Chodzi głównie o antykoncepcję i refundację leków, które to zmiany istotnie rzutują na chybotliwy los tej nowelizacji w dalszych pracach sejmowych. Czy ta dyskusja ma szanse na szybkie rozstrzygnięcie.
„Wielce to wątpliwie” — informują mnie konfidencjonalnie posłowie partii rządzącej, wskazując na resortowe zwlekanie i chęć wprowadzenia autopoprawek. Gdy dopytuję, o co konkretnie chodzi, zapada wymowna cisza. Czy więc mogą być jakieś niespodzianki, szczególnie w refundacji, bo antykoncepcja na receptę wydaje się raczej przesądzona. Swoją drogą pokazuje to coraz większe rysy na prezentowanej dotąd jedności, ale też gotowość ministra zdrowia do zmian, który szczególnie w przepisach o refundacji popełnił spore błędy.
Warto więc może przytoczyć parę wypowiedzi z debaty w Komisji Zdrowia, które dają pogląd na różnice stanowisk. Pos. Alicja Kaczorowska z PiS stwierdziła, że tabletka „dzień po” to lek hamujący uwalnianie hormonu i opóźniający albo uniemożliwiający jajeczkowanie. Wpływa na perystaltykę jajowodów powodując „trudniejsze przechodzenie jajeczka tam, gdzie ono powinno się znaleźć”. Popierając propozycję ministerialną posłanka apelowała, aby „zwrócić uwagę na to, jaką mamy demografię”.
Pos. Marek Hok z PO, ginekolog, ripostował, że substancja czynna zawarta w tej tabletce w żaden sposób nie wpływa niekorzystnie „nawet gdyby ciąża była już wcześniej”, a jeszcze „wzmacnia trwałość zarodka”. Od wielu lat jest stosowana u dojrzałych kobiet chorujących na mięśniaki macicy i to „w dawce kilkakrotnie większej niż te 30 mg w jednej tabletce”. „Nikt na świecie nie udokumentował, żeby taka dawka leku zagrażała zdrowiu czy przyszłości kobiet — mówił pos. Hok. — Zatem bardzo proszę, żebyśmy kierowali się tu wiedzą i doświadczeniem, a nie ideologią”.
Pos. Grzegorz Racz z PiS podkreślił więc, że swe obowiązki posła i profesora medycyny traktuje bardzo poważnie, a „ideologię w swoim postępowaniu absolutnie oddziela”. W sporze tym część racji przyznał argumentom przeciwników zmian, które „w części są bardzo rozsądne, bo jest to trudny problem, z którego należy znaleźć wyjście i nie jest tak, że to jest system czarno-biały”. Choć publikacje i statystyki mogą być mylące i trzeba je zawsze naukowo weryfikować.
W kolejnej kontrowersyjnej zmianie, dotyczącej refundacji leków, ekspert INFARMY mec. Paulina Kieszkowska-Knapik wskazała, iż proponowany przepis całkowicie rozchwiewa decyzje refundacyjne, ustanawiając, iż będą wydawane „do pięciu lat”. A to znaczy również: „na jeden dzień, na dwa, na tydzień, na miesiąc, na cztery miesiące”. Zburzy to dotychczasową dwuletnią bazę matematyczną porównania kosztów terapii i naruszy dyrektywę przejrzystości, „ponieważ nie wiadomo, skąd minister ma brać zmienne, które są w przepisie wskazane, czyli jakieś przyszłe rejestracje”. Czyje — tego czy innego producenta, tej czy innej substancji, w tym czy innym wskazaniu? Na jakich badaniach klinicznych należy się opierać — tego producenta, tego leku, innego leku, z jakiego okresu? „Nie ma żadnej gwarancji, że badania będą robione dla każdego wnioskodawcy w tym samym momencie proceduralnym” mówiła mec. Kieszkowska-Knapik.
Nie byłoby wcale źle, gdyby te głosy i oceny wziąć pod uwagę w Sejmie i Senacie. A to tylko parę przykładów z długiej i obfitej w argumenty debaty, która wkrótce wybuchnie zapewne na nowo.