Dopuszczenie pediatrów do poz to katastrofa dla medycyny rodzinnej?

opublikowano: 14-11-2013, 11:48

Lekarze z Federacji Porozumienie Zielonogórskiej krytycznie oceniają rewolucję związaną z nowelizacją ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, której projekt został skierowany przez Sejm do dalszych prac w komisji zdrowia.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna

W ocenie lekarzy rodzinnych propozycja Ministerstwa zdrowia będzie miała katastrofalne skutki. FPZ przestrzega, że zaproponowane w projekcie zmiany zmierzające do wprowadzenia do poz lekarzy pediatrów i internistów, mogą cofnąć system poz o 15 lat i zniechęcić młodych lekarzy do specjalizacji z medycyny rodzinnej.

None
None

"Przypomnijmy, że lekarze rodzinni, to w większości pediatrzy i interniści z dodatkową specjalnością z medycyny rodzinnej. Co więc ma się zmienić? Tylko to, że po tej kosmetycznej zmianie pediatrzy będą mogli prowadzić swoje praktyki w ramach POZ, co ma rzekomo poprawić opiekę m.in. nad dziećmi. Wykorzystanie doświadczenia i wiedzy lekarzy rodzinnych, którzy cały czas kształcą się i zdobywają nowe umiejętności, niewątpliwie dałoby dużo lepsze efekty niż kosmetyczne zmiany i puste propozycje MZ" – mówi Joanna Szeląg z Kolegium Lekarzy Rodzinnych.

Krok do tyłu?

Według światowych standardów podstawowa opieka zdrowotna oparta jest na medycynie rodzinnej. Lekarze tej specjalizacji mają pod opieką całe rodziny - od dziadka po wnuki. Według lekarzy rodzinnych umożliwienie lekarzom pediatrom i internistom prowadzenie praktyk poz skłóci środowisko.

 - Bartosz Arłukowicz postanawia umożliwić pracę w poz pediatrom i internistom, łamiąc przy tym podpisane przed kilku laty zobowiązania wobec Unii Europejskiej. Bawi się w dobrego wujaszka wobec pediatrów i internistów nie posiadających uprawnień i doświadczeń lekarzy rodzinnych. Jest to manipulacja mająca na celu przekonać pacjentów że system opieki zdrowotnej ulega poprawie a faktycznie ma skłócić lekarzy. Bez względu na skutki – mówi Joanna Zabielska-Cieciuch ekspert Porozumienia Zielonogórskiego.

W 2007 roku, dostosowując definicję lekarza poz do zapisów dyrektywy Parlamentu Europejskiego (2005/36/WE), w trybie pilnym znowelizowana została ustawa o finansowaniu świadczeń opieki zdrowotnej ze środków publicznych. Zgodnie z treścią tej dyrektywy każde Państwo Członkowskie (z zastrzeżeniem przepisów dotyczących ochrony praw nabytych), uzależnia wykonywanie zawodu lekarza ogólnego w ramach własnego systemu ubezpieczeń od posiadania dokumentu potwierdzającego kwalifikacje w postaci dyplomu lekarza specjalisty medycyny rodzinnej. Lekarze, którzy nie mają takiego dyplomu, a przed zmianą zapisów ustawy pracowali w poz 10 lat, z mocy ustawy nabyli uprawnień. Pozostali, do 2017 roku muszą zostać specjalistami - lekarzami rodzinnymi- wskazuje FPZ.

Najmłodsza specjalizacja niechcianym dzieckiem systemu?

W ocenie Joanny Zabielskiej-Cieciuch, medycyna rodzinna będąca najmłodszą spośród specjalizacji nie zasłużyła sobie na takie traktowanie i nadal potrzebuje wsparcia ze strony rządzących.

"Polityka Państwa powinna zmierzać w stronę niedopuszczania do rozwoju chorób, promocji i profilaktyki, czyli tego, czym głównie zajmuje się medycyna rodzinna – uważa Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego. – Tymczasem ministerstwo zdrowia postawiło na medycynę naprawczą i wąską specjalizację. Po tej zmianie tylko szaleńcy zdecydują się na specjalizację z medycyny rodzinnej, ponieważ w ten sposób zawężą swoje działania tylko do POZ, a gdy skończą pediatrię lub internę - to będą mogli pracować także na oddziałach szpitalnych."

W ocenie szefa FPZ w ten sposób medycyna rodzinna zostanie doprowadzona do upadku.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: MM

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.