Prof. Maciej Kosieradzki: system jest coraz bardziej odporny na pandemiczne zawirowania
W momencie, kiedy epidemia chociaż trochę zaczyna odpuszczać, aktywność donacyjna natychmiast wraca na dawne, a nawet zwiększone obroty! Jest to nie tylko ogromnie optymistyczne, ale może świadczyć o jakiejś zmianie w postrzeganiu procedur transplantacyjnych - wskazuje prof. Maciej Kosieradzki.

Polska transplantologia powoli podnosi się po pierwszych falach pandemii, a już mamy kolejną. Obecnie jednak, w porównaniu z rokiem 2020, dużo więcej wiemy o wirusie SARS-CoV-2 (np. że ryzyko przeniesienia choroby z przeszczepianym narządem, przynajmniej z obszaru jamy brzusznej, jest marginalne) w związku z czym trochę odważniej podchodzimy do kwalifikacji dawców.
Tym, co odróżnia obecny dołek pandemiczny w transplantologii od poprzednich, które zdarzały się z powodów polityczno-prawno-publikacyjnych, jest również to, że teraz system nie znajduje się w zapaści, a w momencie, kiedy epidemia chociaż trochę zaczyna odpuszczać, aktywność donacyjna natychmiast wraca na dawne, a nawet zwiększone obroty! Jest to nie tylko ogromnie optymistyczne, ale może świadczyć o jakiejś zmianie w postrzeganiu procedur transplantacyjnych w szpitalach, z których pozyskujemy narządy.
Mimo to czwarta fala z pewnością będzie dla nas dotkliwa z powodu skończonego zasobu sił i środków. Fakt, że wirusa boimy się dużo mniej, czy że potrafimy stworzyć procedury umożliwiające działalność ośrodków transplantacyjnych w czasach pandemii, nie rozwiązuje wszystkich problemów. W szpitalu, gdzie pracuję, OIOM jest całkowicie zajęty, przy czym 75 proc. jego pacjentów stanowią chorzy z COVID-19. W związku z tym za każdym razem, gdy z ośrodka donacyjnego dostajemy ofertę narządu do przeszczepienia, zastanawiam się, jak duże szanse są na to, że mój chory po przeszczepieniu trafi na oddział intensywnej terapii.
Czy warto ryzykować w przypadku planowej operacji? A może przypadki szczególnie trudne, skomplikowane należy opóźniać, mimo że często pacjenci ich pilnie potrzebują? To są decyzje, które lekarze muszą podejmować każdego dnia, analizując zasoby, jakie posiadają i szacując ryzyko dla pacjenta. Jest to szczególnie trudne w sytuacji, gdy jesteśmy zdani sami na siebie, bez pomocy zarządzających opieką zdrowotną, którzy jednocześnie oczekują, że nie tylko poradzimy sobie z kolejną falą pandemii, ale również cała reszta usług medycznych będzie funkcjonowała bez zmian.
Niestety, to niemożliwe. Z pewnością będziemy mieli spadek liczby przeszczepień w szczycie każdej fali pandemii. Nie ma bowiem wystarczającej liczby lekarzy, pielęgniarek, salowych i sprzętu do tego, żeby wszystko funkcjonowało normalnie.
Fragment debaty “Transplantacje (wciąż zbyt rzadko) ratują życie”, poświęconej problemom medycznym i organizacyjnym polskiej transplantologii oraz wyzwaniom klinicznym, prawnym i etycznym związanym z procedurą transplantacyjną, która odbyła się w ramach 12. edycji konferencji „Polityka lekowa”.
Źródło: Puls Medycyny