Medyczni kursanci w Wielkiej Brytanii

Ewa Stępień, Lublin
opublikowano: 14-02-2007, 00:00

Lecha Kijewskiego, lekarza rodzinnego z Dąbrowicy pod Lublinem, zaskoczyły w Sheffield dywany w gabinetach zabiegowych, nienaruszalne prawo lekarza do odpoczynku i brak korupcji. Był jednym z kilkudziesięciu polskich lekarzy, którzy wzięli udział w miesięcznym szkoleniu zorganizowanym przez Sheffiled University oraz Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce pozwolił przyjrzeć się angielskiej służbie zdrowia od kuchni.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Sheffield jest placówką edukacyjną dla lekarzy z krajów wchodzących do Unii Europejskiej i przez nią finansowaną. Uczestnik szkoleń zakwaterowany jest w mieszkaniu angielskiej rodziny.
"Zajęcia i wykłady miały na celu zapoznanie się z angielską służbą zdrowia oraz odpowiednikiem naszego Narodowego Funduszu Zdrowia, czyli National Health Service (NHS) - opowiada Lech Kijewski. - Mogliśmy korzystać z bogatych księgozbiorów Hallam University, jednego z dwóch tamtejszych uniwersytetów".
Podsumowaniem kursu będzie praca domowa, którą każdy z uczestników szkoleń ma do wykonania już w kraju. Musi napisać opracowanie porównawcze z zakresu wybranego tematu, przyglądając się zagadnieniu na gruncie polskim oraz angielskim. Wszyscy zaprezentują swoje analizy podczas kongresu w Szczecinie, uzyskując certyfikat uczestnictwa w kursie. L. Kijewski pisze o podstawowej opiece zdrowotnej w Polsce oraz w Wielkiej Brytanii.

U nas 6 zł, tam 300 zł

"Zdecydowanie lepsze są pieniądze - porównuje L. Kijewski. - W ciągu jednego dnia lekarz angielski zarabia tyle, ile u nas przez miesiąc. My dostajemy na jednego pacjenta 6 zł miesięcznie, Anglik 50 funtów, czyli około 300 zł. Pacjent w podstawowej opiece zdrowotnej ma wszystko za darmo".
Sheffield to półmilionowe miasto z niską, rozłożystą zabudową. Praktyki lekarzy rodzinnych mieszczą się w domkach. Są otwarte w godz. 8-18 z obowiązkową przerwą między 12 a 14. Lech Kijewski podkreśla, że nie ma kolejek i że "z ulicy" do przychodni się nie wchodzi. "Trzeba się umówić - mówi. - Pacjentów uprzednio zapisanych lekarze przyjmują do południa, czyli do przerwy. Jeden z lekarzy jest w tym czasie oddelegowany do odbierania telefonów. Na podstawie zebranego wywiadu decyduje, czy zapisać pacjenta na jakiś dzień, czy sprawa jest pilna, wymagająca załatwienia jeszcze tego samego dnia po południu".

Dostęp do lekarza jest trudny

L. Kijewski podkreśla rolę pielęgniarki w praktyce rodzinnej. Pielęgniarka ma swój gabinet, w którym zajmuje się profilaktyką. Na profilaktykę praktyka dostaje z NHS dodatkowe pieniądze. "To pielęgniarka monitoruje stan zdrowia pacjenta - opisuje jej pracę lubelski lekarz. - Wykonuje badania spirometryczne, pomiar cukru, EKG itd. Pacjent zgłasza się do lekarza tylko w razie uzasadnionej potrzeby. Dostęp do rodzinnego jest tam naprawdę trudny". W ośrodkach rodzinnych pracują położne dochodzące ze szpitali. Ginekolodzy nie prowadzą kobiet w ciąży, robią to właśnie położne z przychodni rodzinnych. "80 proc. ciąż to przecież fizjologia, a nie patologia - zauważa L. Kijewski. - Położna ma dla kobiety czas, ćwiczy z nią oddech, sprawdza ciśnienie, morfologię, obrzęki. Jeśli coś niepokojącego się dzieje, wtedy kobietę bada lekarz rodzinny. Dopiero przy zagrożeniu ciężarna jest kierowana do ginekologa".
Pediatrów w podstawowej opiece zdrowotnej na Wyspach w ogóle nie ma. "Zróbmy wszystko, aby tak wyszkolić naszych lekarzy rodzinnych, by zajmowali się również dziećmi - postuluje L. Kijewski. - A także by byli tak samo jak Anglicy wszechstronni. Tam, gdy pacjenta boli ucho, idzie do rodzinnego. U nas od razu do laryngologa".
Lubelski lekarz zwraca uwagę, że dostać się do angielskiego specjalisty jest niezmiernie trudno. A do szpitala pacjenci przyjmowani są z wyjątkowymi wskazaniami. "Gdy polski szpital kogoś nie przyjmie, od razu zaalarmowane są media. Dziennikarze krzyczą, że szpital jest do niczego, bo odesłał chorego, który miał temperaturę od czterech dni" - ironizuje lekarz.
Każda, nawet najmniejsza brytyjska praktyka lekarska ma menedżera. W siedzibie każdej praktyki jest też sala dydaktyczna do szkoleń dla początkujących lekarzy, na które praktyka również dostaje z NHS dodatkowe pieniądze.

Trzy rzeczy, które mile zaskoczyły

Pierwsze zaskoczenie. "U nas to by nie przeszło, ponieważ sanepid zaraz by się przyczepił - zaznacza Lech Kijewski. - To był dla mnie szok, kiedy w gabinetach zabiegowych zobaczyłem piękną wykładzinę dywanową. Może dobrze, że polskie przepisy są tak ostre w tym zakresie, bo przecież w takim gabinecie krew się może polać. Ale z drugiej strony, przytulniej jest pacjentowi, kiedy wchodzi do przyjaznego pomieszczenia, a nie chłodnego, wyłożonego PCV".
Drugie zaskoczenie. "Czy ktoś widział, aby w Polsce praktyka była zamknięta? - pyta lekarz. - Pacjenci zaraz by się denerwowali, dopytywali, wydzwaniali, robili awantury. A tam przerwa jest sprawą świętą. Każdemu należy się odpoczynek. Mieszkając u rodziny profesorskiej, miałem raz po godz. 19 służbowe pytanie do profesora. A jego żona na to: "Sorry, ale Mike ma teraz relaks".
Trzecia zaskakująca rzecz. "Tam nie ma łapówek, nie ma korupcji - podkreśla L. Kijewski. - Skoro angielski lekarz zarabia 10 tys. funtów, a jego pacjent 1000 funtów, to jak długo pacjent musiałby zbierać pieniądze, żeby doktorowi dać łapówkę? A w Polsce na odwrót: pacjent zarabia 3 tys. zł, a lekarz 1200 zł".
Spostrzeżeń in minus polski lekarz nie odnotował.
Aby uczestniczyć w kursach organizowanych przez Sheffiled University oraz Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce, trzeba nie tylko być członkiem kolegium, ale także nauczycielem medycyny rodzinnej należącym do tzw. Szkoły Tutorów oraz ukończyć Europejską Szkołę Trenerów Medycyny Rodzinnej Euract.


Ściągnięte z Anglii
Lech Kijewski już zaczął realizować kilka pomysłów, zainspirowany rozwiązaniami podpatrzonymi w Wielkiej Brytanii. "Zatrudniłem menedżerkę, która będzie odpowiedzialna za sprawy organizacyjne. Najpierw musi się zapoznać z podstawowymi sprawami, takimi jak praca w recepcji. Potem przejmie sprawy papierkowe, załatwianie formalności z funduszem zdrowia itd. - mówi lekarz. - Scedowałem dużą ilość zadań na pielęgniarkę, która będzie pracować z pacjentami, monitorując ich stan zdrowia, realizując programy profilaktyczne. W tym celu już dzielimy pacjentów na grupy wiekowe, aby było łatwiej to wszystko zorganizować". W przychodni wygospodarowana też będzie sala seminaryjna do szkoleń, spotkań treningowych lekarzy rodzinnych, konferencji.


Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Ewa Stępień, Lublin

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.