Drugi dorosły pacjent jest przygotowywany do terapii CAR-T cells

opublikowano: 22-12-2019, 14:03

Klinika Transplantacji Szpiku i Onkohematologii Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Gliwicach jest drugim (po Klinice Hematologii i Transplantacji Szpiku Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu) ośrodkiem w Polsce, który z sukcesem przeszedł kilkuetapowy proces certyfikacji, uprawniający go do stosowania najbardziej zaawansowanej formy immunoterapii – CAR-T cells (ang. chimeric antygen receptors T cells) u dorosłych pacjentów.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna

W czwartek 19 grudnia od około 60-letniej pacjentki gliwickiego Centrum Onkologii, która choruje na chłoniaka rozlanego z dużych komórek B (DLBCL), specjaliści z Kliniki Transplantacji Szpiku i Onkohematologii pobrali jej własne komórki układu odpornościowego, limfocyty T. W laboratorium w Kalifornii (USA), dokąd je przesłali, zostaną one poddane modyfikacji, polegającej na wszczepieniu do nich genu kodującego chimerowy receptor rozpoznający antygen specyficzny dla nowotworu, z którym te komórki mają walczyć. W połowie stycznia zmodyfikowane limfocyty T zostaną ponownie wprowadzone do organizmu chorej w formie wlewu dożylnego.

Prof. Sebastian Giebel, kierownik Kliniki Transplantacji Szpiku i Onkohematologii COI w Gliwicach
Fot. COI Gliwice

Kiedy zawodzą inne terapie, z pomocą przychodzi CAR-T cells

„Pacjentka jest po dwóch liniach chemioterapii, po których nie udało się uzyskać remisji, co w przypadku tego chłoniaka rokuje bardzo źle. Szansa wyleczenia takiej chorej przy zastosowaniu standardowych metod leczenia nie przekracza 10 proc. Wyjątkiem jest terapia CAR-T cells, która do niedawna nie była w Polsce w ogóle dostępna. Jest ona najbardziej zaawansowaną formą immunoterapii, czyli wykorzystania komórek własnego układu odpornościowego do walki z nowotworem” – mówi prof. dr hab. n. med. Sebastian Giebel, kierownik Kliniki Transplantacji Szpiku i Onkohematologii COI w Gliwicach.

Limfocyty T, jak tłumaczy prof. Giebel, pobierane są z krwi obwodowej pacjenta za pomocą leukaferezy – trwającego około trzech-czterech godzin nieinwazyjnego zabiegu, w którego trakcie odseparowuje się około 150 ml leukocytów T. Modyfikacja genetyczna i namnażanie tych komórek w wyspecjalizowanym laboratorium trwa około trzech- czterech tygodni. Z laboratorium „przeprogramowane” limfocyty T, zamrożone w temperaturze minus 150 st. Celsjusza, wracają do ośrodka, w którym pacjent jest leczony. Tam są rozmrażane, a następnie przetaczane pacjentowi w formie infuzji dożylnej, podobnie jak przetacza się składniki krwi. 

Onkologia
Ekspercki newsletter z najważniejszymi informacjami dotyczącymi leczenia pacjentów onkologicznych
ZAPISZ MNIE
×
Onkologia
Wysyłany raz w miesiącu
Ekspercki newsletter z najważniejszymi informacjami dotyczącymi leczenia pacjentów onkologicznych
ZAPISZ MNIE
Administratorem Twoich danych jest Bonnier Healthcare Polska.

Wraz z krwiobiegiem zmodyfikowane limfocyty rozprzestrzeniają się po całym organizmie chorego. „Natrafiając na komórki nowotworowe, niszczą je, a zarazem, ponieważ jest to dla nich bodziec stymulujący, jeszcze bardziej się namnażają – w ciągu pierwszych kilku dni po zastosowaniu ich liczba rośnie kilkukrotnie” – mówi prof. Sebastian Giebel.

Ryzyko powikłań jest niewielkie, a bez CAR-T cells pacjent umrze

Zmodyfikowane limfocyty T nie tylko szybko się namnażają, ale też są bardzo agresywne, z czym wiąże się ryzyko działań niepożądanych. W pierwszym tygodniu po ich podaniu u pacjenta może pojawić się wysoka temperatura, sięgająca nawet 40 st. Celsjusza, zdarzają się wahania ciśnienia krwi, zaburzenia pracy serca, zaburzenia oddychania. W niektórych przypadkach te powikłania są tak ciężkie, że pacjenta trzeba przetransportować na kilka dni na oddział intensywnej terapii. 

„Po siódmym dniu, a zazwyczaj około 10. dnia, może wystąpić neurotoksyczność, która w ciężkich postaciach może przyjąć nawet postać śpiączki czy drgawek. Te zaburzenia neurologiczne również mogą zagrażać życiu” – tłumaczy prof. Giebel. Dodaje jednak, że – jak wynika ze statystyk – ryzyko takich groźnych powikłań sięga niespełna 1 proc. W konfrontacji z 90-procentowym ryzykiem śmierci chorego, który bez leczenia nie ma najmniejszych szans, to niewiele.

60-letnia pacjentka Centrum Onkologii w Gliwicach jest drugim pacjentem w Polsce i jednym z pierwszych w Europie Środkowo-Wschodniej, u którego zostanie zastosowana immunoterapia CAR-T cells. Pod koniec listopada takiej terapii poddano już około 30-letniego pacjenta Kliniki Hematologii i Transplantologii Szpiku Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

Terapia CAR-T cells jest obecnie najbardziej zaawansowaną i spersonalizowaną technologią, jaką wykorzystuje się na świecie do leczenia agresywnych nowotworów krwi i szpiku. Po raz pierwszy zastosowano ją w 2012 roku w Filadelfii (USA) u chorego na ostrą białaczkę limfoblastyczną. 

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Maja Marklowska-Tomar

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.