Nie każdy doktor nauk medycznych może leczyć, ale każdy może doradzać. “Skala zjawiska poraża”
Doktor nauk medycznych w dziedzinie biologii medycznej ze specjalnością w immunologii oferuje w internecie “leczenie” holistyczne chorób przewlekłych, autyzmu i zaburzeń rozwoju. Takich osób jest więcej, a ceny konsultacji i analiz bywają bardzo wysokie. Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska pyta: kto właściwie jest w Polsce uprawniony do leczenia?

“Dr n.med. Piotr Witczak, konsultant ds. terapii komplementarnej autyzmu, leczy holistycznie wiele chorób przewlekłych. Po kursie dietetyki. Kto jest właściwie uprawniony do leczenia chorych i co stanowi prawo w tym względzie?” - zastanawia się w twitterowym wpisie prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska, wirusolog i immunolog z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie.
Profesor załącza do tweeta grafikę z wizytówką wspomnianego doktora nauk medycznych (w dziedzinie biologii medycznej ze specjalnością w immunologii), prezentowaną przez portal zrzeszający specjalistów tzw. medycyny niekonwencjonalnej. Doktor oferuje tam leczenie holistyczne chorób przewlekłych, autyzmu i zaburzeń rozwoju.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Lekarka głosiła, że pandemia to “ściema”. Odebrano jej prawo wykonywania zawodu
“Od momentu tej publikacji tutaj i na mojej stronie FB otrzymałam już kilkanaście wiadomości prywatnych z wskazaniem osób, które w podobny sposób 'leczą' autyzm i inne przewlekłe choroby. Ceny konsultacji i analiz (nawet zagranicznych) są horrendalne. Skala tego zjawiska poraża” - napisała Szuster-Ciesielska.
Doktor nauk medycznych oferuje konsultacje. Badania laboratoryjne nie są wymagane
Na swojej stronie dr Witczak, przedstawiający się jako doktor nauk medycznych w dziedzinie biologii medycznej ze specjalnością w immunologii, nie oferuje już leczenia, a konsultacje - i to tylko w formie zdalnej. Pakiet czterech konsultacji przez telefon czy za pośrednictwem messengera kosztuje 850 zł.
Konsultacje dotyczą kilkudziesięciu chorób, m.in. depresji, bulimii, ataków paniki, a nawet stwardnienia rozsianego. Wnioskując po wielu udostępnionych na stronie opisów “leczenia” przez pacjentów, dr Witczak ze swoją ofertą trafia m.in. do kilkuletnich dzieci. Doktora Witczaka nie ma jednak w centralnym rejestrze lekarzy z prawem wykonywania zawodu.
Witczak zaznacza, że do rozpoczęcia terapii nie są wymagane ŻADNE specjalistyczne badania, natomiast “warto mieć” aktualne podstawowe wyniki badań krwi (pełna morfologia) i moczu (badanie ogólne moczu). “Wywiad z pacjentem może jednak wykazać konieczność dodatkowych badań. Na pierwszej konsultacji obowiązkowa jest tylko wypełniona ankieta” - czytamy na stronie.
Co ciekawe, opisywany dr Witczak 5 października 2021 pojawił się w programie „Gość wydarzeń” na antenie Polsatu. Obok niego pojawił się (zdalnie) lekarz Bartosz Fiałek, reumatolog, popularyzator wiedzy medycznej i (obecnie) zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala w Płońsku. Program poprowadził Bogdan Rymanowski. W swoim wystąpieniu Witczak przekonywał, że szczepionki przeciw COVID-19 nie są skutecznym narzędziem w walce z pandemią. Sugerował również, że wskaźnik umieralności z powodu COVID-19 jest podobny do grypy sezonowej.
“Zaprezentowane tam założenia nie były zgodne z prawdą lub wprowadzały w błąd. Jak wykazują dane statystyczne z Izraela, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, szczepionki są skutecznym narzędziem w walce z pandemią. Preparaty pomagają zmniejszyć liczbę hospitalizacji i zgonów z powodu COVID-19 i w pewnym stopniu ograniczają transmisję patogenu. SARS-CoV-2 jest bardziej niebezpieczny od wirusa grypy sezonowej. Dowodem na to są statystyki zgonów. Tylko w 2020 roku na COVID-19 zmarło ponad 1,8 mln osób na świecie, z kolei na grypę umiera rocznie do 650 tysięcy osób” - wskazało Stowarzyszenie Demagog, pierwsza w Polsce organizacja fact-checkingowa.
Leczenie kontra konsultacja. Co wolno nielekarzowi?
Tomasz Zieliński, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie, podkreśla, że leczenie jest zarezerwowane dla lekarzy, a podszywanie się pod ten zawód jest zwyczajnym oszustwem. Pyta: - Kto w Polsce ściga oszustów?
“Nie każda osoba, która przed swoim nazwiskiem pisze: dr n. med. (doktor nauk medycznych) ma uprawnienia, by leczyć ludzi. Na niewiedzy o tym, że stopień naukowy to nie to samo, co tytuł zawodowy, żerują naciągacze, którzy swoją działalność opierają na autorytecie lekarskim, choć lekarzami nie są. W dodatku w świetle obecnych przepisów działają zgodnie z prawem” - wskazuje serwis prawo.pl, dodając, że w takiej sytuacji łatwo o błąd: szukając pomocy lekarza można trafić w ręce doktora nauk medycznych, który lekarzem nie jest. Wykorzystują to niektórzy „medyczni influencerzy”.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Sąd skazał Jerzego Z. za znieważenie i zniesławienie lekarzy
Tytuł doktora nauk medycznych może otrzymać osoba, która nie jest lekarzem i nie ma prawa wykonywania tego zawodu, ale obroniła doktorat dotyczący określonej tematyki.
Andrzej Cisło, stomatolog, były wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, podkreśla, że dyskusja o tym, aby stopień naukowy doktora nauk medycznych przysługiwał tylko lekarzom i lekarzom dentystom, trwa od dawna Jak mówi w prawo.pl, chodzi o zmianę w jednym z rozporządzeń, polegającą na rozumieniu pod nazwą „dziedzin nauk medycznych” wyłącznie dyscyplin naukowych z zakresu medycyny i stomatologii.
Dr hab. n. praw. Radosław Tymiński tłumaczy, że obecnie, zgodnie z prawem, każdy w Polsce może np. doradzić suplementowanie witaminy D, ponieważ zimą jest mało słońca. Zabronione jest jedynie udzielanie świadczeń zdrowotnych polegających na rozpoznawaniu chorób oraz ich leczeniu przez osoby, które nie mają uprawnień. Jeśli ktoś jednak poleca suplementy diety, to nie podejmuje leczenia.
- Jeśli do takiej osoby bez prawa do leczenia przyjdzie ktoś z nowotworem, a ona zaleci wchodzenie do beczki trzy razy dziennie i czerpanie energii z kosmosu i przy tym zakaże przyjmowania leków, to jest to wykroczenie przeciwko art. 58. Jeśli jednak osoba ta powie, że dobrze jest wspomagać leczenie wchodzeniem do beczki, nie jest to już wykroczeniem – podsumowuje w serwisie prawo.pl.
Precyzuje, że prowadzenie wykładów, prelekcji czy konsultacji zdrowotnych nie jest zabronione.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Koniec bezkarności piewców pseudomedycyny? „Będziemy się procesować"
Źródło: Puls Medycyny