Prof. Matyja: nie wiemy, co kryje się w nowej wycenie “dobokaretki”
Coś mi się nie podoba w nowej wycenie “dobokaretki”. Nie wiemy, czy mieszczą się w niej wszystkie dodatki, które system ratownictwa otrzymywał, czy to są dodatkowe pieniądze - mówi prof. Andrzej Matyja.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, prof. Andrzej Matyja na antenie TVN24 odniósł się m.in. do nowej wyceny dobokaretki, zaproponowanej przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.
Jak wyjaśniał, trudno w tej chwili mówić o szczegółach dotyczących nowej wyceny “dobokaretki”.

Jakby nie liczyć, pieniądze na “dobokaretkę” się nie zgadzają
- Trzeba podkreślić, że tych pieniędzy nie otrzymują bezpośrednio ratownicy tylko pracodawcy. Nie jestem matematykiem, żeby to szczegółowo wyliczyć, coś mi się jednak nie podoba. Policzę to jako medyk a nie matematyk. Jeżeli mamy w Polsce 1600 karetek i jeśli policzymy tylko wzrost o 1000 zł na dobokaretkę to daje nam to kwotę 1,6 mln zł dziennie - wyliczał ekspert.
Dalej analizował: - Jeżeli policzymy to razy 30 miesięcznie i razy 3 miesiące, bo tyle mamy do końca roku, to jest ok, 160 mln zł a minister zdrowia zapowiedział, że będzie to kwota 60 mln zł. Minister jest ekonomistą i może lepiej umie liczyć. Mnie jednak, jako medykowi, wyszło to troszeczkę inaczej.
Podkreślił też, że główne pytanie jest takie: - Czy w tej kwocie tzw. ”dobokaretki“ mieszczą się wszystkie dodatki, które w tej chwili system ratownictwa otrzymywał, czy są to dodatkowe pieniądze? - Tego na dzisiaj, ani medycy, ani dyrektorzy szpitali nie wiedzą - wyjaśnił.
Nowa wycena “segreguje” ratowników
Prezes Matyja zwrócił tez uwagę na drugi element wystepujący w tej nowej wycenie. - W “dobokaretce” są pieniądze tylko dla ratowników pracujących w pogotowiach. Znów jest segregacja na lepszych i gorszych. Pominięto ogromna liczbę ratowników pracujących na SOR-ach - mówił.
Wyjaśnił: - To wygląda tak. Jest zapowiedziany protest w postaci zaburzeń wyjazdów karetek, no to Ministerstwo Zdrowia “ugasiło ognisko”. Przy okazji jednak zapomniało o ratownikach pracujących na SOR-ach. To jest taka polityka działająca na chwilę, z powodu zapowiedzianego protestu.
Wzrost wyceny nie wpłynie na odwołanie protestu
Szef NIL wyjaśnił też, że nie sądzi, iż zmiana w wycenie “dobokaretki” wpłynie na odwołanie protestu. Protest odbędzie się, nawet jeśli z dnia na dzień sytuacja finansowa pracowników medycznych ulegnie zmianie.
- Ten protest jest pewnego rodzaju symbolem, niezgodą na ignorowanie postulatów środowiska medycznego. Eskalacja napięć w środowisku medycznym jest olbrzymia. Wydaje mi się, że w tej chwili, w roku kolejnej fali pandemicznej, to takie działania tracą na ważności - oceniał działania resortu zdrowia i rządu z ostatniej chwili .
Dodał, że jeżeli pojawi się czwarta fala pandemii, a ona przypada na okres zwiększonej fali infekcji, wówczas może się okazać, że system ochrony zdrowia się załamie.
- Wtedy ta dostępność usług medycznych dla pacjentów covidowych będzie praktycznie niemożliwa. Już to przeżyliśmy i to doprowadziło do tych niepotrzebnych zgonów, zarówno pacjentów covidowych w liczbie powyżej 30 tys., ale także ponad 40 tys. więcej zgonów wśród osób niecovidowych - w stosunku do poprzedniego roku - podkreślił.
Próba zastąpienia ratownika strażakiem to jest kpina
Prof. Matyja odniósł się też do pytania prowadzącej rozmowę dotyczącego tego, czy można ratownika medycznego zastąpić jakimś innym ratownikiem, jak to sugerują rządzący.
- Nie chcę być prześmiewcę, ale to tak jakby komandosa zastąpił strażnik miejski - argumentował prof. Matyja.
Wyjaśniał: - Nie można mówić, że w centrum Warszawy ląduje helikopter ratowniczy, który ma swoje normalne działania. Ten helikopter mógłby ratować w tym czasie życie w wypadku na autostradzie, na obwodnicy warszawskiej. A był skierowany do zasłabnięcia czy zwykłego zachorowania. Tam powinna być karetka.
- To jest wprowadzanie w błąd społeczeństwa, że wszystko działa, nic się nie dzieje - mówił ekspert.
Podkreślił, że nie jest dobrze, kiedy do pracy nie wyjeżdża 25 proc. karetek. - Czy to jest normalne? To jest stan zagrożenia bezpieczeństwa życia i zdrowia naszych obywateli - podkreślił prof. Matyja.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Są nowe wyceny dobokaretki
Diagności: kwestia nowych współczynników pracy podzieliła środowisko
Źródło: Puls Medycyny