Dr Paweł Grzesiowski: udało się namówić na szczepienie dwie trzecie społeczeństwa

Rozmawiała Monika Majewska
opublikowano: 23-03-2022, 19:12

Dla mnie zawodowo, jak też osobiście wielkim sukcesem jest rozwinięcie szerokiej działalności edukacyjnej. Chciałbym ją kontynuować także po zakończeniu pandemii, ale skupiając się już na innych, niecovidowych tematach – mówi dr n. med. Paweł Grzesiowski.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Dr n. med. Paweł Grzesiowski.
Szymon Łaszewski

Dr n. med. Paweł Grzesiowski zajął 2. miejsce na Liście Stu 2021 najbardziej wpływowych osób w polskim systemie ochrony zdrowia.

Rok 2021 był w dalszym ciągu zdominowany przez pandemię. Czy również panu będzie się on kojarzył tylko z COVID-19?

Pandemia wciąż była tematem dominującym. Jednak oprócz koronawirusa SARS-CoV-2 i choroby, którą wywołuje, w 2021 r. nowością były szczepienia przeciw COVID-19 i to właśnie one zdominowały ubiegły rok w mojej działalności zawodowej. Realizacja akcji szczepień była naprawdę bardzo dużym wyzwaniem. Początkowo była ona skierowana do medyków i innych osób z grupy wysokiego ryzyka. W placówce, w której pracuję, szczepiliśmy po kilkadziesiąt osób na godzinę. Całą akcję zorganizowaliśmy tak, aby jak najszybciej osiągnąć jak najwyższy poziom wyszczepienia. Muszę przyznać, że zespoły szczepiące w szpitalach bardzo dobrze spisały się w tej nowej roli. Następnie ruszyły szczepienia powszechne, w któ- re również się zaangażowałem. Szczepiliśmy tysiące ludzi w punkcie szczepień, gdzie jestem lekarzem do nich kwalifikującym. Specjalizuję się w szczepieniach skomplikowanych przypadków i takie również się pojawiły, a w raz z nimi dylemat: „szczepić czy nie szczepić”? Odnotowano także pierwsze przypadki niepożądanych odczynów poszczepiennych. Dużym wyzwaniem było namówienie społeczeństwa do szczepień, jak również ich sprawna organizacja.

Czy sprostaliśmy tym wyzwaniom? Czy można powiedzieć, że w Polsce akcja szczepień przeciw COVID-19 się powiodła?

Przede wszystkim należy podkreślić, że mamy wielkie szczęście, iż zostały opracowane szczepionki przeciw COVID-19 i że jesteśmy jednym z państw, które ma do nich dostęp. Są kraje, gdzie wciąż ich brakuje i wcale nie są to kraje słabo rozwinięte gospodarczo. Polska skorzystała z mechanizmu unijnego, dlatego w naszym kraju ich nie brakowało. Nie było także większych przestojów w ich dostawach. W związku z tym od strony logistycznej akcja wakcynacyjna w Polsce przebiegała sprawnie, choć początkowo z pewnymi trudnościami. Natomiast, w mojej ocenie, zawiodły działania edukacyjne i te mające na celu promocję szczepień. Przyjęto najbardziej prymitywne rozwiązania: plakaty lub filmy, które, zamiast edukować, jedynie namawiały do szczepień. Przede wszystkim zabrakło przekazów skierowanych do osób, które mają wątpliwości, czy się zaszczepić, i komunikacji dedykowanej tym trudniejszym pacjentom.

Uważam, że akcja szczepień nie powiodła się także od strony klinicznej. Nie powstały żadne poradnie konsultacyjne. Nie ma też punktów, gdzie można pod nadzorem anestezjologa zaszczepić pacjenta, który przeszedł np. wstrząs anafilaktyczny. Nie można przeprowadzić szczepienia w oddziale szpitala, aby mieć kilkunastogodzinny nadzór nad pacjentem. Nie ma możliwości zaszczepienia na SOR-ze, gdzie w razie potrzeby mógłby interweniować anestezjolog.

To odzwierciedla, kto był zaangażowany w program szczepień przeciw COVID-19 w Polsce. Byli to głównie rządzący, czyli urzędnicy, i Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych, czyli dostawcy. Zabrakło udziału klinicystów, którzy wiedzą, jakie są potrzeby pacjentów. Należy mieć świadomość, że nie wszystkie osoby, które nie przyjęły szczepionki przeciw COVID-19, są antyszczepionkowcami. Część z nich po prostu nie wie, czy może się zaszczepić, bo np. ma status ozdrowieńca lub choroby przewlekłe. Chodzą w tej sprawie od lekarza do lekarza i często słyszą sprzeczne opinie.

Ruchy antyszczepionkowe wykorzystywały niewiedzę społeczeństwa na temat szczepień przeciw COVID-19, siejąc propagandę.

Niestety, mechanizmy, które powstrzymałyby antyszczepionkową propagandę, zawiodły. Poza jednym portalem ministerialnym, #SzczepimySię, nie powstało nic, co byłoby odpowiedzią na dezinformację na temat szczepionek i hejt antyszczepionkowców. Co więcej, rząd „puszczał do nich oko”, ustępował im wielokrotnie w różnych sytuacjach. W takich warunkach ruch antyszczepionkowy rozrasta się w sposób niekontrolowany.

W Polsce nie podjęto decyzji o obowiązku posiadania certyfikatu covidowego w miejscach publicznych, który w wielu innych krajach stał się czymś oczywistym. I mimo że w tych państwach nie wprowadzono obowiązku szczepień, przekaz był jasny – należy się zaszczepić dla bezpieczeństwa swojego i innych. W Polsce ten przekaz nigdy nie stał się powszechny. Rządzący skapitulowali przed antyszczepionkowcami. To główny powód, dla którego akcja szczepień w Polsce się nie powiodła.

Ubolewam, że nie udało się w nią w większym stopniu zaangażować Kościoła. Gdyby tak się stało, mielibyśmy o 20-30 proc. więcej osób zaszczepionych, szczególnie starszych, mieszkających w regionach, gdzie Kościół jest uważany za autorytet, a gdzie poziom immunizacji jest niewystarczający. Sądzę, że gdyby Kościół zaangażował się w akcję szczepień na Podlasiu czy w Małopolsce, to mielibyśmy inną sytuację epidemiczną. Jednak to się nie udało i płacimy za to wysoką cenę, ponieważ w Polsce wciąż dużo ludzi umiera z powodu COVID-19, a przede wszystkim osoby niezaszczepione.

Należy jednak przyznać, że ponad 60 proc. osób zaszczepionych przeciw COVID-19 w Polsce jest sukcesem. Udało się namówić na szczepienie – bez przymusu – dwie trzecie społeczeństwa. To bardzo pozytywne zachowanie Polaków. To także ich wyraz zaufania do szczepień.

W czasie pandemii wielu medyków stało się ofiarami hejtu i mowy nienawiści, również pan, o czym można było się przekonać, czytając chociażby komentarze w pana mediach społecznościowych. Dodatkowo główny inspektor sanitarny chciał pozbawić pana prawa wykonywania zawodu. Jak pan zareagował na tę nagonkę?

Ubiegły rok stał się rokiem niezrozumiałego konfliktu z Państwową Inspekcją Sanitarną, z którą od wielu lat współpracowałem i dalej współpracuję. Nastąpiło niezrozumienie intencji, ponieważ moim zamierzeniem nie był atak na Inspekcję. Wręcz przeciwnie – zawsze staram się wzmacniać pozycję tej instytucji. Natomiast fakty były takie, że Inspekcja nie była w stanie sobie poradzić z nadmiarem pracy, z związku z tym trzeba było ją wesprzeć systemowo, a tak się nie stało. Mówiłem o tym głośno, co spotkało się z krytyką. Ten konflikt był abstrakcyjny i bardzo dobrze, że został szybko wygaszony.

Niestety, otworzyło to drogę do hejtu skierowanego wobec mnie, przede wszystkim w mediach społecznościowych. Myślę, że jestem dość odporny, choć oczywiście my, medycy, przyjmujemy z dużym niepokojem groźby karalne i wówczas zgłaszamy sprawę na policję. Trzeba przy tym zdawać sobie sprawę, że wiele kont w mediach społecznościowych jest „martwych” – są to boty, farmy trolli, specjalne programy, więc ten hejt nie zawsze jest generowany przez żywych ludzi. Jeśli natomiast autorem krytycznej wypowiedzi jest prawdziwa osoba, warto przyjrzeć się zamieszczonej treści.

Jeżeli jest ona merytoryczna, można podjąć dyskusję. Natomiast jeśli jest to zwykły hejt, komentarze z życzeniami śmierci, należy je kasować. Na swoim koncie na Twitterze wprowadziłem ograniczenia dotyczące komentarzy i bardzo sobie chwalę to rozwiązanie, bo to ja decyduję o tym, kto komentuje moje wpisy. Obecnie żyjemy w świecie przepełnionym hejtem i nie unikniemy go w rzeczywistości internetowej. Mimo to my, medycy, nie możemy wycofać się z przekazywania rzetelnych informacji, bo hejterom zależy na tym, aby zdominować przekaz. Mocno liczę na wdrożenie przez Unię Europejską regulacji dotyczących przeciwdziałaniu sianiu nienawiści w sieci.

Czego życzyłby pan sobie w 2022 r. zarówno zawodowo, jak i prywatnie?

Zawodowo bardzo bym chciał, aby nie pojawił się kolejny wariant koronawirusa, żeby omikron był tym ostatnim, choć wiem, że jest to mało prawdopodobne. Jednak w związku z tym, że omikron jest tak zakaźny, to następny wariant musiałby nie wiem jak bardzo zmutować, żeby był jeszcze bardziej zakaźny. Myślę, że omikron przynajmniej przez dłuższy czas - może pół roku-rok, będzie wariantem „dyżurnym”. To dobra wiadomość, bo jeśli jesteśmy zaszczepieni, to istnieje mniejsze ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 i zgonu. Dlatego życzyłbym sobie, abyśmy w dalszym ciągu rozwijali program szczepień i aby koronawirus nie mutował tak szybko, jak w poprzednich dwóch latach. Byłby to dla nas początek uspokojenia sytuacji pandemicznej.

Pandemia obnażyła wiele słabości systemu ochrony zdrowia, m.in. to, że nie jesteśmy gotowi do szybkiej izolacji, szybkich akcji szczepień. Dlatego zawodowo będziemy mieli teraz mnóstwo pracy, szczególnie w dziedzinie zakażeń szpitalnych, prewencji zakażeń. Trzeba podsumować to, co się wydarzyło w czasie pandemii, głęboko przeanalizować i zaplanować działania na przyszłość.

Dla mnie zawodowo, jak też osobiście, wielkim sukcesem jest rozwinięcie szerokiej działalności edukacyjnej. Od dwóch lat co tydzień prowadzę wraz ze swoim zespołem webinaria, w których na żywo, online uczestniczy tysiąc osób, a potem jeszcze kilka tysięcy ogląda relacje. Stworzyliśmy społeczność, która chce się edukować, która na bieżąco wdraża nowe informacje do praktyki klinicznej. Z tego, co wiem, to jedyna taka inicjatywa w tej części Europy, chciałbym utrzymać ją w aktywności, także po zakończeniu pandemii. Chciałbym kontynuować swoją działalność edukacyjną, ale skupiając się już na innych, niecovidowych tematach, nad którymi pracuję od 30 lat, takich jak: zakażenia, szczepienia, odporność.

Osobiście cieszę się także, że wszyscy członkowie mojej rodziny zdążyli się zaszczepić i nie straciliśmy nikogo z powodu COVID-19. Życzyłbym sobie, żeby pandemia odpuściła na tyle, abyśmy mogli zacząć normalnie funkcjonować. W czasie jej trwania znacznie ograniczyliśmy prywatne kontakty, odbywało się znacznie mniej spotkań z przyjaciółmi, co zawsze było dla mnie niezwykle ważne. Z niecierpliwością czekam, żeby znów można było wyjechać, spotkać się bez lęku, bez myślenia o koronawirusie.

O KIM MOWA

Dr n. med. Paweł Grzesiowski jest specjalistą pediatrii, immunologiem, ekspertem w dziedzinie profilaktyki zakażeń, dyrektorem Centrum Medycyny Zapobiegawczej i Rehabilitacji, prezesem zarządu Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń, ekspertem Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19.

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.