Ostrzej, ale bez skalpela: Papier przyjmie wszystko
Ostrzej, ale bez skalpela: Papier przyjmie wszystko
Kampania wyborcza się skończyła, a wraz z nią obietnice i ustalenia. Teraz szalenie ważne będzie odbudowanie pewnego poziomu spójności społecznej. Czyli podanie sobie ręki i głębokie spojrzenie w oczy adwersarza. Niekoniecznie przez chwilę na rytualny znak pokoju. Chodzi o to, by dominującym wzorcem nie była już wojna domowa. I żeby ludzie zrozumieli, że mimo wszystkich dzielących ich różnic, muszą żyć razem.
Szpitale coraz częściej świadomie uchylają się od płacenia ubezpieczenia zdrowotnego za swoich pracowników. Tylko z tego tytułu winne są ZUS-owi 403 mln złotych. Tak naprawdę nie wiadomo, czy lekarze, za których nie odprowadzono składek, mają prawo do bezpłatnego leczenia. Dyrektorzy, nieustannie indagowani przez swych politycznych mocodawców, stojąc przed wyborem: kupić leki, odczynniki do badań diagnostycznych lub choćby środki utrzymania czystości, czy zapłacić za ubezpieczenie — decydują się na… najgorsze. O systematycznym regulowaniu płatności za energię elektryczną i cieplną oraz telekomunikację mogą sobie co najwyżej pomarzyć. Z wyliczeń 125 szpitali powiatowych wynika, że tylko podniesienie minimalnego wynagrodzenia od stycznia 2020 r. może je kosztować nawet 112 mln zł. Ale ten kij ma dwa końce. Bo gdy podwyżkę dostanie salowa, to reszta personelu też upomni się o wyższe pensje. Może to obciążyć budżety placówek tak bardzo, że — jak same wyliczają — NFZ powinien podnieść wycenę ich kontraktów średnio o 7 proc.

Kampania wyborcza się skończyła, a wraz z nią obietnice i ustalenia. Ale kurz bitewny nie wszędzie opadał tak samo. Na licytację wystawia się fotel ministra zdrowia w nadziei, że znajdzie się senator opozycyjny, który okaże się bardziej łaskawy i spolegliwy dla Dobrej Zmiany. Osobiście spotkałem w przeszłości kilkunastu luminarzy polskiej medycyny, którzy na tajemne znaki nominacji „na Miodową” przebierali nogami.
Centralny Szpital Kliniczny na Banacha to największy szpital kliniczny w Polsce. To niemal ikona polskiej medycyny. 21 października ten medyczny kombinat wywiesił nad swym potężnym blokiem operacyjnym białą flagę. Najstarsi górale nie pamiętają takiej kapitulacji. Ciekawe tylko, kto tak naprawdę się tam poddał: chirurdzy i instrumentariuszki czy może ktoś z tylnego siedzenia władzy. Wkrótce się dowiemy, dlaczego? Chyba że przyzwyczaimy się do niespodzianek. Nawet tych nie z tej ziemi.
Bardzo sobie cenię rządy prawa, bo bez nich ani rusz do cywilizacji. Gdy jednak polaryzacja życia publicznego sięgnęła takiego poziomu jak dziś w Polsce i ludzie głosują już nie tyle na własną partię, ile przeciwko „partii wroga”, gdy żąda się ponownego przeliczenia głosów, strategia oparta na obronie demokratycznych zasad nie może być skuteczna. Czy to znaczy, że będziemy liczyć tak długo, aż wyjdzie na nasze? Taka strategia nie zmobilizuje nowych wyborców ani w dorastającej młodzieży nie utrwali obywatelskości. Bo już teraz za grosz nie okazuje im zaufania. Opozycja w Polsce też powinna wreszcie to zrozumieć. Senat to przecież izba zadumy i niezbędnego namysłu, a nie bastion oporu. Niemal każdy nasz rodak mówi, że jest za rządami prawa, ale w praktyce są one przez niektórych tak pojmowane, że w sądach zasiadają sędziowie wybrani przez zwycięską partię.
Pamiętajmy również, że degrengolada w ochronie zdrowia nie jest tylko dziełem tych nieudolnych partyjnych nominatów z lewa czy z prawa. Stary system cichaczem broni się dlatego, że wobec mizerii finansowej i kadrowej organizacje korporacyjne i związkowe coraz śmielej dyktują warunki organizatorom opieki na każdym szczeblu. Gołym okiem widać, że większość lekarzy w warunkach ich niedoboru pracuje ponad siły, w wymiarze czasowym wprost niewyobrażalnym dla ogółu Polaków. Bo chcą i mogą w ten sposób więcej zarobić. Zanim zabraknie im zdrowia do harówki na maratonach dyżurowych. Twarda postawa organizacji pielęgniarskich, zazdrośnie broniących zakresu wykonywanych przez siebie świadczeń i walczących o administracyjne normy zatrudnienia, nie sprzyja elastycznemu zarządzaniu ich pracą w szpitalach. Niema rywalizacja lekarzy i pielęgniarek, zamiast umacniania zawodowego partnerstwa, nikomu nie wyjdzie na dobre.
Chyba właśnie teraz szalenie ważne będzie odbudowanie pewnego poziomu spójności społecznej. Czyli podanie sobie ręki i głębokie spojrzenie w oczy adwersarza. Niekoniecznie przez chwilę na rytualny znak pokoju. Chodzi o to, by dominującym wzorcem nie była już wojna domowa. I żeby ludzie zrozumieli, że mimo wszystkich dzielących ich różnic, muszą żyć razem. Liczy się nie tyle konstelacja władzy, ile konstelacja emocji. Polsce bardzo daleko do stagnacji gospodarczej. W ciągu ostatnich 30 lat nasz kraj potroił PKB. Oczywiście pozostały ogromne różnice, a niekiedy przepaść między Warszawą a głęboką prowincją, ale wyborcy, którzy wcześniej byli wyobcowani z procesów transformacji i polityki państwa, zyskali poczucie, że wreszcie mają znaczenie. To jest jeden z paradoksalnych efektów rządów PiS. Wszystko to wytwarza pewną energię społeczną. Ci ludzie będą się coraz bardziej upominać o swoje.
Kampania wyborcza się skończyła, a wraz z nią obietnice i ustalenia. Teraz szalenie ważne będzie odbudowanie pewnego poziomu spójności społecznej. Czyli podanie sobie ręki i głębokie spojrzenie w oczy adwersarza. Niekoniecznie przez chwilę na rytualny znak pokoju. Chodzi o to, by dominującym wzorcem nie była już wojna domowa. I żeby ludzie zrozumieli, że mimo wszystkich dzielących ich różnic, muszą żyć razem.
Szpitale coraz częściej świadomie uchylają się od płacenia ubezpieczenia zdrowotnego za swoich pracowników. Tylko z tego tytułu winne są ZUS-owi 403 mln złotych. Tak naprawdę nie wiadomo, czy lekarze, za których nie odprowadzono składek, mają prawo do bezpłatnego leczenia. Dyrektorzy, nieustannie indagowani przez swych politycznych mocodawców, stojąc przed wyborem: kupić leki, odczynniki do badań diagnostycznych lub choćby środki utrzymania czystości, czy zapłacić za ubezpieczenie — decydują się na… najgorsze. O systematycznym regulowaniu płatności za energię elektryczną i cieplną oraz telekomunikację mogą sobie co najwyżej pomarzyć. Z wyliczeń 125 szpitali powiatowych wynika, że tylko podniesienie minimalnego wynagrodzenia od stycznia 2020 r. może je kosztować nawet 112 mln zł. Ale ten kij ma dwa końce. Bo gdy podwyżkę dostanie salowa, to reszta personelu też upomni się o wyższe pensje. Może to obciążyć budżety placówek tak bardzo, że — jak same wyliczają — NFZ powinien podnieść wycenę ich kontraktów średnio o 7 proc.
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach