. Odsetek cięć cesarskich wzrasta w wielu krajach, nie jesteśmy więc odosobnieni. Przyczyny tej sytuacji upatruje się w modzie, światowym trendzie. Nawet Światowa Organizacja Zdrowia, która do niedawna zalecała, aby wskaźnik takich porodów nie przekraczał 15 proc., obecnie dopuszcza 20 proc.
Co powoduje Polkami, że chcą uniknąć naturalnego porodu. Czy tylko moda? Do niedawna krążyły straszne opowieści o scenach rozgrywających się na salach porodowych, o znieczulicy personelu medycznego na cierpienie rodzącej i powikłaniach okołoporodowych. Teraz tak już nie jest. Moja przyjaciółka nie pożycza już mężom koleżanek, którzy mają uczestniczyć w rodzinnym porodzie, koszulki z logo „TVN Uwaga”, by zapewnić wyjątkowe traktowanie na sali porodowej. Opieka jest coraz lepsza, więc dlaczego głównym wyznacznikiem jej jakości jest to, czy można sobie „załatwić” cesarskie cięcie. Czy kobiety boją się bólu, czy nie mają zaufania do lekarzy i nadal pokutuje mit, że poród naturalny jest bardziej niebezpieczny dla dziecka niż cesarka.
Środowisko położnicze przekonuje, że nic bardziej mylnego. „Dzieci urodzone przez cięcie cesarskie nie przechodzą naturalnej drogi stymulacji układu odpornościowego, są bardziej narażone na alergie, astmę, cukrzycę, a także uważa się, że taki poród jest czynnikiem rozwoju nowotworów” — mówi dr hab. n. med. Dorota Bomba-Opoń, kierownik Kliniki Położnictwa i Ginekologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Za przykład stawia się kraje skandynawskie, gdzie większość ciąż prowadzona jest przez położną i kobietom nawet nie przychodzi na myśl, że poród nie odbędzie się siłami natury. Niestety, różnimy się od Skandynawów. Mamy najgrubsze nastolatki w całej Europie, które gdy dochodzą do wieku rozrodczego są obarczone większym ryzykiem niepowodzeń położniczych, w tym cięć cesarskich. Zdaniem dr Doroty Bomby-Opoń, takie choroby, jak nadciśnienie czy cukrzyca nie występują w Skandynawii w takim odsetku jak w Polsce, a to też jest przyczyna wzrostu liczby cięć cesarskich. To, że nie możemy się porównywać do krajów skandynawskich, nie powinno nas jednak zwalniać by aspirować do takiego modelu.
Wiele zależy od edukacji. I tu jest rola lekarzy ginekologów, ale nie tylko. Zdaniem prof. Mirosława Wielgosia, konsultanta krajowego ds. perinatologii, potrzebna jest też większa odpowiedzialność lekarzy innych specjalizacji. Bo o ile wskazania ginekologiczne są jasne, o tyle jest jeszcze cała grupa wskazań pozapołożniczych — okulistycznych, ortopedycznych, neurologicznych, psychiatrycznych nawet laryngologicznych. Lekarz niebędący położnikiem, który określa wskazania do cięcia cesarskiego, nie ponosi za sam zabieg żadnej odpowiedzialności. „Dlatego staram się już od dłuższego czasu o wprowadzenie obowiązkowego wzoru karty konsultacji. Na tej karcie przy wskazaniu do cięcia cesarskiego z przyczyn pozapołożniczych lekarz innej specjalizacji powinien odpowiedzieć na jedno proste pytanie: jakie powikłanie — z jego punktu widzenia — może spowodować poród siłami natury” — proponuje prof. Wielgoś.
Aby przekonać przyszłe matki do naturalnego porodu, potrzebne są pieniądze na edukację. Tylko najpierw trzeba byłoby wydać na edukację młodych Polek, aby prowadziły zdrowy styl życia. Bo jeśli już będą chciały rodzić siłami natury, to aby nie przeszkodziły im w tym inne przeciwwskazania zdrowotne. Zdrowy styl życia z kolei wiąże się z lepszym statutem materialnym. Mam nieodparte wrażenie, że pępowina się zaciska i trzeba by zrobić cesarskie cięcie.
Małgorzata Konaszczuk,
zastępca redaktora naczelnego „Pulsu Medycyny”