Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska: przekazywanie rzetelnych informacji to moja misja i pasja

Rozmawiała Ewa Kurzyńska
opublikowano: 23-03-2022, 18:39

Ludzie często znajdują się między młotem a kowadłem, nie wiedzą, komu ufać. Brakuje wypowiedzi naukowców, którzy by obalali mity i uspokajali społeczeństwo – mówi prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska. – Działalność na forach społecznościowych zaczęłam w trakcie pandemii, gdy zauważyłam jak bardzo ludzie łakną wiedzy.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Prof. dr hab. n. med. Agnieszka Szuster-Ciesielska
Fot. Archiwum

Nieustannie promuje pani wiedzę na temat COVID-19. Misja edukacyjna zaczęła się wraz z pandemią?

Działalność na forach społecznościowych zaczęłam w trakcie pandemii, gdy zauważyłam jak bardzo ludzie łakną wiedzy. Drugim powodem była niezwykła aktywność osób przeciwnych szczepieniom, które rozsiewały fałszywe informacje. Te dwa czynniki spowodowały chęć reakcji. Z jednej strony na moim profilu na Facebooku propaguję szeroko pojętą wiedzę z zakresu immunologii, wirusologii, wakcynologii. Nie tylko komentuję bieżące wydarzenia, ale też staram się przekazywać wiedzę ogólną. Z drugiej strony – obnażam fałszywe i niebezpieczne treści, które są propagowane przez środowiska antyszczepionkowe.

Ludzie często znajdują się między młotem a kowadłem, nie wiedzą, komu ufać. Brakuje wypowiedzi naukowców, którzy by obalali mity i uspokajali społeczeństwo. Natomiast przed erą moich działań w social mediach byłam dość aktywna w propagowaniu wiedzy w tradycyjny sposób, angażowałam się w spotkania z różnymi środowiskami, wygłaszałam wykłady popularnonaukowe. Jednak korzysta-jąc z takich form przekazu, nie można mówić o szerokim oddziaływaniu, dlatego zdecydowałam się na obecność w mediach społecznościowych. Zainspirował mnie do tego m.in. mój kolega, wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, który utwierdził mnie w przekonaniu, że warto taką aktywność podjąć.

Pani profil na Facebooku obserwuje blisko 18 tys. użytkowników. Osoby promujące szczepienia, wiedzę na temat COVID-19 są często celem ataków środowisk antyszczepionkowych. Nie czuje pani z tego powodu czasami zniechęcenia?

Krytyka jest nieunikniona. To koszt, który każdy z nas, zajmujący się promocją wiedzy opartej na faktach naukowych, musi ponieść. Próby dyskredytacji, ataki – ja się z tym liczę. W niektórych sytuacjach staram się polemizować, ale niekiedy nie ma innej możliwości, jak zablokowanie takiej agresywnej osoby, by na mojej stronie nie umieszczała nieprawdziwych informacji. Staram się promować naukę, wiedzę opartą na faktach, natomiast nie dopuszczam, by na moim profilu ktoś umieszczał tzw. fake newsy czy treści budzące niepokój. Moja rola polega też na tym, żeby selekcjonować te wiadomości.

Jest pani bardzo aktywna zawodowo, jak zatem udaje się znaleźć czas na działalność społeczną, polemiki z oponentami, ale też na dyskusje z pacjentami złaknionymi fachowej wiedzy?

Muszę się przede wszystkim wywiązywać ze swoich obowiązków jako nauczyciel akademicki, ponieważ prowadzę wykłady ze studentami różnych kierunków. Ze swoim zespołem realizuję też projekt naukowy, ponadto jestem zastępcą dyrektora Instytutu Nauk Biologicznych, z czym wiąże się sporo pracy administracyjnej. Przy tym wszystkim podjęłam się działalności społecznej. Treści, które publikuję na Face-booku, to czubek góry lodowej, ponieważ muszę wiedzieć, o czym mówię. Dlatego sporo czasu poświęcam na wertowanie najnowszych publikacji, by potem przekazywać najbardziej aktualne, rzetelne i sprawdzone informacje. Gdyby nie moja pasja, trudno byłoby mi zna-leźć na to czas. To jednak mój cel, coś sprawiającego ogromną satysfakcję. Takie podejście pozwala mi inaczej gospodarować czasem.

Czy wie pani, ile osób udało się jej przekonać do szczepień przeciwko SARS-CoV-2 dzięki „niesieniu kaganka oświaty”?

Nie prowadzę takiej statystyki, ale każdego dnia otrzymuję przynajmniej kilka prywatnych informacji, poprzez komunikator na mojej stronie, z prośbami o poradę w sprawie szczepień. Część z nich to pytania do lekarza – ja nim nie jestem i w pewnych kwestiach nie mogę pomóc. Ale jeśli pytanie mieście się w zakresie moich kompetencji, zawsze staram się odpowiedzieć. Potem otrzymuję bardzo budujące wiadomości, słowa podziękowania za to, co robię, za rozwiewanie wątpliwości. Nie ukrywam, że dostaję także przykre wiadomości, ale – jak mówiłam wcześniej – to jest koszt, który muszę ponieść.

Jakie były pani zainteresowania naukowe przed erą pandemii COVID-19?

Moje naukowe zainteresowania ewoluowały wraz z potrzebami, które się pojawiały, ale zawsze koncentrowały się wokół człowieka, wo-kół chorób, które go dotykają. Na początku były to choroby związane z wątrobą, konkretnie niealkoholową chorobą wątroby rozwijają-cą się pod wpływem niewłaściwej diety. W tej chwili zajmuję się kwestią patofizjologii alergii i astmy oskrzelowej, które są wywołane przez mikroskopijne grzyby, do tej pory niebadane pod tym kątem. Są to dość unikatowe badania, które w efekcie mogą prowadzić do stworzenia nowych testów alergicznych. Byłyby one dołożone do palety już istniejących, aby stwierdzić, na co konkretnie jest dana osoba uczulona.

Czy misję edukacyjną zamierza pani kontynuować po pandemii?

Myślę, że tak. Bardzo się w to zaangażowałam, widzę potrzebę, aby promować postawy naukowe, rzetelną wiedzę. Na mojej stronie za-dawane są pytania świadczące o poważnych brakach, jeśli chodzi o wiedzę wirusologiczną, dotyczącą szczepionek czy układu odpornościowego. Staram się w krótkich artykułach przedstawiać pewne zagadnienia i wyjaśniać zawiłości. Planuję tę aktywność kontynuować, bo widzę taką potrzebę.

Zgodzi się pani ze stwierdzeniem, że w trakcie pandemii ludzkość nabrała szacunku do wirusów?

Nim SARS-CoV-2 zawojował świat, żyliśmy w przekonaniu, że jesteśmy bezpieczni, bo mamy higienę, leki, szczepionki, szpitale. Współczesna ludzkość do tej pory żyła w pewnego rodzaju bańce bezpieczeństwa. Najważniejsze choroby zakaźne zostały w większości opanowane z pomocą mniej lub bardziej skutecznych leków czy szczepień ochronnych. Niektóre choroby zostały eradykowane, jak ospa prawdziwa. Wybuch pandemii uświadomił ludziom, że nie żyjemy w izolacji, tylko w bliskim kontakcie z naturą i nawet przypadkowe działania mogą spowodować nałożenie się światów: zwierzęcego i człowieka. Może wówczas dojść do ingerencji drobnoustrojów, które do tej pory bytowały tylko u zwierząt, co niesie ze sobą poważne zagrożenia. Pandemia COVID-19 otworzyła oczy na te zagrożenia, nauczyła ludzkość, mam nadzieję, pewnej pokory. Przypomniała, że człowiek, wbrew pozorom, nie jest panem planety.

Co zdecydowało o wyborze takiej, a nie innej drogi? Skąd pomysł, by zająć się wirusologią i immunologią?

Kiedyś, w zamierzchłej przeszłości, moje zainteresowania koncentrowały się wokół człowieka, medycyny. Przy wyborze drogi życiowej wahałam się, czy iść na studia medyczne, czy uniwersyteckie. Na ostateczną decyzję wpłynęła moja nauczycielka biologii, która kończyła mikrobiologię w Lublinie. Była to osoba o ogromnej wiedzy i charyzmie, to wywarło na mnie wpływ. Kończąc szkołę średnią w Tarnowie, wybrałam właśnie Lublin i studia biologiczne na specjalizacji mikrobiologia. Tam związałam swoją przyszłość z najbardziej promedycznym, jak dla mnie, kierunkiem – wirusologią i immunologią i na tym polu realizuję się do dzisiaj.

O KIM MOWA

Prof. dr hab. n. biol. Agnieszka Szuster-Ciesielska jest specjalistą w dziedzinie wirusologii i immunologii w Katedrze Wirusologii i Immunologii Instytutu Nauk Biologicznych UMCS w Lublinie oraz zastępcą dyrektora tego Instytutu.

Źródło: Puls Medycyny

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.