Ogon merda psem [FELIETON Marka Stankiewicza]
Ogon merda psem [FELIETON Marka Stankiewicza]
Życie ludzkie jest świętością. Ta oczywistość jest często zawłaszczana przez różnego autoramentu czarodziejów mas. Mają ją na ustach i sztandarach rycerze frontu antyaborcyjnego i apologeci uporczywych terapii.

Obnoszą się z nią przeciwnicy szczepień na śmiertelne infekcje, przekonani, że po ingerencji obcej substancji ich dni są ostatecznie policzone. Wspierani przez politycznych spryciarzy, w poczuciu zaprzeczenia istocie pandemii, są świadomymi rozsiewcami zabójczych drobnoustrojów.
Ta elita, za jaką się pewnie ci ludzie uważają, mając poczucie dyskomfortu poznawczego, przekonuje o swoich wątpliwościach, ubierając je w uczone słowa. Przywołuje argumenty bezpieczeństwa, konieczności prowadzenia wieloletnich badań i wskazuje na „eksperymenty” medyczne. Ci gorzej wykształceni łagodzą swój dysonans, przyjmując argumenty o światowym spisku bigfarmy i demonicznego Sorosa. Ich denuncjacje są oparte na kłamstwach, powtarzaniu półprawdy czy powielaniu tendencyjnych wniosków. Żerują na strachu, mowie nienawiści, a w końcu hejcie, który może rozprzestrzeniać się w niespotykanym dotąd tempie ku swawoli ich animatorów.
Rządzący udają, że tego nie słyszą. Co gorsza, że chcą skorzystać z aparatu słuchowego. Mam wrażenie, że Polska to dumne społeczeństwo, które nie lubi swoich sąsiadów, a starannie podzielone po połowie, nienawidzi samego siebie. W dobrym tonie jest robienie sobie przykrości oraz bezkarne okładanie się obelgami i inwektywami.
W imię czego nie dopuszcza się lekarzy z pomocą do wycieńczonych chłodem i głodem dzieci nad wschodnią granicą? Dlatego, że to muzułmanie? To koszmar, w który trudno uwierzyć. Gdy pozostawia się złu miejsce, to ono zaczyna się panoszyć. Czasem szaleństwo nie ma umiaru, a gdy przychodzi refleksja, jest już za późno. Zastanawiam się, co gdzieś tam na chmurce myśli sobie o tym gorszącym widowisku poczciwy Hipokrates, który tak naprawdę przysięgał, że „czyste i prawe zachowa życie swoje i sztukę swoją”. Co się więc z nami stało?
Polaków charakteryzuje jedna wspólna cecha — brak zaufania. Nie tylko do autorytetów, ale w ogóle — do siebie nawzajem. Wschód Polski jest jeszcze bardziej nieufny, bo przez długie lata żył w poczuciu wykluczenia. Mówiło się o nich, że są biedniejsi, a więc mniej zaradni. Gdy obecna ekipa doszła do władzy, narracja się zmieniła. Ludzie żyjący wcześniej na peryferiach, niezauważani, niedocenieni, usłyszeli, że są równie ważni, jak te stołeczne elity salonowe, a może jeszcze ważniejsi. Takie dodanie wartości pomijanym wcześniej grupom było niezwykle istotne, bo te osoby uwierzyły, że faktycznie coś od nich zależy, że są ważne.
Po co emabluje się ludzi w białych kitlach za heroizm w walce z pandemią, aby po chwili urzędujący minister zdrowia do tych samych ludzi apelował o autorefleksję nad realizmem należnych im praw. A tak naprawdę chodzi o pieniądze, a właściwie o ich chroniczny niedostatek w ochronie zdrowia.
Celem tych operacji jest medialne stworzenie mamidła i błędnego mniemania, że przykręcenie śruby blisko milionowej rzeszy zawodów medycznych będzie dobrodziejstwem dla pacjentów/wyborców. Reszty dopełnią rządowe ekipy reporterskie, które w porze największej telewizyjnej oglądalności pokażą pijanego lekarza czy roztargnioną pielęgniarkę, serwującą pacjentowi lek nie z tej fiolki. Z punktu widzenia władzy, która chełpi się zapowiedziami, że będzie nami rządzić przez kolejne dekady, skupienie skąpych zasobów finansowych i medycznych profesjonalistów w uprzywilejowanej grupie szpitali, bez większego związku z jakością usług czy potrzebami społecznymi, jest zabiegiem sprytnym. Tyle tylko, że to jest po prostu mistyfikacja.
Żyjemy w epoce kryzysu autorytetów. Dziś drogowskazem stał się Internet, ludziom wydaje się, że znajdą tam odpowiedzi na wszystkie pytania. A tak przecież nie jest. Zwłaszcza, że jego użytkownicy — nawet ci lepiej wykształceni — nie potrafią, a czasem nie chcą weryfikować źródeł informacji. Po prostu powielają te, które wydają im się słuszne. Trochę na zasadzie, że za wiarygodne źródło uznaje się tych, których poglądy są zbliżone do moich własnych myśli i uczuć. A różnych ekspertów, prawdziwych i fałszywych, jest w sieci cała masa. Na opinię jednego można szybko znaleźć opinię innego, która będzie tamtą przekreślała.
Ciągle liczę na dożycie w Polsce, w której obywatel stanie się podmiotem, a nie przedmiotem polityki. W której natura i przyroda jest dobrem, a nie zasobem do wykorzystania. Inaczej będzie to pic na wodę i nowa klątwa, rzucona społeczeństwu, które i tak cierpliwie płaci za swoje zdrowotne upokorzenia.
Źródło: Puls Medycyny
Życie ludzkie jest świętością. Ta oczywistość jest często zawłaszczana przez różnego autoramentu czarodziejów mas. Mają ją na ustach i sztandarach rycerze frontu antyaborcyjnego i apologeci uporczywych terapii.
Marek StankiewiczFot. Archiwum
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach