Kiedy warto indywidualizować terapię przeciwdławicową?
Pandemia sprawiła, że spadła liczba procedur interwencyjnych u pacjentów z przewlekłymi zespołami wieńcowymi. Specjaliści podkreślają, że w tej sytuacji jeszcze większego znaczenia nabiera optymalna farmakoterapia.
Wskazówek, jak dobrze leczyć chorych z przewlekłymi zespołami wieńcowymi (PZW), dostarczają wytyczne. Optymalna terapia jest nakierowana na kontrolę objawów, zapobieganie zdarzeniom sercowo-naczyniowym oraz sprzyja maksymalnemu przestrzeganiu zaleceń przez pacjenta. Przy czym eksperci zwracają uwagę, że w określonych sytuacjach warto dążyć do indywidualizacji leczenia, bo pacjenci są różni.
– Doraźnie można sięgać po krótko działające azotany. W pierwszym rzucie należy sięgać po beta-adrenolityki i/lub antagonistów wapnia. Jako leki drugiego rzutu wymieniana jest w nowych wytycznych trimetazydyna, która otrzymała klasę zaleceń IIa. Na wyższą pozycję tego leku w nowej edycji wytycznych wpłynęła m.in. metaanaliza obejmująca przypadki 1700 pacjentów. W grupie, w której chorzy otrzymywali trimetazydynę, rzadziej występowały epizody dławicy, pacjenci wymagali też rzadziej stosowania azotanów krótko działających – mówi prof. Agnieszka Tycińska, członek Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Trimetazydyna znajduje zastosowanie także u pacjentów z niską czynnością serca, gdy nie można zastosować beta-adrenolityku. To także cenna opcja terapeutyczna u pacjentów z hipotonią, gdzie nie można dojść do maksymalnych dawek ani beta-adrenolityku, ani antagonisty wapnia. Wytyczne mówią także, że można rozważyć zastosowanie trimetazydyny jako leku pierwszego wyboru zwłaszcza u pacjentów z wyjściową niską czynnością serca i wyjściowo niskimi wartościami ciśnienia skurczowego tętniczego.
Więcej w materiale wideo.
Źródło: Puls Medycyny