Dakar – do celu 
6,5 tys. kilometrów

Magdalena Orlicz-Benedycka
opublikowano: 25-04-2012, 00:00

Dr Maciej Paruzel, mikrochirurg z Trzebnicy, na motocyklu jeździ od 25 lat. Podczas motocyklowej wyprawy do Dakaru przejechał pół Afryki. Pokonał swoje słabości i doświadczył odmienności kulturowej. W pamięci pozostały mu migawki z niełatwego życia afrykańskiej ludności oraz obrazy górskich i pustynnych, ciągnących się bez końca, bezdroży Sahary.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Nie zna pojęcia nudy, brakuje mu czasu na wszystko. Każdy dzień wypełnia do maksimum przeróżnymi zajęciami. Czasem zwalnia, wtedy natychmiast myśli pędzą do rzeczy niezrobionych i niedokończonych. Interesuje go przygoda, poznawanie świata, nowych ludzi, nowych miejsc.

„Marzenia o wyprawach towarzyszyły mi od dzieciństwa. Problemem zawsze były pieniądze. W 2009 roku na spotkaniu z kolegami zastanawialiśmy się, gdzie można by pojechać motocyklami. Trochę żartem, trochę serio padło hasło: Dakar w Senegalu. Od dziecka podziwiałem uczestników mitycznego rajdu Dakar. Entuzjastów i chętnych do eskapady było wielu, ale w rezultacie zostałem sam. Pojechałem ze znajomym, którego poznałem na forum internetowym” — opowiada Maciej Paruzel. Wyprawa była dużym wyzwaniem organizacyjnym, trzeba było m.in. załatwić wizę do Mauretanii i Senegalu. Zwykle na taką wyprawę jedzie się w kilka osób. Zawodnikom w rajdzie towarzyszą lekarze, serwis. A ich było tylko dwóch.

Trasa rajdu istniała do 2008 roku, rok później ze względu na zagrożenia atakami terrorystycznymi rajd zmienił lokalizację (obecnie odbywa się w Ameryce Południowej). Z konieczności musieli więc wybrać głównie drogi asfaltowe, choć były też odcinki szutrowe i piaszczyste, ale zawsze w pobliżu jakiejś cywilizacji.

Maciej Paruzel jazdę motocyklem określa jednym nieprzyzwoitym słowem. Mówi, że jazda samochodem jest koniecznością, nie ma w tym przyjemności, natomiast motocykl daje podniecenie, ekstazę i jednocześnie adrenalinę, jazda nim jest jak lot. „Gorzej, jeśli maszyna zachowuje się inaczej, niż tego oczekuję, a tak czasami bywa. To najczęstszy błąd młodych kierowców. Motocykl pędzi, dodaje się gazu i jest dobrze, ale kiedy zaczyna wężykować, nurkować teleskopowo, wpadać w ruchy wibracyjne, wówczas strach, brak doświadczenia i brak szybkiej reakcji oznaczają wypadek. Wibracje kierownicy przy dużej prędkości i hamowaniu mogą młodego kierowcę bardzo przestraszyć. Ja już wiem, jak sobie z tym poradzić, bo mam doświadczenie. Wiele lat temu jeździłem na motocyklach o małych pojemnościach i umiem wyciągać wnioski ze swoich upadków. Zawsze kiedy kupowałem silniejszy motocykl, wiedziałem, że wszystko to, co się dzieje podczas jazdy, będzie zwielokrotnione. Zarówno w sensie pozytywnym, jak i negatywnym. To wymaga wysiłku i większej koncentracji niż w samochodzie” — opowiada Maciej Paruzel.

Jego zdaniem, każda wyprawa ma sens tylko wtedy, kiedy ma się do kogo wrócić i komu o niej opowiedzieć. To kolejne miesiące przeżywania wszystkiego od początku. „Prowadzimy z żoną specyficzny styl życia. Nie oglądamy telewizji, lubimy poznawać nowe rzeczy, przemieszczać się w nieznane. Nie jesteśmy domatorami. Przed wyprawą do Dakaru zapytałem żonę, czy mogę jechać. Zdawała sobie sprawę, że to bardzo niebezpieczna podróż i różnie może się zdarzyć, ale wiedziała też, że Dakar był moim marzeniem od lat. Jeśli powiedziałyby „nie”, żyłaby z frustratem, który nie dokonał tego, o czym przez lata marzył. Dlatego się zgodziła i tym samym dała mi wielkie szczęście” — reasumuje Maciej Paruzel.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Magdalena Orlicz-Benedycka

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.