Marek Stankiewicz: Zielonym do góry (Ostrzej, ale bez skalpela )
Marek Stankiewicz: Zielonym do góry (Ostrzej, ale bez skalpela )
Pamiętacie dowcip o milicjantach sadzących drzewka przed komendą i mądrych pouczeniach komendanta? Nic tak nie zapobiega wypaczeniom, jak właściwa instrukcja. Czasy się zmieniły, premier też jakby inny, a instrukcje wciąż w tym samym tonie. Tłumy zatroskanych ludzi wylęgają co sobotę na ulice, aby bronić demokracji. Równie potężne tłumy, równie zatroskanych przekonują, że większość parlamentarna może teraz wszystko, bo podobno tak umówiła się z tymi tłumami.
Demokracja i ordynacja wyborcza to są dwie różne rzeczy. Demokracja to jest sposób rozstrzygania większością głosów o tym, co wybrać, gdy ludzie różnią się poglądami, a nie o tym, co lepsze i kto ma rację. Przypominam o tym tylko dla porządku i wstrzymuję oddech aż do marca, kiedy drużynie Konstantego Radziwiłła stuknie pierwsze sto dni urzędowania. Gadania na wyrost mamy aż nadto. Oczekiwania przestawienia służby zdrowia z głowy na nogi są olbrzymie. Dotychczas jeszcze żadna ekipa z Miodowej tuż po debiucie nie obsiadła tak licznie pierwszej dziesiątki Listy Stu najbardziej wpływowych osób w systemie ochrony zdrowia. Grzechem śmiertelnym byłoby zmarnować taki kapitał zaufania.

Polityka arbitralnych decyzji podejmowanych pod osłoną nocy zamiast łączyć, będzie tylko zwiększać dystans między uczestnikami systemu ochrony zdrowia. Wciąż mam nadzieję, że pamięta o tym Konstanty Radziwiłł. Ochrona zdrowia jest specyficzną dziedziną życia publicznego, w której realizacja zasad uważanych, głównie przez siebie, za słuszne, niechybnie może okazać się przeciwskuteczna.
Jak na razie trudno zmienić najbardziej z pozoru prozaiczne zarządzenia. Na pajęczynie rozmaitych przepisów nieruchomo zawisło szumnie zapowiedziane przez ministra przywrócenie lekarskiego stażu podyplomowego.
Narodowy Funduszu Zdrowia, który lewica przed 15 laty uznała za panaceum na kasy chorych, ciężko sobie „nagrabił” w środowisku medycznym. Jest uważany za uzurpatora sytemu ochrony zdrowia. Podobno jego losy są już przesądzone. Ale okazuje się, że łatwiej jest wygasić Trybunał Konstytucyjny, niż przenieść zadania finansowania ochrony zdrowia do urzędów wojewódzkich. Zresztą nikt jeszcze nie udowodnił, dlaczego taka zmiana będzie dobrodziejstwem. Przecież od przekładania z szuflady do szuflady pieniędzy nie przybywa. A lansowany w ostatnich latach mit o uszczelnianiu kasy państwowej już dostatecznie dobitnie ośmieszyło samo życie. Zmiana szyldu to nieporozumienie, w dodatku kosztowne, bo wojewoda będzie musiał utworzyć nowe biuro i zatrudnić pracowników. Mam nadzieję, że według klucza kompetencji eksperckich, a nie legitymacji partyjnych.
Ewolucyjna koncepcja sanacji systemu finansowania ze środków publicznych, zaproponowana przez ministra Radziwiłła, jest ciekawa i racjonalna. Nie jestem tylko pewien, czy spodoba się w jego politycznym zapleczu. Służbie zdrowia trzeba dać szansę na przeprowadzenie zmian w sposób spokojny i konsekwentny. Reformatorzy muszą mieć czas na przekonanie głównych aktorów na polskiej scenie medycznej, że zmiany mają sens. Bo ułatwiają pacjentom dostęp do lekarzy, a lekarzom pozostawiają więcej czasu dla pacjentów niż dla doprowadzonej dziś do obłędu biurokracji i sprawozdawczości dla NFZ. Pośpiech sprzyja niedoróbkom. Nic tak nie boli lekarzy i pielęgniarek, jak uporczywe okazywanie im braku zaufania przez świat polityki.
Pamiętamy ekspresowe tempo prac nad niesławnej pamięci pakietem kolejkowym, w którym aż roiło się od fundamentalnych błędy. Rozwydrzenie, nonszalancja i zuchwałość ich twórców, jak również kpina z życzliwych ostrzeżeń ze świata medycyny doprowadziły nas do widocznego gołym okiem zwiększenia kolejek w poz.
Z akwarium możemy łatwo sporządzić zupę rybną, ale powrót od zupy rybnej do stadium akwarium jest już niemożliwy. Projekt ustawy można łatwo sobie napisać, tak aby niemal wszystkim się spodobał. A potem miesiącami wymachiwać nim przed nosami milionów. Ale dobrą zmianę lub zamianę złego na dobre, które odczują pacjenci, trzeba zjednoczonymi siłami eksperckimi wykuwać niekiedy miesiącami, a nawet latami.
Nieuleczalną dotychczas chorobą systemu ochrony zdrowia w Polsce stało się lekceważenie epidemiologii i demografii, a wyróżnianie ekonomizacji, czyli za wszelką cenę czynienia czegoś jeszcze bardziej oszczędnym. Nie mylić z ekonomią, która jest motorem postępu i zajmuje się badaniem tego, jak społeczeństwo wykorzystuje swoje ograniczone zasoby, aby w jak najlepszym stopniu zaspokoić swoje potrzeby. Ekonomizacja w polskiej medycynie ma się tak do ekonomii, jak bóstwo do ubóstwa.
Tymczasem los chorego mieszkańca Polski wcale nie spoczywa tylko w rękach zmieniających się co jakiś czas polityków. Ciągle zależy od widzimisię zasiedziałej armii urzędników, z którymi przychodzi pracować kolejnym ministrom i szefom urzędów centralnych. To na ich biurka ci ministrowie i szefowie kierują zamówienia na nowe projekty ustaw i rozporządzeń, w nadziei na szybkie efekty. Ale równie szybko się rozczarowują, bo podlegli urzędnicy pokornie meldują, że nic nie da się zrobić, dopóki... nie zmieni się wielu innych ustaw i rozporządzeń. A przed zawiedzioną publicznością świecą potem oczami ministrowie. Długoletni, dumni urzędnicy pozostają zawsze niewinni, ale wciąż potrzebni, bo podobno są kompetentni i zawsze dyspozycyjni, zgodnie z instrukcją „zielonym do góry”. Medycyna i polityka przegrywają z nimi w cuglach.
Źródło: Puls Medycyny
Pamiętacie dowcip o milicjantach sadzących drzewka przed komendą i mądrych pouczeniach komendanta? Nic tak nie zapobiega wypaczeniom, jak właściwa instrukcja. Czasy się zmieniły, premier też jakby inny, a instrukcje wciąż w tym samym tonie. Tłumy zatroskanych ludzi wylęgają co sobotę na ulice, aby bronić demokracji. Równie potężne tłumy, równie zatroskanych przekonują, że większość parlamentarna może teraz wszystko, bo podobno tak umówiła się z tymi tłumami.
Demokracja i ordynacja wyborcza to są dwie różne rzeczy. Demokracja to jest sposób rozstrzygania większością głosów o tym, co wybrać, gdy ludzie różnią się poglądami, a nie o tym, co lepsze i kto ma rację. Przypominam o tym tylko dla porządku i wstrzymuję oddech aż do marca, kiedy drużynie Konstantego Radziwiłła stuknie pierwsze sto dni urzędowania. Gadania na wyrost mamy aż nadto. Oczekiwania przestawienia służby zdrowia z głowy na nogi są olbrzymie. Dotychczas jeszcze żadna ekipa z Miodowej tuż po debiucie nie obsiadła tak licznie pierwszej dziesiątki Listy Stu najbardziej wpływowych osób w systemie ochrony zdrowia. Grzechem śmiertelnym byłoby zmarnować taki kapitał zaufania.
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach