Nie-HDL cholesterol jest stałym elementem oceny profilu lipidowego
O znaczeniu cholesterolu nie-HDL rozmawiamy z prof. Maciejem Banachem, przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego.

Prof. dr hab. n. med. Maciej Banach jest sekretarzem generalnym Europejskiego Towarzystwa Badań nad Miażdżycą (EAS), założycielem i przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego.
Rok 2021 przyniósł nowe opracowanie europejskich wytycznych dotyczących prewencji sercowo-naczyniowej. Pojawiły się w nich nowe skale oceny ryzyka sercowo-naczyniowego SCORE-2 i SCORE-2 OP, w których jest brany pod uwagę nie-HDL cholesterol. Czy można się spodziewać rosnącego zainteresowania tym parametrem?
Nie mamy wątpliwości, że w aspekcie oceny profilu lipidowego zawsze powinniśmy brać pod uwagę nie tylko LDL-cholesterol, ale również cholesterol nie-HDL, który jest oceniany jako różnica między cholesterolem całkowitym a HDL-C. Takie podejście jest związane z większą predyktywnością wystąpienia incydentów sercowo-naczyniowych w kontekście tzw. ryzyka rezydualnego, co potwierdzają badania. Dlatego też w naszych polskich wytycznych dotyczących diagnostyki i leczenia zaburzeń lipidowych powiedzieliśmy wprost, że nie-HDL cholesterol jest stałym elementem oceny profilu lipidowego.
Przypomnijmy, do jakich wartości nie-HDL cholesterolu należy dążyć u pacjentów?
To zależy od ryzyka sercowo-naczyniowego pacjenta. W wyliczeniu pomaga prosty algorytm: do LDL-C dodajemy 30 mg/dl. W praktyce to wygląda następująco: jeżeli u pacjenta z ekstremalnym ryzykiem sercowo-naczyniowym LDL-C powinien wynosić poniżej 40 md/dl, to nie-HDL-C — poniżej 70 mg/dl. Z kolei u pacjenta, u którego cel terapeutyczny w zakresie LDL-C ma być poniżej 70 mg/dl, to nie HDL-C dla niego wynosi poniżej 100. I tak dalej. Jeśli mamy pacjenta bardzo wysokiego ryzyka, to stężenie nie-HDL cholesterolu, do którego powinniśmy dążyć, powinno być poniżej 85 mg/dl.
Jakie mogą być skutki sytuacji, gdy cel terapeutyczny dla LDL-C zostanie u pacjenta osiągnięty, ale nie zwrócimy wystarczającej uwagi na nie-HDL-C? U jakich chorych taka wzmożona czujność jest szczególnie ważna?
Tak, uważność jest niezwykle istotna, ponieważ jeżeli o tym zapomnimy, to możemy nieświadomie narazić pacjenta na wystąpienie kolejnego incydentu sercowo-naczyniowego, związanego z ryzykiem rezydualnym. Jeśli mamy pacjenta z otyłością, cukrzycą, przewlekłą chorobą nerek, to musimy wziąć pod uwagę aterogenną dyslipidemię, która jest bardzo częsta także u osób z zespołem metabolicznym. W wynikach widzimy wówczas podwyższone wartości triglicerydów (TG ≥150 mg/dl) i niskie stężenia HDL-C (<40 mg/dl u mężczyzn oraz <45 mg/dl u kobiet), czyli są to pacjenci, którzy będą mieli podwyższone wartości cholesterolu nie-HDL.
Jak leczyć pacjenta z dyslipidemią aterogenną w świetle najnowszych doniesień naukowych?
W tym miejscu warto odnieść się do wyników badania ACCORDION, opublikowanych w marcu 2020 r. Było ono ponad 11-letnią analizą łączną badania ACCORD-LIPID i badania otwartego po zakończeniu badania ACCORD, które wykazało istotną skuteczność strategii terapeutycznej opartej na „dołożeniu” do statyny fenofibratu. Okazało się, że w podgrupie pacjentów z cukrzycą typu 2 oraz dyslipidemią aterogenną takie postępowanie farmakologiczne nie tylko ułatwia osiągnięcie drugorzędowego celu terapii, jakim jest nie-HDL-C, ale wpływa także na zmniejszenie całkowitej śmiertelności o 32 proc. oraz śmiertelności z powodów sercowo-naczyniowych o 37 proc. Mamy więc twarde dane, mówiące o tym, że jest to leczenie bardzo skuteczne. Dlatego w naszych rekomendacjach wskazaliśmy, że u pacjentów z grupy bardzo wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego należy w prewencji wtórnej zastosować (poziom rekomendacji IIaB) fenofibrat, jeżeli u chorego stężenie triglicerydów, pomimo leczenia statynami, wciąż przekracza 200 mg/dl.
ZOBACZ TAKŻE: Jak skutecznie obniżyć triglicerydy? [WIDEO]
Źródło: Puls Medycyny