Kilkanaście osób pod obserwacją z podejrzeniem zakażenia 2019-nCoV

opublikowano: 29-01-2020, 13:08

„Wirus z Chin prędzej czy później pojawi się w Polsce. Nie będzie to jednak nic nadzwyczajnego ani coś, czego się specjalnie obawiamy. Jesteśmy przygotowani na diagnostykę i leczenie zakażonych” – stwierdził minister zdrowia Łukasz Szumowski w trakcie dzisiejszego (29 stycznia) spotkania z dziennikarzami.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna

W spotkaniu wzięli również udział wiceminister zdrowia Waldemar Kraska oraz specjaliści z Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego w Warszawie – jego dyrektor i konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych prof. dr hab. n. med. Andrzej Horban oraz kierownik Pracowni Diagnostyki Molekularnej dr hab. n. med. Janusz Stańczak.

Spotkanie z dziennikarzami w Ministerstwie Zdrowia
Fot. Maja Marklowska-Tomar

Kilkanaście osób z podejrzeniem zakażenia koronawirusem 2019-nCoV

Z informacji, jakie przekazano mediom, wynika, że obserwacją w szpitalach objęto kilkanaście osób, ale u żadnej z nich nie potwierdzono jeszcze obecności koronawirusa 2019-nCoV. Trzej studenci, którzy wrócili kilka dni temu z Chin i przebywają obecnie na obserwacji w Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym w Warszawie, zostaną prawdopodobnie już dziś wypisani do domu. „Czekamy jeszcze tylko na wyniki ich badań, żeby mieć pewność, że nie są zakażeni” – powiedział prof. Andrzej Horban. 

Według niego nie mamy do czynienia z dużą epidemią, o czym świadczyć ma poniżej 10 tys. osób zakażonych na „relatywnie ograniczonej przestrzeni Wuhan” oraz około 100 zgonów. Ryzyko śmierci, jak dodał, jest nieduże. „Zamykanie miasta niewiele pomoże, może tylko spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa. Trzeba zbudować system, który będzie identyfikował ludzi powracających z Chin” – dodał.

Taki system, jak przekonywał minister zdrowia, został już zbudowany. Polega na identyfikacji osób powracających z terenu, w którym wykryto najwięcej zakażeń oraz ich 14-dniowej obserwacji. Jeśli ktoś przebył w Chinach lub miał kontakt z kimś, kto stamtąd wrócił i podejrzewa u siebie objawy infekcji koronawirusem, tzn. ma wysoką temperaturę (powyżej 38 st. Celsjusza), kaszel i duszności, powinien udać się wprost do szpitalnego oddziału zakaźnego, a nie na izbę przyjęć. Tam zostanie objęty opieką, a w razie potwierdzenia obecności wirusa 2019-nCoV, otrzyma odpowiednie leczenie.

Testy na obecność koronawirusa 2019-nCoV niebawem będą wykonywane w Polsce

„Ten wirus da się odróżnić, ponieważ jego genom został już zsekwencjonowany. Zamówiliśmy już testy, które go wykrywają, lada moment będą w Polsce” – dodał Łukasz Szumowski. 

Na razie wymazy pobierane z nosa i gardła osób potencjalnie zakażonych trafiają do specjalistycznego laboratorium w Berlinie, gdzie są badane pod kątem obecności koronawirusa 2019-nCoV. Wyniki badania są znane w ciągu 48 godzin. W najbliższych dniach takie badania będą wykonywane w dwóch laboratoriach w Polsce – w Warszawie i Bydgoszczy.

Lekarze zakaźnicy podkreślają, że wirus z Chin nie jest bardzo zjadliwy, ale problemem jest to, że bardzo szybko się rozprzestrzenia. „Jeśli epidemia obejmie inne miasta w Chinach, to pod obserwacją znajdą się osoby powracające z całych Chin, a w następnym etapie ludzie powracający z Azji” – tłumaczyli.

„Wszystkie podległe nam służby są przygotowane i doskonale wiedzą, co mają robić” – zapewnił wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, odpowiedzialny m.in. za ratownictwo medyczne.

Nowy koronawirus mniej niebezpieczny niż SARS i MERS

Eksperci przyznają jednak, że wciąż niewiele wiadomo o nowym wirusie z Chin. „Opieramy się głównie na danych z Chin, nie wiemy, jak potoczy się sytuacja” – powiedział prof. Horban. 

Dr hab. Jan Stańczak dodał, że wśród dziewięciu grup koronawirusów, najbardziej niebezpieczne są trzy: SARS (ang. severe acute respiratory syndrome), MERS (ang. middle east respiratory syndrome) i 2019-nCoV. Każdy z nich powoduje niewydolność oddechową, jednak 2019-nCoV nie jest zjadliwy. Według ostatnich danych wskaźnik śmiertelności w przypadku zakażenia wirusem z Chin wynosi 2,2 proc., podczas gdy w SARS 10 proc. a w MERS – 40-60 proc.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Maja Marklowska-Tomar

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.