Odcedzanie lekarzy [FELIETON Marka Stankiewicza]
Odcedzanie lekarzy [FELIETON Marka Stankiewicza]
Co miesiąc obiecuję sobie solennie, że zamiast warczeć z tej ostatniej strony, obwieszczę światu, że wreszcie rząd zrobił coś dobrego dla lekarzy. Jestem cierpliwy i wyrozumiały, bo niejedno słyszałem i widziałem, ale z wolna tracę nadzieję, że taki miesiąc kiedyś nadejdzie.

Najbardziej niesprawiedliwe były zawsze dla mnie chorobliwa podejrzliwość i brak zaufania władzy do lekarzy. Choć ta sama władza, kiedy jej wygodnie, miewała usta pełne frazesów i fałszywych umizgów do strudzonego białego personelu. Najbardziej zaś bolesne pozostaje wciąganie chorych i skołowanych ludzi w machinę ułudy i iluzji, że wielomiesięczne oczekiwania na wizytę u specjalisty, roczne kolejki na podstawowe zabiegi, braki leków, a nawet miejsc w szpitalu, to przecież europejskie standardy. Albo co najwyżej tzw. przejściowe trudności, jak przekonywano w epoce, gdy brakowało np. telewizorów, pralek i małych fiatów.
Początek roku nie jest dla nas szczególnie łaskawy. Komunikaty o systematycznych wzrostach zakażeń i tysiącach zmarłych z powodu COVID-u wprawiały w osłupienie, jak długo jeszcze. Według raportu GUS, co czwarty czynny lekarz i co piąta pielęgniarka osiągnęli wiek 65 lat. Fikcja powszechnej, nieodpłatnej opieki zdrowotnej ma już teraz moc plomby samoutwardzalnej. Ani za komuny nie było, ani teraz nie jest z tym lepiej.
Ale Ministerstwo Zdrowia to bardzo solidna firma! Jak w programie wyborczym obiecali, że z troską pochylą się nad problemami służby zdrowia, to się natychmiast pochylili. Co więcej, wszystko wskazuje, że trudno ich będzie teraz z powrotem odchylić. W końcu żyjemy w świecie rachunku prawdopodobieństwa i niepewności, a nie romantycznych absolutów.
Polska powoli zyskuje sobie opinię kraju, w którym nikt niczego nie pamięta. Pamięć urzędników i dostojników państwowych jest tak obciążona bieżącymi obowiązkami, że odtworzenie najbardziej prozaicznych zdarzeń z przeszłości bywa często niemożliwe. Chodzi o to, aby narracja była po właściwej stronie.
Jeszcze we wrześniu 2020 r. świeżo upieczony minister Adam Niedzielski zarzekał się, że przyznanie się lekarza do błędu powinno likwidować zagrożenie sankcją karną. Minął ponad rok i szumne zapowiedzi nagle spowiła mgła amnezji. Straszenie lekarzy coraz surowszą odpowiedzialnością karną również za nieumyślne działania, nie przysporzy ani satysfakcji, ani ulgi ich pacjentom. Strach przed prokuratorem i kodeksem karnym jest złym doradcą podczas leczenia. Medycyna powoli przestaje być radością i pasją młodych ludzi. Im się marzy leczenie ludzi, a nie ślęczenie nad stosem papierków wypełnianych dla NFZ. Coraz rzadziej lekarska młodzież wybiera specjalizacje zabiegowe. Bo tam, gdzie się drzewo rąbie, tam siłą rzeczy drwa w różne strony lecą.
Jaka jest różnica pomiędzy niepowodzeniem, powikłaniem, zaniedbaniem i błędem z przyczyn organizacyjnych? Dla konsumenta chleba powszedniego żadna, dla medyków zasadnicza. Błąd w ocenie lekarza nie musi być taki sam w ocenie prokuratora czy sądu, który nie ma dostatecznej wiedzy medycznej. Nasze społeczeństwo na ogół usiłuje spersonalizować zdarzenia niepożądane czy nawet błąd medyczny, wynikający z nieprawidłowej organizacji funkcjonowania szpitali, na osobie jakiegoś konkretnego lekarza, który w rzeczywistości nie popełnił żadnego błędu medycznego, ale miał np. ograniczone możliwości diagnostyczne na dyżurze.
Wprowadzenie systemu no-fault było jednym z najważniejszych postulatów ostatnich protestów zawodów medycznych, bo problem dotyka nie tylko lekarzy. Protestujący nie osiągnęli w tej sprawie porozumienia z Ministerstwem Zdrowia.
Długo oczekiwany rządowy projekt ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta ujrzał światło dzienne 22 lipca 2021 r. Środowiska medyczne oczekiwały, że zgłoszenie zdarzenia niepożądanego nie będzie podstawą do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, postępowania w sprawie o wykroczenie, postępowania karnego czy postępowania z zakresu odpowiedzialności zawodowej. Chyba że okaże się, iż mamy do czynienia z czynem umyślnym. Co więcej, osoba zgłaszająca zdarzenie niepożądane powinna być chroniona także przed utratą zatrudnienia czy rozwiązaniem jej kontraktu z placówką ochrony zdrowia. Bez takich regulacji będziemy mieli do czynienia z brakiem dostatecznej ochrony prawnej „sygnalistów”. Lekarze, w obawie o oskarżenie o błąd medyczny, będą ukrywać zdarzenia niepożądane w obronie własnej.
Obecny projekt ustawy różni się od poprzedniego na niekorzyść lekarzy. Zamiast zwalniać z odpowiedzialności karnej, zwalnia się z poszczególnych przestępstw, usuwa zwolnienie z odpowiedzialności za wykroczenia oraz z odpowiedzialności dyscyplinarnej. Są takie momenty w życiu, gdy trzeba powiedzieć TAK lub NIE. Bez żenującej dwuznaczności, robienia oka i składania przewrotnych oświadczeń. Chyba że polski lekarz ma być nadal powszechnie dostępną, bezpłatną zdobyczą socjalizmu, która należy się każdemu. Koszty takiej strategii już dziś widać gołym okiem.
Takie sobiepaństwo nawiedzonych technokratów o wyraźnych aspiracjach politycznych, którzy uwierzyli we własną genialność, oddala nas od autentycznego modelu no-fault, powszechnie stosowanego w stabilnych demokracjach.
Odnoszę wrażenie, że wzajemne obgryzanie się do kości jest naszą narodową przywarą. Prawo doskonali biurokratów w sztuce obgryzania obywatela, a obywatelskość ogranicza się do prawa wysłuchania noworocznych życzeń i sondaży wyborczych.
Bądźcie zdrowi i sami zadbajcie o siebie!
Źródło: Puls Medycyny
Co miesiąc obiecuję sobie solennie, że zamiast warczeć z tej ostatniej strony, obwieszczę światu, że wreszcie rząd zrobił coś dobrego dla lekarzy. Jestem cierpliwy i wyrozumiały, bo niejedno słyszałem i widziałem, ale z wolna tracę nadzieję, że taki miesiąc kiedyś nadejdzie.
Marek StankiewiczFot. Archiwum
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach