Potrzebujemy odbudowy wizerunku lekarza rodzinnego jako specjalisty
Pytanie: „kto przyjdzie po nas?” nieustannie powraca na usta Bożeny Janickiej, przewodniczącej Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. W rozmowie z „Pulsem Medycyny” ujawnia kulisy rozmów między lekarzami rodzinnymi a Narodowym Funduszem Zdrowia oraz komentuje pomysł zwiększenia dostępu do poz pediatrom i internistom.
Jakich zmian w poz oczekują lekarze rodzinni w związku z podejmowanymi przez Ministerstwo Zdrowia działaniami poprawiającymi funkcjonowanie opieki zdrowotnej?
Działania ministerstwa w odniesieniu do poz powinny dotyczyć dwóch obszarów. Pierwszy z nich to rozwiązanie problemu długich kolejek do lekarzy. W tej kwestii zdanie lekarzy rodzinnych od kilku lat nie ulega zmianie: uważamy, że należy rozszerzyć zakres diagnostyczno-terapeutyczny w podstawowej opiece zdrowotnej. Wiąże się to ze zmianą prawa w dziedzinie badań diagnostycznych i rozszerzenia ich katalogu w poz, a jednocześnie ze wzrostem nakładów finansowych.
Kolejnym pomysłem jest tzw. szybka ścieżka porady specjalistycznej. Lekarze podkreślają konieczność szybszej diagnostyki pacjentów i sprawniejszego podjęcia leczenia. Do poradni specjalistycznych powinni trafiać pacjenci już zdiagnozowani, chorzy przewlekle, którzy mają wdrożone leczenie. „Szybka ścieżka” powinna idealnie korespondować z ministerialnym założeniem skrócenia kolejek do specjalistów.
Drugą kwestią wymagającą zmian w związku z sytuacją poz jest liczba miejsc rezydenckich przyznanych na szkolenia specjalizacyjne dla lekarzy rodzinnych. Ogłoszony ostatnio nabór wiosenny zaskoczył nas i rozczarował. Jako środowisko jesteśmy zdruzgotani. Mimo naszych alarmujących apeli, iż średnia wieku lekarzy poz znacznie przekracza 60. rok życia, ministerstwo przygotowało jedynie 16 miejsc rezydenckich na cały kraj. Oznacza to, że za 4 lata będziemy mieli zaledwie po jedynym nowo wyszkolonym lekarzu rodzinnym w województwie. Zasadne wydają się więc pytania wystosowane do MZ przez lekarzy rodzinnych: Kto przyjdzie po nas? Kto będzie leczyć Polaków za 5-10 lat?
Co jest największą bolączką w kreowaniu polityki zdrowotnej?
Najbardziej przerażający jest brak długofalowej strategii działania, którą zastępują kadencyjność i względy polityczne. Kadencyjność objawia się tym, że podejmowane decyzje mają pozwolić na utrzymanie się u władzy przez kadencję wyborczą. Natomiast polityczność w tym się przejawia, że każda kolejna ekipa rządząca niweczy dokonania poprzedniej, bez względu na to, czy jej działania były słuszne, czy nie.
Oprócz długookresowej polityki zdrowotnej, brakuje nam rzetelnie opracowanych procedur dotyczących kadr, postępowania medycznego i szeroko rozumianego długofalowego działania systemu ochrony zdrowia.
Jak układa się współpraca PPOZ z Narodowym Funduszem Zdrowia? W jakich obszarach lekarze rodzinni mogą wspierać płatnika?
Narodowy Fundusz Zdrowia podjął z nami rozmowy na temat ewentualnego rozszerzenia zakresu diagnostyczno-terapeutycznego w ramach podstawowej opieki zdrowotnej. Jesteśmy już po drugim spotkaniu z władzami NFZ (12 lutego br.), w trakcie którego przedstawiono nam dane dotyczące najbardziej problematycznych zakresów działania poradni specjalistycznych (AOS), bo generujących najdłuższe kolejki.
NFZ wyselekcjonował dziesięć takich poradni. Ku naszemu zaskoczeniu na pierwszym miejscu znalazła się poradnia okulistyczna, do której w kolejkach oczekuje ponad 300 tys. pacjentów. Na kolejnych miejscach uplasowały się poradnie: neurologiczna (156 tys. oczekujących), chirurgii urazowo-ortopedycznej, kardiologiczna, dermatologiczna, ginekologiczno-położnicza, pracownia tomografii komputerowej, oraz poradnie otolaryngologiczna, urologiczna i endokrynologiczna. W tych najbardziej drażliwych obszarach wspólne działania NFZ i lekarzy poz pozwolą na uproszczenie procedur oraz ułatwienie pacjentom dostępu do leczenia i badań diagnostycznych.
NFZ przedstawił nam także analizy dotyczące wykonywanych procedur w wymienionych wyżej poradniach. Ku naszemu zadowoleniu część z nich pokrywa się z tymi, które środowisko lekarzy rodzinnych wskazywało jako możliwe do wykonywania w ramach poz.
Jaki jest dalszy plan współdziałania?
W trakcie kolejnego spotkania w NFZ (5 marca — przyp. red.) oczekuje się od nas wskazania, czy w tych zakresach lekarze poz mogą przejąć część zadań. Przygotowane przez nas zbieżne procedury będą następnie poddawane w NFZ analizie ekonomiczno-organizacyjnej, tj. w jakim zakresie i ile pieniędzy płatnik będzie mógł na nie przeznaczyć w ramach finansowania podstawowej opieki zdrowotnej.
Ostatecznie propozycje te trafią do Ministerstwa Zdrowia, gdyż będą musiały znaleźć swoje odzwierciedlenie w stosownych aktach prawnych oraz potwierdzenie finansowania z budżetu państwa. Liczymy, że do września NFZ będzie mógł na tej podstawie zaproponować zmiany od 2015 roku.
Zasygnalizowano nam również, że toczą się prace nad pakietem onkologicznym, nie przedstawiając jednak konkretnych materiałów. Nie wiemy zatem, jak w planach ministerstwa miałaby wyglądać opieka nad pacjentem onkologicznym w poz. Wiadomo tylko, że decydenci chcą, by w leczeniu onkologicznym, przede wszystkim w kontroli pacjentów wyleczonych, w większym zakresie uczestniczyli lekarze rodzinni.
O tym pomyśle było głośno w trakcie obchodów Światowego Dnia Walki z Rakiem. Wówczas prof. Krzysztof Składowski podkreślał, że lekarze poz są w dziedzinie onkologii ubezwłasnowolnieni przez obowiązujące przepisy. Pacjenci zaś widząc, że nie mogą od lekarza rodzinnego otrzymać skierowania na najprostszą diagnostykę, tracą do niego zaufanie. Czy zgadza się pani z opinią, że należy przywrócić pacjentom onkologicznym zaufanie do lekarzy rodzinnych?
Myślę, że konieczna jest pilna odnowa w myśleniu o podstawowej opiece zdrowotnej i lekarzach rodzinnych funkcjonujących w tym systemie. Lekarz poz to również specjalista! Od lat jest to pomijane i w efekcie pacjenci mają wrażenie, że nie są wystarczająco zabezpieczani przez lekarzy poz. Dlatego potrzeba nam odbudowy wizerunku lekarza rodzinnego jako specjalisty w szerokim zakresie, który może prowadzić zarówno pierwszą diagnostykę, jak i podejmować dalsze decyzje dotyczące ścieżki leczenia pacjenta. Musimy wzmacniać pozycję poz jako podstawowego obszaru całego systemu ochrony zdrowia.
Niedawno Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego zwrócił się z apelem do marszałek Sejmu i członków Komisji Zdrowia Sejmu RP o przyspieszenie prac nad nowelizacją ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, która zagwarantowałaby większy dostęp pediatrów i internistów do pracy w poz. Jak lekarze rodzinni oceniają ten pomysł?
Przykro mi to mówić, ale opinia publiczna została nieco zmanipulowana. Nieprawdą jest bowiem szeroko powtarzane w mediach stwierdzenie, że „pediatrzy i interniści muszą zostać przywróceni do poz”. Realia są takie, że poz w dużej części opiera się na pediatrach — na 24 tysiące lekarzy z deklaracjami 7 tysięcy to pediatrzy. Osobiście jestem lekarzem specjalistą II stopnia zarówno z pediatrii, jak i z medycyny rodzinnej. Żaden z lekarzy rodzinnych, który wcześniej zdobył specjalizację z pediatrii, nie przestał być pediatrą!
Inną kwestią jest to, czy realnie potrzebujemy dodatkowych pediatrów w ramach systemu poz. Jeśli przeliczymy liczebność pacjentów w wieku rozwojowym na liczbę lekarzy pediatrów już obecnych w poz, to okaże się że na jednego lekarza przypada tysiąc pacjentów. Oczywiście widzimy problem braku lekarzy medycyny rodzinnej ze specjalizacją z pediatrii w każdej placówce ochrony zdrowia, ale nawet to będzie trudne do osiągnięcia. Wszystkich pediatrów w Polsce mamy około 14 tys. Warto zatem zadać sobie pytanie, co stanie się ze szpitalnymi oddziałami dziecięcymi, gdy zabierzemy z nich pediatrów na tzw. pierwszą linię do poz? Jestem przekonana, że lekarz rodzinny, szkolący się uczciwie przez 4 lata, jest świetnie przygotowanym specjalistą także w medycynie wieku rozwojowego.
Warto wziąć pod uwagę jeszcze jeden aspekt — wprowadzenie do poz lekarzy pediatrów oraz internistów, których uprawnienia będą ograniczone do określonych grup pacjentów (dzieci i dorosłych), podwaja obsadę lekarską w każdej placówce, co dodatkowo podnosi koszty świadczeń poz. Obecnie lekarz rodzinny zajmuje się kompleksowo całą rodziną — od niemowlęcia po pradziadków. Mamy za mało lekarzy, by w taki sposób atomizować system ochrony zdrowia. Co więcej, z własnego doświadczenia mogę zapewnić, że mając II stopień specjalizacji z pediatrii nie wykorzystuję w poz nawet połowy ze swojej wiedzy. Tym bardziej więc jestem przekonana, że lekarze pediatrzy, szczególnie specjaliści w wąskich obszarach, są potrzebni w szpitalach.
Ilu obecnie lekarzy rodzinnych praktykuje na terenie Polski i jakie są możliwości odwrócenia negatywnej tendencji starzenia się tej kadry?
Zarówno środowisko lekarzy rodzinnych, jak i samorząd lekarski oraz lekarze pracujący w szpitalach zauważają problem starzejącej się kadry medycznej. Oczywiście są dziedziny traktowane przez resort zdrowia priorytetowo, np. kardiologia, która otrzyma duży zastrzyk młodych lekarzy.
W podstawowej opiece zdrowotnej borykamy się z dwoma problemami: pierwszy to średnia wieku lekarzy rodzinnych, a drugi to nierównomierne ich rozmieszczenie. O ile w dużych miastach dostęp do lekarzy rodzinnych nie stanowi większego problemu, o tyle w małych miejscowościach czy ośrodkach gminnych jest on naprawdę utrudniony. Na dzień dzisiejszy w poz pracuje 24 tysiące lekarzy. W mojej ocenie, to zdecydowanie za mało. W efekcie mamy na terenie Polski obszary, gdzie na jednego lekarza przypada nie 2,7 tys. pacjentów (zalecane przez NFZ), ale 3,5-4 tys. pacjentów.
Gdy w latach 90. zaczynaliśmy reformę zdrowia i powstawały podwaliny podstawowej opieki zdrowotnej, na jednego lekarza przypadało 2,5 tys. pacjentów, ale docelowo w ciągu 10-15 lat mieliśmy dojść do standardów europejskich i liczby 1,5 tys. pacjentów na lekarza w poz. Nie dość, że proporcji tej nie poprawiliśmy, to jeszcze odnotowujemy dziś białe plamy na mapie podstawowej opieki zdrowotnej. W dodatku w ciągu najbliższych 4 lat poz zasili zaledwie 15 000 aktualnie szkolących się rezydentów. A system poz powinno, według naszych szacunków, zasilić co najmniej 10 razy tyle. Jak zmienić tę sytuację? Przede wszystkim zwiększyć liczebność kadry medycznej. Ministerstwo Zdrowia powinno zwiększyć limity przyjęć na studia medyczne oraz liczbę miejsc na szkolenia specjalistyczne. Musimy szybko reagować, szczególnie że Polska jest jednym z dwóch europejskich państw, które notują ujemny przyrost liczby lekarzy.
O kim mowa
Bożena Janicka
Lekarka ze specjalizacją I i II stopnia z pediatrii oraz II stopnia z medycyny rodzinnej, ukończyła Śląską Akademię Medyczną w Zabrzu. Zaangażowana od 2003 roku w działania Federacji Porozumienie Zielonogórskie. W marcu 2011 roku stanęła na czele Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, które powstało z Wielkopolskiego Porozumienia Zielonogórskiego po jego wystąpieniu z federacji.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Rozmawiała Marta Markiewicz