Ostrzej, ale bez skalpela: Ręce medyków zwisają z pokładu
Ostrzej, ale bez skalpela: Ręce medyków zwisają z pokładu
Z apelem o „wszystkie ręce na pokład” zwrócił się Adam Niedzielski, przejmując stery po Łukaszu Szumowskim w Ministerstwie Zdrowia. To pierwszy od kilkunastu lat szef tego resortu, który nie jest lekarzem, ale menedżerem. Pewnie dlatego nie zauważył, że spracowane ręce lekarzy i pielęgniarek od dawien dawna szorują ten przysłowiowy pokład. Tanio i łatwo było oklaskiwać w mediach tych, którzy z narażeniem życia walczyli i zginęli z COVID-19.
Niestety, w partyjnych sejfach zabrakło i nadal nie ma gotowych projektów rozporządzeń dotyczących zmiany na lepsze w opiece zdrowotnej. Za każdym razem, gdy zmienia się władza, trwa zabawna łapanka na stanowisko ministra zdrowia. Szefowie tego resortu zawsze umilali wizerunek nowej władzy, która dziarsko zabierała się do stanowczych przekształceń. Owszem, cieszyli się środowiskowym prestiżem, ale realnymi politycznymi wpływami i możliwościami już prawie nigdy.
Mówi się teraz: świadczeniodawca zamiast lekarz, świadczeniobiorca zamiast pacjent, rynek zdrowia zamiast ochrona zdrowia, kontrakt zamiast umowa o pracę z lekarzem. Zamiast danych epidemiologicznych występuje koszyk świadczeń, zamiast badań i zabiegów są procedury medyczne, zamiast ofiarnego służenia ludziom w chorobie mamy nadwykonania, zamiast izby przyjęć jest SOR, zamiast wystawiania recept — ich wypisywanie, a zamiast specjalizacji — certyfikaty umiejętności.

Zdawałoby się, że po kilkunastu latach takiej tresury frazeologicznej system ochrony zdrowia będzie funkcjonował doskonale. Okazuje się, że semantyka niejednego już polityka odarła ze złudzeń i zwyczajnie zapędziła w kozi róg. Różnica między semantyką a polityką polega na tym, że semantyka zajmuje się analizą prawdziwych znaczeń wyrazów. Tymczasem polityka lubuje się w nadawaniu słowom znaczeń dotąd nieznanych, ale za to skutecznych wytrychów do udowodnienia swoich, często pokrętnych teorii. Niestety, musimy z tym żyć.
Medycyna tylko z pozoru przypomina politykę. To nie jest żadna kasta, której w głowach siedzi jedynie obrona swoich przywilejów. Tu nie rozstrzyga się ludzkich problemów niezawisłą decyzją jednego człowieka. Co więcej, medycyna nie doczekała się immunitetu. Może nawet i dobrze! To jest po prostu zespołowa praca i wysiłek przedstawicieli wielu zawodów, gotowych wykonać każde zadanie bez żadnego zbędnego gadania.
Nie mam ambicji bycia złym wieszczem. Ani nie czerpię satysfakcji z krytykowania ludzi władzy. Ale pandemia to nie jest niewinna zabawa w chowanego. Bo na oczach całego świata nie da się dziś schować niedostatków fachowych kadr medycznych ani ofiar tych wieloletnich zaniedbań. Ani zwalić winy na poprzedników, którzy rozpierzchli się po Europie. Nie da się ściemniać, gdy jedna pielęgniarka na nocnym dyżurze ma ogarnąć szpitalny oddział zabiegowy. Polska jest jednym z niewielu państw, które swojego podatnika systematycznie spychają do prywatnych świadczeń, czyli narażają go na wydatki z własnej kieszeni. Bezczelnie kasując jego tzw. ubezpieczenie zdrowotne. Nie da się również zadekretować końca epidemii tylko po to, by starszych, skołowanych medialnie ludzi zwabić kłamstwem do urn wyborczych. To tylko część grzechów każdej władzy, która zawsze tak jakoś na później odkłada swój rachunek sumienia.
System leczenia ludzi to setki splotów bardziej kunsztownych niż węzeł króla Gordiosa. Żadne cząstkowe reformy nic tu nie dadzą. Ten węzeł trzeba przeciąć. I lecząca ręka nie ma prawa zadrżeć. Bądźmy dobrej myśli, ale z oczami otwartymi na świat! Byle nie na jego zaścianek.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Marek Stankiewicz
Z apelem o „wszystkie ręce na pokład” zwrócił się Adam Niedzielski, przejmując stery po Łukaszu Szumowskim w Ministerstwie Zdrowia. To pierwszy od kilkunastu lat szef tego resortu, który nie jest lekarzem, ale menedżerem. Pewnie dlatego nie zauważył, że spracowane ręce lekarzy i pielęgniarek od dawien dawna szorują ten przysłowiowy pokład. Tanio i łatwo było oklaskiwać w mediach tych, którzy z narażeniem życia walczyli i zginęli z COVID-19.
Niestety, w partyjnych sejfach zabrakło i nadal nie ma gotowych projektów rozporządzeń dotyczących zmiany na lepsze w opiece zdrowotnej. Za każdym razem, gdy zmienia się władza, trwa zabawna łapanka na stanowisko ministra zdrowia. Szefowie tego resortu zawsze umilali wizerunek nowej władzy, która dziarsko zabierała się do stanowczych przekształceń. Owszem, cieszyli się środowiskowym prestiżem, ale realnymi politycznymi wpływami i możliwościami już prawie nigdy. Mówi się teraz: świadczeniodawca zamiast lekarz, świadczeniobiorca zamiast pacjent, rynek zdrowia zamiast ochrona zdrowia, kontrakt zamiast umowa o pracę z lekarzem. Zamiast danych epidemiologicznych występuje koszyk świadczeń, zamiast badań i zabiegów są procedury medyczne, zamiast ofiarnego służenia ludziom w chorobie mamy nadwykonania, zamiast izby przyjęć jest SOR, zamiast wystawiania recept — ich wypisywanie, a zamiast specjalizacji — certyfikaty umiejętności.
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach