Ostrzej, ale bez skalpela. Dosyć tej ciuciubabki!
Ostrzej, ale bez skalpela. Dosyć tej ciuciubabki!
Kiedy wreszcie lekarze i pielęgniarki podzielą się miedzy sobą odpowiedzialnością za końcowy sukces terapeutyczny? Pielęgniarki to dziś nie tylko zgrabne dziewczęta, które potrafią wkłuć się do trudnej żyły, ale zawodowe partnerki lekarzy, po wyższych studiach.

Wprawdzie ledwie połowie z nich śni się udana kariera zawodowa. 160 tys. pielęgniarek 50+ tkwi w systemie, który pozwala im na jako takie życie na dwóch etatach. Przy szóstym krzyżyku niejedna powiada: dość! I zostaje z głodową emeryturą. Już nie te siły, aby opiekować się niedołężnymi osobami w Niemczech lub we Włoszech. Podobno starość we wszystko wierzy, wiek średni we wszystko wątpi, a młodość wszystko wie. Mam wrażenie, że młodość jest piękna nie dlatego, że pozwala robić głupstwa, ale dlatego, że daje czas, aby je naprawić.
Polska będzie jeszcze przez długie lata w czołówce statystyk wysokiej śmiertelności. To skutek zamkniętych przychodni i braku kontaktu z lekarzami rodzinnymi. Wirus zgładził już 73 tys. obywateli naszego kraju, przyczynił się również do śmierci chorych na inne schorzenia. Ci ludzie mogliby jeszcze żyć. Dlaczego? Bo dumne państwo, zajęte sobą, nie dało rady. A system się zatkał na amen. Takich zgonów na COVID, a nie przez COVID-19 było najwięcej właśnie w Polsce.
Każda praktyka lekarza rodzinnego w Danii i Hiszpanii ma dziś na wyposażeniu minilaboratoria elektroniczne, pozwalające na podstawowe badanie krwi. Bo profilaktyka kosztuje taniej niż leczenie. Odpowiedzialny za zdrowie lekarz rodzinny musi wreszcie stać się ostoją dla swoich podopiecznych, a nie wyciągniętym ramieniem systemu, rozprowadzającego pacjentów do specjalistów. Byle tylko od siebie. Lukę pokoleniową, braki kadrowe w najlepszym razie nadrobimy za 25 lat.
W końcówce maja odsetek podwójnie wyszczepionych osób przekraczał u nas zaledwie 12 proc. Do osiągnięcia odporności populacyjnej potrzeba jeszcze co najmniej sześć razy tyle. Ludzie domyślają się, że zniesienie maseczek na ulicach to koniec. Ale to nieprawda. Nie chodzi o to, aby szczepieniem dorżnąć wirusa, ale by w przyszłości mierzyć się co najwyżej z lokalnymi, łatwiejszymi do uchwycenia epidemiami.
Czwarta fala na jesieni już teraz, przed wakacjami, zagląda nam w oczy. Coraz więcej punktów szczepień rezygnuje z zamawiania AstraZeneki, bo nie ma na nią chętnych. Do końca czerwca jest ponad milion wolnych terminów. Ktoś nieustannie kołysze szalupami pełnymi szczepionek i opóźnia ich przybycie do portów docelowych. Niewykluczone, że sprawcą tego ambarasu jest międzynarodowa konkurencja lub obca dezinformacja.
Pandemia wdarła się bezczelnie w losy ludzkości, jak każda wojna światowa. Ale okazało się, że i na tej wojnie też można czasem zarobić. Nie tylko gromkim hukiem z armat i rakiet. Ciekawe, jak teraz wredny wirus poradzi sobie z nowym Polskim Ładem. Bo ze starym ładem rozprawia się raczej bezpardonowo. Służba/ochrona zdrowia ma podobno dostać od władzy najwięcej. Od lipca osoby od ponad roku walczące z pandemią dostaną 19 złotych brutto więcej do pensji. Pożyjemy, zobaczymy i wtedy podzielimy się z Czytelnikami swoją radością.
Wszystkie rządy wolnej Polski wręcz swawolnie zarządzały rynkiem cierpienia. Dawały wiecznie za krótką kołdrę. Raz trochę więcej na onkologię, raz na kardiologię, ciągnąc za ogon dziesiątki mniej medialnych specjalności. Ofiar tej degrengolady nie da się dzisiaj policzyć. Co gorsza, miliony obywateli uznały, że nic nie da się z tym zrobić. Że w ochronie zdrowia nie może być dobrze. Musi być trochę źle. Prawie uwierzyliśmy, że to normalność. Ale to nie jest żadna fatamorgana, lecz wizja śmiertelnego zagrożenia dla Polski.
Nasi politycy wszelkiej maści, na froncie wzajemnego obrzydzania sobie i nam życia, nie oszczędzają również lekarzy i pielęgniarek. Bo ich po prostu nie lubią — za to, że kpią z ich ignorancji. Czasem tylko obie strony puszczają do siebie oko, bo tak im podpowiada savoir vivre. Politycy bardziej potrzebują pacjenta, który przed kamerami będzie ze łzami w oczach opowiadał o krzywdzie doznanej właśnie od tzw. służby zdrowia.
Najdalej do połowy bieżącego roku suweren ma zadecydować o „restrukturyzacji szpitali, w tym ich zobowiązań, przekształceniach właścicielskich i konsolidacji sektora szpitalnictwa, a więc przeprofilowaniu szpitali oraz zmianie struktury świadczeń opieki zdrowotnej udzielanych przez szpitale”. To jest jako żywo cytat z zarządzenia ministra zdrowia z 23 grudnia 2020 r.
Co więcej, to samo zarządzenie zapowiada „utworzenie korpusu restrukturyzacyjnego z certyfikowanymi doradcami restrukturyzacyjnymi w ochronie zdrowia”. A następnie w tym samym trybie, albo najlepiej bez żadnego trybu, certyfikowani menedżerowie w ochronie zdrowia wezmą cudze sprawy w swoje ręce. Ciekaw jestem, czyje certyfikaty będą miały większą wartość. Ekspertów czy swojaków? Dlaczego? Bo to władza w swej pazerności i braku roztropności uczyniła z lekarzy przedsiębiorców, podmioty gospodarcze i świadczeniodawców, a z pacjentów „pesele” i świadczeniobiorców.
Tymczasem śmiercionośny wirus już sam się zdecentralizował. Przez co jest jeszcze groźniejszy. I ciągle się zbroi. Rządy centralne niemal na całym świecie uwierzyły we własną genialność. Uznały, że tak jak w każdym kryzysie (powódź, tornado etc.), prędzej czy później nastąpi przełom i cisza po burzy. A jak nie nastąpi, to się to ogłosi w państwowych mediach. Polskie władze centralne odpowiadają za chaos i wiele nietrafionych decyzji. Powierzać im jeszcze więcej odpowiedzialności za zdrowie i życie zwykłych zjadaczy chleba to prosty powrót do tworzenia najbardziej scentralizowanego w Europie systemu opieki zdrowotnej.
Źródło: Puls Medycyny
Kiedy wreszcie lekarze i pielęgniarki podzielą się miedzy sobą odpowiedzialnością za końcowy sukces terapeutyczny? Pielęgniarki to dziś nie tylko zgrabne dziewczęta, które potrafią wkłuć się do trudnej żyły, ale zawodowe partnerki lekarzy, po wyższych studiach.
Marek StankiewiczArchiwum
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach