Jedna sprawa to udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej, co do którego zasadniczo nie ma zastrzeżeń, a druga to komunikacja. Obszar ten budzi największe emocje. Chodzi o dobór słów, których używa personel medyczny, najczęściej bardzo przykrych, ocennych i traumatyzujących. Przez to te trudne doświadczenia stają się jeszcze trudniejsze. Potwierdził to raport NIK. Myślę, że ta sytuacja jest odzwierciedleniem ogólnego kryzysu polskiego systemu opieki zdrowotnej, w tym braków kadrowych.
Zbyt mała liczba lekarzy i położnych przekłada się na niedostateczną ilość czasu, jaki mogą oni poświęcić każdej pacjentce. To sprawia, że przekazywane informacje są często lakoniczne, udzielane w nieprecyzyjny czy wręcz niewłaściwy sposób. Inną kwestią jest brak umiejętności czy przygotowania personelu medycznego do rozmowy na trudne tematy. Zbyt mała jest liczba szkoleń, podczas których omawia się zagadnienie żałoby, emocji, jakie mogą towarzyszyć kobiecie/rodzinie, zasady przekazywania trudnych informacji medycznych w delikatny i przystępny sposób czy „trenuje” rozmowy z pacjentką w dużych emocjach, radzenie sobie ze złością pacjentów. Naturalnym procesem w przypadku poronienia czy martwego urodzenia jest zaprzeczanie i złość matki, co nieprzeszkolony personel medyczny może odbierać osobiście.
Pamiętajmy przy tym, że takie trudne doświadczenia dotykają nie tylko kobietę, ale również jej partnera. To, czego potrzebują oni najbardziej, to czas, aby zrozumieć i „przerobić” tę informację. Tego, jak wspomniałam, brakuje. Uważam, że odpowiednie szkolenia powinny odbywać się cyklicznie, w ramach godzin pracy lekarzy i położnych w ich placówkach medycznych. Zdarza się bowiem, że dostępne kursy personel medyczny, który czuje taką potrzebę, nie tylko opłaca z własnych pieniędzy, ale w dodatku na uczestnictwo w nich wykorzystuje urlop wypoczynkowy. Nie powinno tak być.
Alarmująca jest również organizacja opieki medycznej na oddziałach ginekologiczno-położniczych. Zdarza się, że kobieta doświadczająca poronienia leży na sali z pacjentkami, które oczekują narodzin zdrowych dzieci lub wręcz z matkami po szczęśliwie zakończonych porodach. Trudno nawet opisać, jak potęguje to ból po utracie ciąży czy martwym urodzeniu. W Polsce obowiązuje Rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie standardu organizacyjnego opieki okołoporodowej, w którym ostatni rozdział dotyczy opieki nad kobietą w sytuacjach szczególnych. Są tam dokładnie opisane jej prawa, m.in. to, że osoba kompetentna powinna udzielić informacji na temat praw przysługujących kobiecie po poronieniu lub martwym urodzeniu. Tymczasem wiele kobiet nie dostaje takich informacji lub otrzymuje je w takim momencie, gdy nie jest w stanie ich odpowiednio przetworzyć, ponieważ nie poradziły sobie jeszcze z bólem po stracie ciąży czy dziecka.
Problemem jest również brak pomocy psychologicznej. W tym zakresie nieco lepiej jest w szpitalach III stopnia referencyjności, które obligatoryjnie muszą zatrudniać psychologa na oddziale. Niewątpliwie jest to słuszne rozwiązanie, które powinno być wprowadzone we wszystkich placówkach.
Większość niedociągnięć jest tłumaczona brakiem środków czy kadry medycznej. Jako organizacja, która broni praw i interesów kobiet, stoimy na stanowisku, że wszystko to, co jest przewidziane w prawie, powinno być realizowane. Trudności finansowe czy organizacyjne nie powinny stać temu na przeszkodzie. Oczywiście, trudno nie rozmawiać o tych problemach w kontekście kryzysu, który dotyka cały polski system opieki zdrowotnej i jest jeszcze pogłębiany przez pandemię. Braki kadrowe sprawiają, że utrudniony jest dostęp do lekarzy, a jednocześnie specjaliści pracują ponad swoje możliwości, na co również raport NIK wskazuje i to nie po raz pierwszy. Dużą rolę mają tu do odegrania samorządy zawodowe lekarzy i położnych, które powinny podjąć intensywne rozmowy z resortem zdrowia na temat przestrzegania regulacji w tym zakresie. Rzutuje to bowiem nie tylko na kondycję personelu medycznego, ale również zaniedbywanie praw pacjentów.
Tłumaczenie zaniedbań w zakresie opieki nad kobietami po poronieniu czy martwym urodzeniu zmęczeniem lekarzy i położnych jest bardzo niebezpieczną drogą. Rozwiązaniem może być zatrudnienie personelu pomocniczego po odpowiednim przeszkoleniu, który byłby wsparciem dla lekarzy i położnych w opiece nad kobietami, zwłaszcza w trudnych sytuacjach.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Co piąta rozpoznana ciąża kończy się poronieniem - rozmowa w prof. Piotrem Sieroszewskim