Miliard za cichy dyżur [FELIETON Marka Stankiewicza]
Miliard za cichy dyżur [FELIETON Marka Stankiewicza]
„Nie chcemy narażać pacjentów, ale też nie chcemy być zakładnikami systemu” — mówią medycy. Ich białe miasteczka mają już swoją legendę. Przypominają czy to bitewne namioty wezyrów, czy to zadaszenia wykorzystywane podczas poprawin, które nowożeńcy organizują po weselach. I to wszystko w samym środku stolicy, w uroczej otulinie Królewskich Łazienek i wytwornej dzielnicy rządowej.

W czerwcu 2007 r. miasteczko było bastionem pospolitego ruszenia białych kitli, których czołówka wdarła się nawet w progi starannie strzeżonego gmachu URM, a w nim niemal zaraz potem zmienili się lokatorzy. Ówczesne miasteczko było miejscem lansowania się celebrytów ze świata polityki i rozrywki — przeciwnych, oczywiście, rządom PiS. A dziś, choć z pozoru podobne, bardziej przypomina niedzielny dobroczynny festyn z darmowymi konsultacjami lekarskimi. Szable po obu stronach niby te same, postulaty też tylko lekko odkurzone, a jakże ciężko po 14 latach wejść do tej samej rzeki.
Ale po kolei. Najpierw rozsierdzeni i zlekceważeni medycy każdego dnia powtarzali, że bez premiera RP do żadnych rozmów nie usiądą. Zaraz potem propagandyści z ul. Miodowej szybko obliczyli, że na realizację żądań płacowych trzeba wyłożyć ponad sto mld zł. Długo trwały przepychanki, aby urealnić te sufitowe wyliczenia. Siłą medialnego rażenia, opinia publiczna stawała się coraz mniej wyrozumiała dla lekarzy, pielęgniarek czy ratowników medycznych. Nie brakowało w sieci wezwań do „rozpędzenia tego bractwa, które zarabia 10 razy tyle, ile pokazuje na placowych paskach”. Biały personel nie potrafił skutecznie przebić się do masowej świadomości z postulatami: wzrostu wyceny świadczeń, ryczałtów i tzw. dobokaretki, ograniczenia biurokracji, wprowadzenia przepisów depenalizujących za niezawinione błędy medyczne (tzw. ang. no-fault), zapewnienia statusu funkcjonariusza państwowego czy urlopu dla poratowania zdrowia. Zabrakło pomysłu na realne wprowadzenie rządu w zakłopotanie. Strzeliste apele i najbardziej wyszukane happeningi, które miałyby zawstydzić włodarzy RP, miały jak zwykle skuteczność rzucania grochem o ścianę.
Tymczasem wiceminister Waldemar Kraska przekonuje, że „niemal” gotowa jest ustawa o jakości, która przyczyni się do tego, by szpitale były bardziej zmotywowane do dobrego leczenia pacjentów. I znowu „niemal” robi dużą różnicę. Taka narracja z pewnością nikogo do siebie nie zbliży.
Z czasem, w obawie o życie i zdrowie uczestników, protest medyków zmienił formułę z białego miasteczka na cichy dyżur, a Komitet Protestacyjno- -Strajkowy przyjął zaproszenie do roz mów. Strona rządowa także skorzystała z przegrupowania sił, desygnując do gry swego nowego wiceministra Piotra Brombera. Lekarze też już trochę spuścili z tonu. Wciąż jednak kością niezgody pozostają zarobki. Wyliczono, że gdyby 40 tys. lekarzy ze specjalizacją, zatrudnionym na etacie, zapewniono płacę minimalną w wysokości 1,7 minimalnego wynagrodzenia, podwyżka kosztowałaby resort niewiele ponad miliard złotych. Warto zauważyć, że spora cześć wróciłaby do budżetu w postaci podatku, składki zdrowotnej i części dla ZUS.
Pielęgniarki też mają swoje stare dylematy. Żalą się, że średnia wieku w tym zawodzie znacznie przekracza pięćdziesiątkę. Tymczasem coraz wyraźniej czuje się oburzenie środowiska na to, jakoby młode pielęgniarki, zatrudnione po studiach pielęgniarskich magisterskich czy licencjackich, mają według nowej siatki płac wyższą pensję od pielęgniarek, które 20-30 lat pracują w zawodzie.
Wbrew pozorom, nie jest to wyłączna wina tylko obecnego rządu. Rozwiązanie najważniejszych problemów w służbie zdrowia, a zaraz potem w ZUS-ie, jest zadaniem długofalowym, wykraczającym poza kadencje i kompetencje kolejnych parlamentów, prezydentów, a nawet pokoleniowej świadomości społecznej. Gołym okiem widać, że regulacja płac w służbie zdrowia i świadczeń ZUS-owskich wymaga wcześniejszej reorganizacji tych skostniałych i fatalnie działających struktur.
Do natychmiastowej likwidacji nadaje się kilkadziesiąt szpitali, zlokalizowanych nie według realnych potrzeb, ale ambicji politycznych urzędników. Z pozycji szpitali widać, że z podobnych względów również likwidacja NFZ-ów i oddziałów ZUS-u przyniosłaby więcej korzyści niż strat. W dalszej kolejności należało by przeanalizować rosnący potencjał prywatnych szpitali i konsorcjów, a dopiero potem dotować słabszych i w drodze szczególnego wyjątku, a nie tak jak obecnie — po kolesiowsku oddłużać szpitale.
O ile jednak obie instytucje, i jeszcze kilka innych na dokładkę, można skasować jednym podpisem, to likwidacja szpitali powinna następować równolegle z tworzeniem zastępczej sieci organizacyjnej. Nie ma bowiem żadnych powodów, aby mieszkaniec Warszawy miał zapewnioną pomoc medyczną (przyjazd pogotowia, dostęp do specjalistów) w ciągu kilku minut, a mieszkaniec Koziej Wólki mógł liczyć tylko na przyjazd karawanu, w sytuacji gdy obaj płacą taki sam podatek. Coś tu należy zmienić albo zróżnicować podatki!
W tym kontekście jest oczywiste, że kwestia podwyżki płac w służbie zdrowia nie jest tylko problemem socjalnym czy nawet politycznym. Do rozwiązania tego wieloletniego węzła gordyjskiego nie wystarczy także kasa, jaką premier awaryjnie trzyma pod materacem. Niezbędna jest zgoda wszystkich opcji politycznych w celu przełamania naturalnego oporu środowiska. Jeszcze nie czas umierać...
Źródło: Puls Medycyny
„Nie chcemy narażać pacjentów, ale też nie chcemy być zakładnikami systemu” — mówią medycy. Ich białe miasteczka mają już swoją legendę. Przypominają czy to bitewne namioty wezyrów, czy to zadaszenia wykorzystywane podczas poprawin, które nowożeńcy organizują po weselach. I to wszystko w samym środku stolicy, w uroczej otulinie Królewskich Łazienek i wytwornej dzielnicy rządowej.
Marek Stankiewicz
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach