Ostrzej, ale bez skalpela: Majstrowanie przy lepszej zmianie
Ostrzej, ale bez skalpela: Majstrowanie przy lepszej zmianie
Kocham przyrodę i człowieka jako jej gospodarza. Ale raczej nie zaprzątam sobie głowy dylematem, czy uroczym zwierzątkom futerkowym ma się lepiej powodzić niż ich hodowcom. Losy czworonogów od wieków były przesądzone, a teraz na najwyższym szczeblu państwowym frymarczy się losem ludzi, którzy uczynili z tego sposób na życie i przeżycie.
Czy aby ktoś nie zagaduje nas godzinami przed telewizorami byle czym, niemal nowelą brazylijską, abyśmy chociaż przez chwilę zapomnieli o naszym bezpieczeństwie zdrowotnym i socjalnym czy dziurze budżetowej? Podobno trzeba — zdaniem nowego sternika resortu zdrowia — teraz ważyć zyski i straty podczas podejmowania decyzji w sprawie walki z koronawirusem. I mocniej się przyglądać ich wpływowi na gospodarkę. Panu ministrowi zdrowia pewnie przydałby się ktoś, kto rozumie rozbrat medycyny z ekonomią, i powie mu o tym na ucho.

Przypominam, że rozpoznanie zakażenia COVID-19 potwierdza badanie laboratoryjne, a nie teleporada jakiegoś spanikowanego pacjenta, który zauważył u siebie co najmniej cztery niepokojące objawy. Bo taka wyszła instrukcja z ul. Miodowej. Najgroźniejsi są zarażeni bezobjawowo. Szczególnie po otwarciu szkół. Dzieciom wirus zagraża najmniej, ale już ich rodzicom i dziadkom jak najbardziej.
Nasze (nie)bezpieczeństwo spoczywa teraz w zmutowanych jesienią wypustkach koronawirusa, który jeszcze skuteczniej może wtargnąć do ludzkiej komórki. I w zimie pokazać nie tylko nowe wypustki, ale prawdziwe rogi.
Wciąż jeszcze ufam w sens racjonalnego myślenia w życiu publicznym. Waleczna konsekwencja — tak, ale nie zgrywanie mądrali czy szlifowanie bruku na warszawskim Nowym Świecie za każdym razem musi być orężem naszego rozumu. Ani serwowanie jak z rękawa wotum nieufności wobec ministrów, którzy po takich głosowaniach obrzucani są entuzjastycznie naręczem biało-czerwonych bukietów. Cnotą powinno być cierpliwe przekonywanie oponentów, aby zrezygnowali ze swoich często pokrętnych planów czynienia zamętu i przeprowadzania tzw. dobrych reform. Niekoniecznie trzeba wyruszać z motyką na słońce, aby unicestwić rywala za wszelką cenę. Jeśli rywal robi błędy, to po co mu w tym przeszkadzać?
Ponad tysiąc nowych zachorowań dziennie we wrześniu to jeszcze drobiazg w porównaniu z gigantami cywilizacji i ochrony zdrowia. Chciałbym wierzyć, że reglamentowanie testów diagnostycznych służy walce z pandemią, a nie jest ściemą wobec światowych statystyk, aby klajstrować nadwątlony porządek świata.
Z powodu wzrostu zakażeń SARS-CoV-2 kolejne kraje wracają do obostrzeń. Od 1 października na Litwie obowiązuje zakaz organizacji imprez masowych. Natomiast władze Oslo już wprowadziły zakaz zgromadzeń powyżej 10 osób w domach prywatnych. Obostrzenia wprowadzają także Włochy, które wymagają poddania się obowiązkowym testom od osób przyjeżdżających do tego kraju z Paryża i innych rejonów Francji z dużą liczbą stwierdzonych przypadków zakażenia SARS-CoV-2. Duży wzrost zakażeń koronawirusem odnotowują od kilku tygodni Czechy, których minister zdrowia Adam Vojtech podał się do dymisji. Ale o nowym lockdownie, na co decydują się kolejne państwa europejskie, w naszym kraju na razie nie ma mowy.
Prawdziwa próba pandemii nadejdzie lada dzień, gdy sloganami nie da się zasypać kryzysu, który może zaatakować jeszcze bardziej podstępnie. A wielkimi krokami nadchodzi zima i... jej nieodłączna przyjaciółka GRYPA.
Wielcy reformatorzy chwilowo zajęli się sobą i zapatrzyli się w szachownicę, z której zbijają nadmiar własnych figur, zamiast rywala. A przemądrzali oponenci robią dokładnie to samo. Wszystkim graczom z tej pandemii pomyliły się bramki, do których trzeba strzelać. Sędzia główny z Pałacu Namiestnikowskiego udaje, że gdzieś zgubił mu się gwizdek, a jego asystenci na liniach nie dostrzegają pozycji spalonych.
W dalszym ciągu ani słowa o skuteczniejszym dostępie pacjenta do placówek specjalistycznych, chwilowo zamienionych i strzeżonych niczym militarne forty. Ludzie nagle nie przestali zapadać na choroby, które można skorygować nowoczesnymi metodami w jednodniowej procedurze. Ale co z tego, gdy pacjent z zaćmą, ze wsi odległej o ponad sto kilometrów od kliniki, transportowany o świcie przez życzliwego sąsiada, dopiero w porze obiadowej dowiaduje się w namiocie diagnostycznym, że „pan może się dzisiaj na zabieg nie załapać”.
Za komuny mawiało się, że wszystko można załatwić po cichu albo za forsę. Dziś warto się po prostu załapać. Czyli stanąć i trwać po stronie tego, który już wcześniej przekroczył progi establishmentu.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Marek Stankiewicz
Kocham przyrodę i człowieka jako jej gospodarza. Ale raczej nie zaprzątam sobie głowy dylematem, czy uroczym zwierzątkom futerkowym ma się lepiej powodzić niż ich hodowcom. Losy czworonogów od wieków były przesądzone, a teraz na najwyższym szczeblu państwowym frymarczy się losem ludzi, którzy uczynili z tego sposób na życie i przeżycie.
Czy aby ktoś nie zagaduje nas godzinami przed telewizorami byle czym, niemal nowelą brazylijską, abyśmy chociaż przez chwilę zapomnieli o naszym bezpieczeństwie zdrowotnym i socjalnym czy dziurze budżetowej? Podobno trzeba — zdaniem nowego sternika resortu zdrowia — teraz ważyć zyski i straty podczas podejmowania decyzji w sprawie walki z koronawirusem. I mocniej się przyglądać ich wpływowi na gospodarkę. Panu ministrowi zdrowia pewnie przydałby się ktoś, kto rozumie rozbrat medycyny z ekonomią, i powie mu o tym na ucho.
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach