Prof. Różański: nie może być sprawnie funkcjonującej opieki zdrowotnej bez interny
aktualizacja: 26-12-2022, 12:00
Jako konsultant krajowy w dziedzinie chorób wewnętrznych współpracuję blisko z Towarzystwem Internistów Polskich (TIP) i z przykrością stwierdzam, że w roku 2022 nie udało nam się zrealizować celów, jakie sobie założyliśmy - stwierdza prof. dr hab. n. med. Jacek Różański.

Naszym głównym zadaniem jest ratowanie polskiej interny, która od jakiegoś czasu upada. Od setek lat w każdej cywilizacji medycyna zachowawcza, będąca pramatką interny, była podstawą wiedzy o zdrowiu i chorobie człowieka. Specjalizacja z chorób wewnętrznych była i wciąż pozostaje podstawą systemu ochrony zdrowia na całym świecie. Nie może być sprawnie funkcjonującej opieki zdrowotnej bez interny.
Tymczasem u nas środowisko specjalistów chorób wewnętrznych bardzo zabolało, że podczas uroczystości wręczenia nagród Plebiscytu Medycznego Hipokrates 2022, które odbyło się na Zamku Królewskim w Warszawie 2 grudnia br. pod patronatem Ministerstwa Zdrowia oraz Narodowego Funduszu Medycznego, nie został nagrodzony żaden internista. Nie ma w tym konkursie kategorii Internista Roku. To świadczy o tym, jak postrzegana jest ta specjalizacja przez decydentów. Interna zanika — i jest to tragedia naszego systemu. Osoby rządzące przypominają sobie o niej tylko wtedy, kiedy coś się dzieje, czego przykładem była pandemia COVID-19. Wówczas to głównie oddziały chorób wewnętrznych były przekształcane w oddziały covidowe, to lekarze interniści szli w pierwszym szeregu walki.
Docenia się nas tylko w sytuacjach krytycznych
Ostatnio pojawiło się kolejne zagrożenie, mam nadzieję, że czysto teoretyczne, związane z możliwością katastrofy nuklearnej na terytorium Ukrainy. I w tym przypadku oddziały wewnętrzne są typowane do objęcia opieką potencjalnych chorych. To kolejny dowód na to, że kiedy sytuacja staje się krytyczna, wymagająca poświęcenia i szerokiej wiedzy medycznej, podstawę systemu stanowią specjaliści chorób wewnętrznych. Ci sami, o których zapomina się na co dzień.
W ubiegłym roku wspólnie z prof. Janem Duławą — prezesem Towarzystwa Internistów Polskich, a także dr. n. med. Markiem Stopińskim — konsultantem wojewódzkim w dziedzinie chorób wewnętrznych i prof. Krzysztofem Muchą — prezesem TIP na Mazowszu zawiązaliśmy nieformalną grupę, która próbowała przekonać Ministerstwo Zdrowia, Narodowy Fundusz Zdrowia oraz Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji do zmiany podejścia w zakresie finansowania interny. To, że procedury na oddziałach chorób wewnętrznych są niedoszacowane, wiadomo od dawna. W Polsce mało jest oddziałów internistycznych, które w ogóle się bilansują, a takich, które przynoszą zyski, prawdopodobnie nie ma. Może powstać zarzut, że specjaliści chorób wewnętrznych nie oszczędzają, nie zwracają uwagi na pierwiastek ekonomiczny, jednak prawda jest taka, że nasze usługi są źle wycenione.
Nierozwiązany problem wycen procedur internistycznych
Jako interniści musimy leczyć pacjentów w sposób holistyczny. Chory na oddziale wewnętrznym, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy mamy starzejące się społeczeństwo, charakteryzuje się tzw. współchorobowością. Rzadko ma 2-3 choroby, zwykle cierpi na 4-5 lub więcej. U takich pacjentów nie da się wyrównać jednego schorzenia bez leczenia pozostałych, co sprawia, że koszty diagnostyki i terapii rosną, bo w takiej sytuacji nie da się zapłacić tylko za jedną procedurę. Tak jak wspomniałem, próbowaliśmy przekonać do tego zarówno Ministerstwo Zdrowia, jak i Narodowy Fundusz Zdrowia. Proponowaliśmy rozwiązania, które z powodzeniem sprawdzają się w krajach Europy Zachodniej, chociażby w Niemczech czy Francji, ale na razie bez skutku. AOTMiT zakończył już wycenę procedur internistycznych, zwiększając ją w pewnym zakresie, co jednak nie zmienia nic w przypadku diagnostyki i terapii współchorobowości. Problem ten pozostaje nierozwiązany.
W ostatnich dniach otrzymałem do zaopiniowania, jak wielu konsultantów, rozporządzenie ministra zdrowia o specjalizacjach deficytowych. Ta lista się nie zmieniła, nadal obejmuje 20 specjalizacji, w tym choroby wewnętrzne. Niestety, nie idą za tym żadne konkretne działania, które mogłyby wzmocnić internę. Wciąż brakuje kadr. Dość duże kontrowersje w tym roku wzbudziła dystrybucja miejsc rezydenckich na oddziałach internistycznych. W całym kraju utworzono ich ok. 350. Mimo że to konsultanci wojewódzcy zgłaszają zapotrzebowanie na swoich obszarach, ich rozkład przez Ministerstwo Zdrowia wydaje się trochę chaotyczny. Dla przykładu: województwo podkarpackie otrzymało 59 miejsc, czyli najwięcej w Polsce. Nie widzę możliwości, aby zostały one wykorzystane. Z kolei w województwie lubuskim, gdzie niedobór internistów jest dramatyczny, utworzono ich zaledwie 6! Oczekiwalibyśmy większego wpływu środowiska na dystrybucję miejsc specjalizacyjnych.
Źródło: Puls Medycyny