Medyk znów na barykadzie [FELIETON Marka Stankiewicza]
Medyk znów na barykadzie [FELIETON Marka Stankiewicza]
Cykliczne protesty personelu medycznego mają już w naszym kraju swoją legendę. Co jakiś czas zmieniają się tylko akcenty tych samych wyświechtanych postulatów. A więc pieniądze, pieniądze i jeszcze raz forsa. Ale nie tylko.

Lekarze wściekają się, gdy władza grzebie w ich warsztacie pracy i co rusz koncesjonuje nowoczesne metody leczenia i świadczenie opieki na najwyższym poziomie. Do obłędu doprowadzono oznaczanie przez lekarza poziomu refundacji leku na recepcie. O uproszczenie procesu refundacji, całkowitą jego automatyzację oraz zdjęcie obowiązku określania poziomu refundacji przez lekarzy centrala lekarskiego samorządu puka do wrót władzy od lat. Na razie, jak grochem o ścianę. Pielęgniarki dystansują się od wystawiania recept, bo obawiają się nieprzyjemności.
Jeszcze mam w pamięci awanturę, gdy pacjentowi z gorączką odmówiono w jednej z lubelskich aptek wydania refundowanych leków, bo recepta była o 3 milimetry węższa niż zaleca instrukcja NFZ. Farmaceuta nie miał wyjścia, bo inaczej apteka naraziłaby się na straty finansowe. Wywołana na poczekaniu wojna nerwów przerodziła się w ogólnokrajową aferę. Bo recepta była za wąska! Staram się wyobrazić piętrowość przekleństw, jakie wygłasza w aptece pacjent, którego dziwaczne zapisy systemu wysyłają na Berdyczów.
Utrzymywanie obecnie funkcjonującego systemu określania stopnia refundacji na receptach skutkuje po prostu istotnymi stratami finansowymi Skarbu Państwa. A co gorsza, kradnie pacjentowi czas, który mu się zwyczajnie należy. Czarne plakaty, pikiety i marsze czy zbieranie podpisów pacjentów pod petycjami do ministra zdrowia nie robią wrażenia. Rodzimi politycy na froncie wzajemnego zwalczania się nie oszczędzają również lekarzy. Bo ich po prostu nie lubią za to, że ci kpią z ich ignorancji. Czasem tylko obie strony puszczają do siebie oko, bo tak im podpowiada savoir-vivre.
Przemoc wobec personelu medycznego jest rosnącym problemem na całym świecie i niesie ze sobą potencjalnie destrukcyjne skutki społeczne. Chociaż nie jest to nowe zjawisko, zgłaszany wzrost zastraszania, gróźb i ataków na ludzi z branży medycznej rośnie od co najmniej ostatniej dekady. I stał się jeszcze bardziej alarmującym zjawiskiem od początku pandemii COVID-19.
Badania potwierdzają, że co najmniej jedna czwarta zgłaszających to lekarzy w USA doświadczyła ataków lub nękania w mediach społecznościowych na takie tematy, jak: szczepionki, broń, opieka nad pacjentem, rasa lub religia. Inne badanie wykazało, że lekarze i ratownicy medyczni zgłaszali nie tylko słowne obelgi, ale także groźby śmierci. Wstrząsający był incydent, gdy czarnoskóra lekarka zgłosiła groźby gwałtu w wyniku swojej pracy w orzecznictwie praw obywatelskich.
Lekarze i ratownicy medyczni coraz częściej spotykają się ze złośliwymi wiadomościami w mediach społecznościowych, groźbami śmierci i zastraszającymi wizytami domowymi. Nieporozumieniem jest unikanie, milczenie i współudział w podstępnej naturze hejterów i sieciowych trolli. Społeczeństwo musi chronić ludzi, którzy poświęcają swoje życie poprawie zdrowia narodu, przed tymi, którzy w przemocy widzą sposób rozwiązywania głębokich problemów społecznych.
Zgromadzenie Ogólne Światowego Stowarzyszenia Lekarzy, odbywające się w październiku w Berlinie, wezwało placówki opieki zdrowotnej do przyjęcia polityki zerowej tolerancji wobec przemocy w miejscu pracy. Przedstawiciele 60 krajów wezwali rządy do podjęcia działań w celu zapobiegania i eliminowania takiej przemocy, w tym, jeśli to konieczne, wprowadzenia systemów sprawdzania pacjentów i odwiedzających pod kątem posiadania broni podczas wchodzenia do niektórych obszarów. Pilnie potrzeba nam zrozumienia, że wandalizm i przemoc w szpitalu lub klinice jest przestępstwem i każde cywilizowane społeczeństwo powinno potępić takie ohydne czyny. Rzadko zdarza się, by liderzy polityczni potępiali dziś taką przemoc i, co zaskakujące, czasami próbują usprawiedliwić sytuację.
Arsenał środków do walki o poprawę jest coraz uboższy. Niestety, organizacje konsumenckie za słabo kibicują staraniom medyków. A co na to zjadacz chleba powszedniego, czyli potencjalny pacjent? Czy takie rozważania go w ogóle obchodzą? Czy współczesny pacjent to jeszcze sojusznik lekarza, czy po prostu klient po zdrowie w jego gabinecie?
Zdaniem wielu medyków, polski pacjent jeszcze nie jest dla nich wrogiem, ale kimś, kto jest przekonany, że lekarz to niedouczony konował, a jedyny powód, dla którego z nim rozmawia, to chęć wzbogacenia się. Wdzięczność od dziesięcioleci kojarzyła mu się wyłącznie z kopertą wciskaną lekarzowi pod biurkiem.
Nie mam wątpliwości, że współczesnego lekarza powinna charakteryzować bardzo gruba skóra. I nie chodzi o znieczulicę czy lekceważenie pacjentów, lecz o uodpornienie się na ich ataki. Wzmożony niepokój związany z chorobą, a także środki finansowe potrzebne na jej leczenie wydają się być istotnym elementem inicjowania przemocy i lekarza powinno się szkolić w technikach łagodzenia lęku. Żałoba, młody pacjent w ciężkim stanie, jedyny zarabiający członek rodziny i jedyne dziecko z poważną chorobą wywołują wybuch emocjonalny, który może szybko doprowadzić do przemocy.
Od dawna twierdzę, że nasze społeczeństwo nie lubi lekarzy. Owszem, pacjent może szanować jednego czy drugiego medyka, który mu pomógł albo po prostu był dla niego dobry. Jednak o całej branży lubi mówić źle. W grę wchodzą wielkie emocje, podgrzewane i odgrzewane przez polityków, gigantyczne interesy gospodarcze i zwyczajna ludzka zawiść, którą karmią się tysiące zawiedzionych i niedoinformowanych rodaków. Tylko patrzeć, jak naszym pacjentom nie spodobają się lekarze innego pochodzenia, a co gorsza — innej barwy skóry czy religii. Każde zło początkowo tli się niewinnie.
Każdy chciałby, żeby było normalnie, ale mieszkańcy Polski mają długą tradycję narzekania, że ich wspólny dom nie jest normalnym krajem. Pamiętajmy, że normalność jest wtedy, kiedy wyrozumiali wobec siebie ludzie mogą sobie normalnie i spokojnie żyć. I nie tylko od pierwszego do pierwszego. Ale też bez zaciśniętych pięści i zasznurowanych ust.
Cykliczne protesty personelu medycznego mają już w naszym kraju swoją legendę. Co jakiś czas zmieniają się tylko akcenty tych samych wyświechtanych postulatów. A więc pieniądze, pieniądze i jeszcze raz forsa. Ale nie tylko.
Marek StankiewiczFot. Archiwum
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach