktycznego uczenia się medycyny, jest nieporozumieniem. Zastępowanie stażu wyłącznie centrami symulacji to niebezpieczna pułapka, ponieważ nawet najlepszy fantom nie zastąpi pacjenta, nie odwzoruje stresu i emocji, gdy łamie się krążenie i gdzie leje się krew.
Czyżby władza naprawdę spanikowała, iż za kilka lat będzie już tak głęboka degrengolada z kadrami, że pociągnie to za sobą skutki polityczne? Ze średnim wiekiem lekarzy 60 lat i pielęgniarek 52 lata, za 4-5 lat może być taka klapa, że zachwieje to sprawowaniem władzy. Mam wrażenie, że to dopiero wstęp do czekającego nas szaleństwa. Tak uzyskane prawo wykonywania zawodu przestałoby być uznawane na świecie. W USA, zanim rozpocznie się studia lekarskie, trzeba ukończyć studia pierwszego stopnia. Co w efekcie daje aż osiem lat.
Z roku na rok, a raczej z afery na aferę, potęguje się społeczne przekonanie, iż to właśnie na lekarzach ciąży moralne i prawne zobowiązanie do bycia na bieżąco z nowinkami wiedzy medycznej i świadczenia swych usług na najwyższym poziomie.
Kim więc powinien być dobry lekarz? Wszyscy zgodnym chórem odpowiadamy, że doskonałym i pokornym znawcą lekarskiego rzemiosła, ale przede wszystkim powinien mieć osobowość, empatię oraz talent do wspierania osób cierpiących. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że niemal każdy absolwent kierunku lekarskiego zaraz po otrzymaniu dyplomu nie ma wystarczających umiejętności do podjęcia pracy w warunkach pełnej odpowiedzialności za swoje zawodowe czynności.
Staż lekarski to czasem bolesne zderzenie młodego człowieka, naszpikowanego teorią, z realną medycyną o każdej porze dnia i nocy. To szansa na zweryfikowanie swoich marzeń o wyśnionej specjalizacji oraz krytycznej oceny swoich talentów i ukrytych słabości. Wyprawa na głęboką wodę nie zawsze kończy się szczęśliwie dla lekarskiego młokosa. Roczny staż bywa wówczas nieocenionym kołem ratunkowym, również w kwestii odpowiedzialności prawnej. Dziś młodzi szepczą między sobą, że rozpocząć specjalizację z ginekologii i położnictwa to tak, jakby zapisać się w kolejce na przesłuchanie do prokuratora. A chore dzieci po północy to niech sobie badają starsze lekarki przed emeryturą.
O poważnym niedostatku lekarzy w Polsce zadrukowano już tony papieru. Samorząd lekarski o nadchodzącym kryzysie kadrowym trąbił nie od sześciu lat, a nieustannie od przełomu ustrojowego. Przez ten czas niczego mądrego nie zrobiono. Zwiększanie miejsc na wydziałach lekarskich czy — jak obecnie chce rząd — nauczanie w ramach wyższych szkół zawodowych, to zwyczajne pikowanie na dno kształcenia. Wprowadzanie kuchennymi drzwiami lekarzy spoza Unii, bez weryfikacji wykształcenia, to czysta propaganda. Kształcenie lekarzy w trybie przyspieszonym, skracanie studiów przez fikcyjne zajęcia praktyczne na ostatnim roku, wzrost liczebności grup studenckich przy niewystarczającej liczebności kadry i bazy to tak, jakby ustawą skrócić ciążę o trymestr i liczyć na urodzenie zdrowego dziecka.
Ale komu w Polsce zależy na lekarzu o najwyższych kwalifikacjach? Bynajmniej nie dyrektorom powiatowych szpitali, którzy odmawiając lekarzom delegacji służbowych na konferencje szkoleniowe, dawno uznali, że dokształcanie to prywatna sprawa każdego lekarza. Kilkadziesiąt tysięcy lekarskich podpisów pod wnioskiem o dwutygodniowy płatny urlop szkoleniowy przed paroma laty porwały na strzępy sejmowe niszczarki.
Jeszcze niedawno kolegium rektorów przekonywało, że staż szpitalny pod okiem doświadczonych lekarzy będzie dobrym dopełnieniem studiów i przyczyni się do zmniejszenia liczby popełnionych błędów. I to się sprawdziło. Być może rozwój medycyny i konieczność dostosowania do niego edukacji medycznej sprawią, że kiedyś staż podyplomowy nie będzie już potrzebny, ale jeszcze nie teraz. Okres kształcenia warto skrócić, ale poprzez likwidację szóstego roku, który dubluje zajęcia praktyczne. Aktualnie szósty rok studiów to kiepska kalka stażu. Medycyna to praca zespołowa, ale również rzemiosło, którego trzeba nauczyć się od mistrza. Chyba że stać nas na to, żeby w naszej ochronie zdrowia zagościła bylejakość. Już widzę te wyższe stawki ubezpieczeń OC dla lekarzy bez stażu. Ale czy odszkodowanie naprawdę osłodzi pacjentom tragedie wynikłe z błędów?
Źródło: Puls Medycyny
W samym środku czwartej fali dostojne grono lekarskich magnificencji zdetonowało niewypał. Choć to figura retoryczna, w jednym zdaniu oddaje stan naszych wzajemnych relacji.
Marek StankiewiczFot. Archiwum
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach