Prof. Andrzej Matyja: Zdrowie żadnego obywatela nie powinno być warunkowane politycznie
„Życie jest krótkie i obfituje w tak różnorodne sytuacje, czasem nieprzewidywalne, że powinniśmy je przeżywać możliwie najintensywniej, abyśmy nie żałowali, że coś nam umknęło” - mówi prof. dr hab. n. med. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Jak będzie pan wspominać rok 2019?

Rok 2019, jak nigdy w 30-letniej historii odrodzonego samorządu, obfitował w znaczące deklaracje różnych sił politycznych, dotyczące ochrony zdrowia w Polsce. Oczywiście, wynikało to z toczącej się kampanii wyborczej, w której zdrowie było tematem wiodącym. Nagłośnienie problemu finansowania ochrony zdrowia w naszym kraju, zarówno przez koalicję rządzącą, jak i opozycję, świadczy o źle funkcjonującym systemie i konieczności jego natychmiastowej poprawy.
Rzeczywiście, dyskusja o kształcie ochrony zdrowia i konieczności reform toczy się w Polsce od 30 lat. Przez ten czas zmieniały się koncepcje i wciąż podejmowane są kolejne próby „uzdrowienia” systemu. Jak je pan ocenia?
Obecne kierownictwo Ministerstwa Zdrowia zrobiło wiele, niemniej jest to nadal kropla w morzu potrzeb. Od 30 lat każdy minister zdrowia ma własny, „najlepszy” pomysł na zmiany, stąd też żyjemy w okresie permanentnych reform, które są przeprowadzane „dla dobra pacjenta”. Tak naprawdę jednak nikt do tej pory nie przedstawił długoterminowej wizji naprawy ochrony zdrowia w Polsce. Z tego względu działania podejmowane przez te wszystkie lata nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, decyzje były i są niespójne, wymuszane politycznie i nie mają nic wspólnego z kompleksową naprawą systemu. Uważam, że podstawę reform powinny stanowić trzy fundamenty: zwiększenie finansowania ochrony zdrowia, poprawa organizacji i efektywności systemu, w tym zmniejszenie biurokracji, oraz działanie na rzecz odbudowywania kadr i bardziej racjonalnego wykorzystania ich potencjału. Dotyczy to nie tylko lekarzy, ale również pielęgniarek i pracowników innych zawodów medycznych.
Jakie problemy polskiego sektora zdrowia wymagają obecnie najpilniejszych działań ze strony rządu?
Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, gdyż ochrona zdrowia w Polsce to nie pojedynczy problem, ale ogrom problemów, które wymagają kompleksowego podejścia. Jest rzeczą zrozumiałą, że nie da się naprawić systemu z dnia na dzień. Wymaga to czasu, nakładów, ale przede wszystkim uznania (nie tylko deklaratywnego, ale faktycznego) ochrony zdrowia jako priorytetu działania każdego rządu. We współczesnym świecie największym wrogiem i zagrożeniem każdego obywatela nie jest potencjalny najeźdźca lecz choroba. Stąd też obowiązkiem rządzących jest zrobienie wszystkiego, by nie poddać się i nie przegrać z wrogiem. Przykładów jest wiele, chociażby ostatni wzrost zachorowań ze skutkiem śmiertelnym, spowodowany przez koronawirusa. Tymczasem zdrowie każdego obywatela, jako wartość najwyższa, nie powinno być warunkowane politycznie.
Jaka jest w tym rola samorządu lekarskiego?
Rolą samorządu zawodowego lekarzy jest przede wszystkim sprawowanie pieczy nad wykonywaniem zawodu w trosce o interes publiczny, w szczególności w celu zadbania o dobro pacjentów. W ostatnim czasie fundamentalne znaczenie ma dla nas projekt ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Reguluje on kwestie absolutnie kluczowe, takie jak: zasady i warunki dostępu do wykonywania zawodu lekarza i lekarza dentysty, odbywanie stażu podyplomowego czy kształcenie specjalizacyjne. Do projektu tego aktu prawnego wciąż zgłaszamy zastrzeżenia, ponieważ naszym zdaniem zaproponowane rozwiązania regulujące dopuszczanie do profesji nie dają rękojmi należytego wykonywania zawodu w Polsce. Może to być źródłem potencjalnego zagrożenie dla pacjentów, a tego wszyscy chcielibyśmy uniknąć. Jako samorząd lekarski czujemy się w obowiązku aktywnie uczestniczyć na każdym etapie prac nad zmianami w systemie opieki zdrowotnej.
Jest pan absolwentem Akademii Medycznej w Krakowie. Od kiedy wiedział pan, że chce zostać lekarzem?
Jestem lekarzem w pierwszym pokoleniu i pamiętam do dzisiaj, jaka to była nobilitacja społeczna zostać studentem medycyny, nie mając żadnego prekursora w rodzinie w tej dziedzinie. Tym bardziej, że studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Krakowie nie były łatwe, a dla młodego człowieka, w którego domu nie było tradycji lekarskich, wydawały się wręcz nieosiągalne. Marzyłem o tym, będąc już w liceum ogólnokształcącym w Oświęcimiu.
Czy to był wybór właściwy? Gdybym miał go dokonać ponownie, zdecydowałbym tak samo. Zawód lekarza, w szczególności specjalizacja chirurgiczna, to swojego rodzaju misja. Uczy służyć, pomagać i przynosi ogromną satysfakcję, gdy udaje się zwyciężyć z chorobą. Jednocześnie wiąże się z ogromnym szacunkiem i zaufaniem społecznym. Oczywiście, w żadnym zawodzie nie odnosi się samych sukcesów. Zdarzają się momenty zwątpienia, jednak każda porażka to także nauka na przyszłość.
Pana życie zawodowe wypełnione jest po brzegi: jest pan lekarzem, nauczycielem akademickim, a od 2018 roku stoi pan na czele Naczelnej Rady Lekarskiej…
To prawda, nie narzekam na brak zajęć. To, do czego się zobowiązałem, zawsze robię z dużym zaangażowaniem i poświęceniem. Praca chirurga uczy, że w życiu nie ma miejsca na bylejakość. W gruncie rzeczy jest ono bowiem krótkie i obfituje w tak różnorodne sytuacje, czasem nieprzewidywalne, że powinniśmy je przeżywać możliwie najintensywniej, abyśmy nie żałowali, że coś nam umknęło.
Znajduje pan czas na odpoczynek?
Tak, staram się, a najbardziej lubię odpoczywać wśród rodziny i przyjaciół. Gdyby nie najbliżsi - mama, żona, dzieci i najukochańsza wnuczka Misia - to życie nie miałoby takiego blasku. Chwile spędzane z nimi ładują we mnie akumulatory, dają siłę i pozwalają na dalsze poświęcanie się intensywnej pracy. Życzliwi przyjaciele mówią: „zwolnij, wyhamuj”. Ale czy to możliwe, gdy posiada się tę dominującą cechę w osobowości lekarskiej, która nie pozwala odmówić pomocy żadnemu potrzebującemu?
Co najbardziej ceni pan w ludziach, a czego nie lubi?
Cenię pogodę ducha, radość, uśmiech, życzliwość, szacunek dla innych, zwłaszcza chorych, a przede wszystkim dostrzeganie siebie w drugim człowieku. Nie lubię arogancji, buty, pewności siebie oraz nieliczenia się ze zdaniem innych.
Kto pana inspiruje, jest pana autorytetem?
W dobie niszczenia autorytetów coraz trudniej jest wskazać taką osobę. Dla mnie inspiracją zawsze byli i pozostaną rodzice. Zawodowo są też nimi ludzie, którzy są nie tylko dobrymi rzemieślnikami, ale przede wszystkim fantastycznymi, wspaniałymi artystami w swoim zawodzie. Rzemieślnik może być dobrym fachowcem, ale to sztuka czyni z niego mistrza.
Gdyby miał pan opisać się kilkoma słowami, to jak by one brzmiały?
Staram się być osobą o dużej empatii, zwłaszcza dla chorych, pracowitą i solidną, a także asertywną i komunikatywną.
Jakie ma pan plany, zarówno zawodowe, jak i osobiste, na rok 2020?
Zawodowo zamierzam dalej realizować podjęte zobowiązania samorządowe. Osobiście z radością czekam na narodziny kolejnej wnuczki.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Rozmawiała Katarzyna Matusewicz