Sama matura nie wystarczy [FELIETON Marka Stankiewicza]
Sama matura nie wystarczy [FELIETON Marka Stankiewicza]
Stagflacja, czyli recesja połączona z ogromną inflacją, właśnie chwyta nasze szpitale za gardło i na razie ani myśli popuścić swego morderczego uścisku. Rosnące stopy procentowe sprawiają, że zadłużenie placówek podniesie się jeszcze bardziej. Za chwilę okaże się, że największą zgryzotą dyrekcji szpitali jest utrzymanie temperatury w pomieszczeniach dla chorych na poziomie 22 st. C.

Jeśli nie rozstaniemy się z brakiem logiki, szacunku i elementarnej sprawiedliwości oraz nieszczerością i graniem na nosie pacjentom, to ustrojowe trofea trzech ostatnich dekad będą tylko nostalgicznym westchnieniem albo wręcz pluciem sobie w brodę.
Badania opinii publicznej pokazują, że społeczeństwo nie jest gotowe, by płacić wyższe podatki na ochronę zdrowia. Miliony uchodźców z Ukrainy sprawiły, że będzie jeszcze trudniej o kolejne nakłady na zdrowie, a mityczne 7 proc. PKB stanie się znów melodią iluzorycznej przyszłości.
Znaleźliśmy się zatem w klinczu, bo o ochronie zdrowia nie myśli się w odległej perspektywie czasowej. Jak długo jeszcze włodarze naszego kraju nie zechcą pojąć, że produkt szpitala to wyłącznie wysiłek intelektualny ludzi, a ich praca jest fundamentem systemu? To wiedza, doświadczenie i zdolność do pracy zespołowej, a nie surowce czy kosztowne technologie, przywracają chorym zdrowie, siłę i nadzieję. Ta praca ma tworzyć wspólnotę, a nie ją rozbijać. Wspólny wysiłek ma być źródłem satysfakcji, a nie udręki i pańszczyzny.
Praca zespołowa w medycynie jest niczym tango, do którego trzeba dwojga rytmicznie pląsających istot. Partnerstwo lekarzy i pielęgniarek w procesie terapeutycznym już dawno w medycynie zachodniej zastąpiło skostniały paternalizm, któremu kolejne kapliczki gotowi jesteśmy stawiać miedzy Bugiem a Odrą.
Wydumane partnerstwo może wykorzystać zarówno lekarz, uciekając od jakiejkolwiek odpowiedzialności za decyzje, jak i chory, który nie da sobie pomóc. Pomiędzy tymi skrajnymi postawami jest jednak cała galeria możliwości pośrednich. Dlaczego lekarska starszyzna jest ciągle tak mało wyrozumiała dla młodzieży i pomrukuje tu i ówdzie o jej rozbestwieniu, arogancji, pyszałkowatości i braku pokory? Czasem jedynie siwe skronie tych luminarzy powstrzymują mnie przed dokładnym określeniem, co o nich myślę.
Podobno starość we wszystko wierzy, wiek średni we wszystko wątpi, a młodość wszystko wie. Mam wrażenie, że młodość jest piękna nie dlatego, że pozwala robić głupstwa, ale dlatego, że daje czas, aby je naprawić.
Rozwarstwienie środowiska medycznego zatruwa atmosferę, niezbędną do sięgania po sukcesy. Tam, gdzie każdy swoją rzepkę skrobie i każdy chce mieć własny samorząd, tam prędzej czy później emocje wezmą górę nad rozumem. Żaden zawód medyczny nie może chełpliwie i dufnie domagać się dla siebie autonomii. Chojracki i krewki, a zarazem kontestatorski i pełen tupetu wobec medycyny, szalony pęd ku niezależności i braku kontroli niektórych zawodów nie umacnia partnerstwa w leczeniu ludzi, krzyczących o pomoc.
Megalomania i nadęty próżnością ton nie przystoi też lekarzom. Mają oni codziennie tysiące okazji do udowodnienia swojego przywództwa w medycynie. Szkoda, że nie wszyscy korzystają z tych sposobności. Jeszcze gorzej, gdy ich święte oburzenie z powodu pojawienia się konkurencji ma zasłonić niedostatki i poważne luki w ich wiedzy. Takie postawy oddalają systematycznie medyczne zawody od siebie. Ale to żadne przecież odkrycie, że polsko-polska wojenka dotarła również na rubież medyczną. Wystarczy jutro w drodze do pracy włączyć radio, aby odsłuchać odgłosy i echa kolejnej strzelaniny.
Receptą na brak lekarzy nie jest ich masowa produkcja w uczelniach, naprędce zmajstrowanych do tego celu. Przekonali się już o tym Hiszpanie, gdy po skokowym zwiększeniu liczby studentów medycyny drastycznie wzrosła emigracja. Dziś o kwalifikacji na studia medyczne decyduje konkurs świadectw maturalnych. Obecny system przygotowania do studiów lekarskich przypomina współczesny matriks. Już w liceum wyścig szczurów zaczyna przekraczać granice zdrowego rozsądku. Jak przyszły lekarz ma angażować się dla pacjenta, jeżeli od 15. roku życia był zmuszony do nauki jak cyborg do rozwiązywania testów?
Dziś znów coraz donośniej słychać, że sama matura nie wystarcza. Kandydata na wrażliwego lekarza powinno się zobaczyć na własne oczy, by się przekonać, czy to materiał na doskonałego i pokornego znawcę lekarskiego rzemiosła, ale przede wszystkim czy to ktoś, kto ma osobowość, empatię oraz talent do wspierania osób cierpiących. Tymczasem konkurencja do na wskroś humanistycznego zawodu sprowadziła się do wiedzy w dwóch przedmiotach, w dodatku ścisłych. Przypomina to próbę wyhodowania szybszego konia, nie biorąc pod uwagę wynalazku, jakim jest samochód.
Młodzi ludzie kończący studia lekarskie czy pielęgniarskie chcą przede wszystkim inwestować w siebie i praca za granicą stwarza im takie możliwości. Niemal gwarantuje przyzwoity standard życia z możliwością rozwoju zawodowego, ale i regeneracji sił. Nie można wymagać od kogoś, kto marzy o byciu psychiatrą, aby został chirurgiem. Emigracja kusi też obietnicą lepszej organizacji pracy, dobrą emeryturą i wyższym prestiżem zawodowym. Jest ucieczką od opresyjnej biurokracji, narzucanej przez NFZ, feudalnych stosunków w szpitalach, hejtu przepełnionego wyzwiskami od nieuków i konowałów, czy w końcu sytuacji politycznej. Bo jaką karierę w naszym kraju może zrobić lekarz, który chce się zajmować in vitro?
Jeśli młody człowiek ma postawić na szali dobro społeczne i własne, ma prawo wybrać swoją karierę, perspektywę rozwoju talentu, spełnienia zawodowych marzeń czy udanego życia rodzinnego. Bo nikt nie ma obowiązku życia heroicznego.
Źródło: Puls Medycyny
Stagflacja, czyli recesja połączona z ogromną inflacją, właśnie chwyta nasze szpitale za gardło i na razie ani myśli popuścić swego morderczego uścisku. Rosnące stopy procentowe sprawiają, że zadłużenie placówek podniesie się jeszcze bardziej. Za chwilę okaże się, że największą zgryzotą dyrekcji szpitali jest utrzymanie temperatury w pomieszczeniach dla chorych na poziomie 22 st. C.
Marek StankiewiczFot. Archiwum
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach