Prof. Agata Szulc: nieleczona schizofrenia może skrócić życie nawet o kilkanaście lat

opublikowano: 14-06-2022, 16:16

Każdy kolejny epizod psychotyczny przebiega z reguły ostrzej i trwa dłużej, a także pogłębia uszkodzenie mózgu i zmniejsza szanse chorego na samodzielne i prawidłowe funkcjonowanie – mówi prof. Agata Szulc, kierownik Kliniki Psychiatrycznej Wydziału Nauki o Zdrowiu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Nieprawidłowo leczona schizofrenia jest chorobą śmiertelną – według różnych badań skraca życie chorego od kilku do nawet kilkunastu lat.
Fot. iStock

Puls Medycyny: Czy istnieją szacunkowe dane, na podstawie których można oszacować, ilu chorych na schizofrenię nie jest zdiagnozowanych i leczonych oraz jaki odsetek osób z postawionym rozpoznaniem rezygnuje z leczenia?

Prof. Agata Szulc: W 2019 r. Polskie Towarzystwo Psychiatryczne opublikowało raport „Schizofrenia z objawami negatywnymi. Obciążenie chorobą pacjentów i ich bliskich”. W ramach prac nad publikacją eksperci PTP zebrali i przeanalizowali dane pochodzące Narodowego Funduszu Zdrowia oraz od świadczeniodawców i lekarzy. Na tej podstawie oszacowano, że każdego roku w Polsce ok. 180 tysięcy osób korzysta ze świadczeń z zakresu diagnostyki i leczenia schizofrenii. Tymczasem rozpowszechnienie schizofrenii w polskiej populacji szacuje się na poziomie ok. 1 proc., co dawałoby ok. 380 tysięcy chorych. Można więc szacunkowo określić, że co najmniej połowa chorych na schizofrenię nie otrzymuje z różnych powodów leczenia.

Czy da się wskazać przyczyny braku współpracy ze strony pacjenta, szczególnie w obszarze farmakoterapii?

Niestety, znaczącym problemem w opiece nad pacjentami ze schizofrenią oraz w ogóle w psychiatrii i medycynie jest nieprzestrzeganie lekarskich zaleceń i nieprawidłowa współpraca na linii lekarz-chory, czego przejawem jest np. samowolne odstawianie leków. Często zdarza się więc, że po zakończeniu hospitalizacji pacjent wychodzi z oddziału w stabilnym stanie i dobrej formie, ale dosyć szybko odstawia bez konsultacji z psychiatrą farmakoterapię, co skutkuje szybkim nawrotem objawów. Na podstawie danych pochodzących z różnych źródeł szacuje się, że po pierwszym epizodzie psychotycznym nawet 50-60 proc. pacjentów rezygnuje z terapii. Psychiatrzy mają tutaj do wykonania ogromną pracę, by edukować chorych i ich rodziny oraz przekonać ich, że celem leczenia jest nie tylko doraźne ustabilizowanie stanu pacjenta, ale też utrzymanie go w remisji. Wymaga to długotrwałej farmakoterapii, która jest obarczona działaniami niepożądanymi. Należy to pacjentowi i jego rodzinie uświadomić i nauczyć chorego funkcjonować z działaniami ubocznymi terapii.

Odrębnym problemem pozostaje fakt, że spora część chorych w ogóle nie zgłasza się do psychiatry, przez co leczenia nie otrzymuje. Zdarza się tak w przypadku osób, których objawy nie są na tyle nasilone, by całkowicie uniemożliwiać im samodzielne życie, ale nieleczone znacząco obniżają jego jakość. Takie osoby są w stanie w miarę samodzielnie funkcjonować, ale na bardzo niskim poziomie. Przykładowo, rezygnują z nauki lub pracy, nierzadko wpadają w kryzys bezdomności, szczególnie jeśli brakuje im wsparcia i opieki najbliższych lub tracą je z powodu swoich objawów. Z powodu niezdiagnozowanej i nieleczonej schizofrenii nie funkcjonują więc optymalnie, ale z drugiej strony objawy te nie są na tyle nasilone, by stanowiły podstawę do kryzysowej interwencji. Taki stan może trwać latami, niemal całkowicie dezorganizując życie chorego, czego z powodu zaburzeń funkcji poznawczych pacjent może nie dostrzegać.

Oczywiście, nie brakuje też pacjentów, którzy po ustabilizowaniu stanu – i np. zakończeniu hospitalizacji po epizodzie psychotycznym – bez konsultacji z lekarzem zmniejszają dawki leków lub całkowicie je odstawiają. Z pewnością czynnikiem nie sprzyjającym compliance są działania uboczne leków wykorzystywanych w terapii schizofrenii, szczególnie tych starszej generacji. Wśród skutków ubocznych klasycznych leków należy wymienić m.in. te o charakterze neurologicznym, wzrost masy ciała czy nadmierną senność. Kolejnym powodem, dla którego pacjenci odstawiają leki, jest brak efektu terapeutycznego. W takich wypadkach chory zniechęca się i rezygnuje z farmakoterapii, zamiast zgłosić to lekarzowi, który mógłby zoptymalizować leczenie.

Plusem długodziałających leków przeciwpsychotycznych nowej generacji jest mniejsze ryzyko potencjalnych działań niepożądanych. Wygodniejsza dla pacjentów jest też forma ich podawania – nie zażywa się ich doustne w postaci tabletki, ale podaje w formie iniekcji. Początkowo pacjent stawia się w tym celu w szpitalu raz na miesiąc. Z czasem częstotliwość przyjmowania iniekcji jest coraz rzadsza i spada do jednej na sześć miesięcy. Niestety, dziś w Polsce leczonych lekami długodziałającymi pozostaje tylko ok. 10 proc. chorych. Dla porównania w innych krajach Europy odsetek ten dochodzi nawet do 50 proc.

Jakie konsekwencje dla zdrowia i funkcjonowania społecznego chorego niesie ze sobą nieleczona lub nieprawidłowo leczona schizofrenia?

Nieprawidłowo leczona schizofrenia jest chorobą śmiertelną – według różnych badań skraca życie chorego od kilku do nawet kilkunastu lat. Każdy kolejny epizod psychotyczny przebiega z reguły ostrzej i trwa dłużej, a także pogłębia uszkodzenie mózgu i zmniejsza szanse chorego na samodzielne i prawidłowe funkcjonowanie. Znacznie pogarsza więc rokowanie chorego. Ze względów etycznych brakuje badań, które dawałyby precyzyjną odpowiedź na pytanie, co ma na funkcjonowanie mózgu chorego mniej korzystny wpływ: działania niepożądane leków (szczególnie tych starszych generacji) czy brak terapii.

Psychologia i psychiatria
Specjalistyczny newsletter przygotowywany przez ekspertów
ZAPISZ MNIE
×
Psychologia i psychiatria
Wysyłany raz w miesiącu
Specjalistyczny newsletter przygotowywany przez ekspertów
ZAPISZ MNIE
Administratorem Twoich danych jest Bonnier Healthcare Polska.

Dlatego tak ważne jest możliwie jak najszybsze włączenie efektywnego leczenia. Oczywiście, jak wspomniałam, farmakoterapia wiąże się z działaniami niepożądanymi, ale dziś psychiatra jest w stanie właściwie je kontrolować. Mimo skutków ubocznych, leczenie niesie ze sobą niezaprzeczalną poprawę codziennego funkcjonowania chorego oraz poprawę stanu jego zdrowia psychicznego i somatycznego. Chciałabym bowiem zwrócić uwagę, że pacjenci psychiatryczni obarczeni są z reguły wyższym ryzykiem schorzeń somatycznych – np. chorób sercowo-naczyniowych – niż osoby z populacji ogólnej.

Czy istnieją takie formy leczenia, które w sposób skuteczny i bezpieczny są w stanie zastąpić farmakoterapię? Czy np. psychoterapia jest jedynie leczeniem wspomagającym farmakologię? Dziś obserwuje się w zdrowiu publicznym rosnący sceptycyzm wobec tradycyjnej medycyny.

Podstawą leczenia pozostaje farmakoterapia, choć oczywiście metody takie jak psychoterapia, terapia rodzinna czy psychoedukacja są jej znakomitym wsparciem i uzupełnieniem i jako takie są wskazane. Warto jednak uświadomić sobie, że często, aby ich włączenie było w ogóle możliwe, w pierwszym kroku należy ustabilizować stan pacjenta po epizodzie psychotycznym, a to niestety bez farmakoterapii jest trudne, jeśli nie niemożliwe. Co więcej, istnieją dane, które potwierdzają neuroprotekcyjne działanie leków przeciwpsychotycznych.

Niestety, farmakoterapia w przebiegu zaburzeń psychicznych, nie tylko schizofrenii, nadal posiada negatywne konotacje, choć przecież jej cel jest taki sam jak w przypadku leczenia chorób somatycznych jak np. cukrzyca – wydłużenie życia i poprawa jego jakości. Co ciekawe, wielu chorych odmawia przyjmowania leków psychiatrycznych, choć jednocześnie w ramach samoleczenia sięga po różne preparaty czy suplementy, które także nieprawidłowo przyjmowane mogą nieść ze sobą działania niepożądane.

Jak często zdarza się, że rodzina pacjenta ingeruje w proces leczenia lub wypiera chorobę? Jak radzić sobie w takich sytuacjach?

Pierwsze epizody psychotyczne w przebiegu schizofrenii zazwyczaj pojawiają się u osób 20-30 letnich, nadal silnie związanych z rodziną, a szczególnie rodzicami. Często pierwszą reakcją bliskich na manifestowane objawy jest zaprzeczenie lub wyparcie diagnozy. Rodzice szukają przyczyn np. w trudnych doświadczeniach, jakie spotkały młodego człowieka. W większości przypadków to jednak szybko mija w obliczu zaostrzenia stanu pacjenta.

Idealnie byłoby, gdyby rodzina aktywnie wspierała chorego w procesie leczenia. Niestety, zdarza się, że ingerencja rodziny ma negatywny charakter. Z mojej praktyki wynika jednak, że im dłużej trwa choroba, tym bardziej dezorganizuje życie pacjenta i jego najbliższych. Wówczas łatwiej jest pokonać początkowy sceptycyzm rodziny i chorego i przekonać ich do włączenia farmakoterapii. Gdy okazuje się ona skuteczna i bliscy widzą poprawę stanu chorego i jego funkcjonowania, wtedy ich początkowe wątpliwości mijają.

Bardzo rzadko zdarza się, że rodzina, ingerując w proces leczenia, działa na szkodę pacjenta, np. przekonując go do odstawienia leków lub uniemożliwiając ich przyjmowanie. W takich wypadkach można rozważyć działania prawne i wniesienie sprawy do sądu rodzinnego, ale w praktyce lekarze i podmioty lecznicze decydują się na to rzadko, ponieważ to długotrwały proces.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Prof. Agata Szulc: ciąża w przebiegu ChAD nie musi być powodem przerwania farmakoterapii

Choroby układu sercowo-naczyniowego i zaburzenia psychiczne - trudne połączenie w praktyce klinicznej

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.