Prof. Robert Flisiak: Amantadyna nie pomaga w zakażeniach koronawirusem SARS-CoV-2
"Nie ma żadnych podstaw merytorycznych ani naukowych do stosowania amantadyny w zakażeniach wywołanych przez koronawirusa SARS-CoV-2" – przekonuje prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Amantadyna, lek stosowany w leczeniu schorzeń neurologicznych. Oficjalnie jest wykorzystywany w leczeniu choroby Parkinsona, stwardnienia rozsianego oraz ostrego uszkodzenia mózgu. Jednak wykazuje także działanie przeciwwirusowe i może hamować zakażanie komórek układu oddechowego. Pojawiły się więc podejrzenia, że może być przydatna we wczesnych postaciach zakażenia wywołanego przez koronawirusy.

Amantadyna lekiem na COVID-19?
Niektórzy lekarze w Polsce twierdzą, że amantadyna jest pomocna w zmaganiach z chorobą COVID-19. Pulmonolog z Przemyśla, dr Włodzimierz Bodnar, zapewnia, że ma udokumentowanych ponad 100 przypadków wyleczeń z choroby COVID-19 przy użyciu tego leku.
Stwierdzenie to wywołało jednak wiele kontrowersji w środowisku medycznym. Amantadyna nie została umieszczona w najnowszych, trzecich już rekomendacjach Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych dotyczących leczenia choroby COVID-19, które zostały opublikowane 13 października 2020 r.
„Nie zrobiliśmy tego, ponieważ nie sądziliśmy, że będzie to potrzebne. Nie ma bowiem żadnych podstaw merytorycznych ani naukowych do stosowania amantadyny w zakażeniach wywołanych przez koronawirusa SARS-CoV-2” – przekonywał prof. dr. hab. n. med. Robert Flisiak, prezes Towarzystwa.
Specjalista, który jest kierownikiem Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, powiedział o tym podczas wirtualnej konferencji prasowej poświęconej chorobom zakaźnym w Polsce, w tym COVID-19.
Amantadyna - nie ma jednoznacznych dowodów, że pomaga chorym na COVID-19
Prof. Robert Flisiak zwrócił uwagę, że nie ma żadnych badań klinicznych dotyczących amantadyny, przeprowadzonych w sposób kontrolowany.
„Pojedyncze doniesienia pokazują jedynie chorych, którzy z dużym prawdopodobieństwem i tak by wyzdrowieli. Bo stadium bezobjawowe lub skąpoobjawowe wywołane przez koronawirusy SARS-CoV-2 występuje u 90 proc. wszystkich zakażonych, jawnych klinicznie” - wyjaśniał ekspert.
„Jeśli ktoś twierdzi, że przeleczył kilkudziesięciu chorych amantadyną i odniósł skutek - to jest wysokie prawdopodobieństwo, że w tej populacji taki sam efekt uzyskałby, nie stosując niczego” - dodał prof. Robert Flisiak
„Podkreślam: nie ma nawet przesłanek merytorycznych do tego, żeby stosować amantadynę. Podkreślam to ze względu na szerzące się dziwne promocje tego leku, który nie znalazł zastosowania również w grypie, o czym powinniśmy też pamiętać. Uznano, że w tej chorobie jest bardzo słabym lekiem i nie znajduje zastosowania od wielu lat” - podkreślił.
Leczenie COVID-19 jest na razie ograniczone
Prof. Flisiak przyznał, że możliwości leczenia zakażeń SARS-CoV-2 są na razie ograniczone.
„Nie ma w tej infekcji tak silnych leków przeciwwirusowych, jak przyzwyczaiły nas inne zakażenia, takie jak wirusy HIV czy HCV. Ale mamy pewne leki i narzędzia” - zapewnił ekspert.
Dodał, że zakażenie SARS-CoV-2 jest infekcją samoograniczającą się i na ogół kończy się po kilku dniach.
„To, co powoduje niebezpieczeństwo - to są następstwa tej infekcji wynikające z wniknięcia wirusa do dróg oddechowych i przemieszczenia się do pęcherzyków płucnych” - wytłumaczył.
Prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych podkreślił jednak, wymaga to zastosowania odpowiedniej terapii, w tym leków i podawania tlenu, co jest stosowane w szpitalach.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Poprawa dostępności remdesiviru. W listopadzie do Polski ma trafić 15 tys. dawek leku
FDA zatwierdziła remdesivir jako lek na COVID-19
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Zbigniew Wojtasiński/PAP/MJM