Czy grozi nam zamykanie stacji dializ?

Rozmawiała Monika Rachtan. Materiał partnera
opublikowano: 14-09-2022, 11:10

Od lat stacje dializ były dumą polskiego systemu opieki zdrowotnej. Zarządzały nimi i prowadziły je firmy, które miały w tym zakresie wieloletnie doświadczenie. Zatrudniały one wysokiej klasy lekarzy specjalistów i pozostały personel medyczny, którzy 156 razy w roku spotykali się z każdym pacjentem będącym pod opieką danej stacji dializ i czuwali, aby zabieg był przeprowadzony w sposób właściwy. Jak obecnie funkcjonują stacje dializ w Polsce, zapytaliśmy dr. Tomasza Prystackiego.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Dr Tomasz Prystacki - przewodniczący NEFRON Sekcji Nefrologicznej Izby Gospodarczej Medycyna Polska
Dr Tomasz Prystacki - przewodniczący NEFRON Sekcji Nefrologicznej Izby Gospodarczej Medycyna Polska
Fot. Archiwum

Nefrologia nie jest dziedziną medycyny tak popularną medialnie, jak kardiologia, onkologia czy pulmonologia. Wiemy jednak, że na przewlekłą chorobę nerek (PChN) może cierpieć nawet 5 mln Polaków. Może dlatego zagadnienia nefroprotekcji, właściwego diagnozowania PChN zyskały ostatnio na znaczeniu.

To prawda, że temat chorób nerek był przez wiele lat zaniedbany. I to wcale nie dlatego, że Polacy nie chorują na nie, ale z tego powodu, że wśród pacjentów wciąż panuje przekonanie, że na nerki się nie umiera. W statystykach próżno szukać niewydolności nerek jako przyczyny zgonu. Istnieje mniemanie, że dopóki w danym miejscu nie otworzy się stacja dializ, dopóty w danym rejonie nikt na nerki nie choruje.

Lekarze jednak wiedzą, że wraz z postępem chorób cywilizacyjnych — cukrzycy, nadciśnienia — funkcje nerek się pogarszają. Z czasem u pacjenta pojawiają się dodatkowe problemy sercowo-naczyniowe, nasila się nadciśnienie, a później chory doświadcza zawału serca lub udaru mózgu i odchodzi. Czy mógłby tego uniknąć?

Z pewnością mógłby żyć znacznie dłużej, gdyby w wieku 40 lat miał zbadane nerki — czy to na zlecenie lekarza, czy z własnej inicjatywy, a następnie robił to regularnie w późniejszym okresie życia. Zdiagnozowanie choroby nerek na czas pozwala wprowadzić postępowanie nefroprotekcyjne związane ze zmianą stylu życia, z dietą, a dziś także leczenie farmakologiczne, które zabezpiecza chorego przed rozwojem niewydolności nerek lub znacznie ją opóźnia.

A co dzieje się z pacjentem, gdy ta niewydolność się rozwinie?

Schyłkowa niewydolność nerek rozwija się przez kilkanaście, czasem kilkadziesiąt lat. Większość chorych umiera jeszcze przed tym, zanim ich nerki przestają całkowicie funkcjonować, z powodu innych schorzeń lub powikłań nieleczonej choroby nerek. Stąd w Polsce, według danych na 2022 r., dializuje się tylko ok. 20 tys. chorych. Szacujemy, że powinno ich być dwa razy więcej, gdybyśmy właściwie diagnozowali choroby nerek. Ale pacjenci z jakiegoś powodu nie trafiają do poradni nefrologicznych, nie mają w odpowiednim czasie wykonanego przeszczepu. Chory, który trafia do stacji dializ, najczęściej dopiero w czasie ostatnich 6 miesięcy dowiedział się, że będzie musiał być leczony nerkozastępczo, żeby przeżyć. O czym to świadczy? Najprawdopodobniej nikt przez wiele lat nie badał jego nerek lub lekceważył wyniki tych badań, nie zajmował się takim pacjentem właściwie.

Jak powinna być prowadzona taka optymalna opieka?

Optymalna opieka nad chorym, u którego dochodzi do rozwoju niewydolności nerek, powinna być przede wszystkim prowadzona przez specjalistę w dziedzinie nefrologii, w odpowiedniej poradni — najczęściej nefrologicznej. W Polsce brakuje zarówno samych specjalistów nefrologów, jak i poradni. Specjalizacja z nefrologii nie jest zbyt popularna wśród młodych adeptów kierunku lekarskiego, a i później praca na oddziale nefrologicznym czy w stacji dializ nie dla wszystkich lekarzy jest spełnieniem ich ambicji. W związku z brakami kadrowymi, pacjentami z niewydolnością nerek zajmują się najczęściej lekarze rodzinni i odsyłają ich do najbliższej poradni nefrologicznej.

Czy nefrolodzy w poradni nefrologicznej są w stanie pełnić taką opiekę optymalnie?

Moim zdaniem, brakuje im odpowiednich narzędzi, aby prowadzić diagnostykę i leczenie tych chorych, system daje im na to za mało czasu, a wyceny odbiegają od rzeczywistości w sposób zatrważający... Podobno wciąż trwają prace Ministerstwa Zdrowia nad wprowadzeniem tzw. koordynowanej opieki w nefrologii, co resort obiecuje już od wielu lat. Nie zmienia to jednak faktu, że w Polsce brakuje specjalistów w dziedzinie nefrologii i jeśli nie zastanowimy się nad tym, co należy zrobić, aby było ich więcej, to żaden program opieki koordynowanej nie zastąpi rąk lekarzy gotowych do pracy.

Dlaczego oddział nefrologiczny czy stacja dializ to mało atrakcyjne miejsce pracy dla lekarza?

Wszystko zależy od oczekiwań lekarza, ale praca w stacji dializ jest dość powtarzalna. Codziennie spotyka się tych samych pacjentów, wykonuje powtarzalne czynności. Z jednej strony, może to dawać poczucie pewnego bezpieczeństwa. Zatrudnienie w takim miejscu pozwala na lepsze zaplanowanie sobie życia rodzinnego, gdy jest się np. młodym rodzicem, lub też realizację planów zawodowych. Ale z drugiej strony, praca w stacji dializ może być zajęciem, w którym brakuje wyzwań.

Nasi lekarze i nasze pielęgniarki codziennie wykonują bardzo ciężką i bardzo potrzebną pracę. Wymaga ona od nich doświadczenia, ale także wiedzy i zaangażowania. Warunki pracy w stacji dializ są obecnie coraz trudniejsze. Jako firma zarządzająca stacjami dializ mamy coraz większe problemy, aby sprostać oczekiwaniom płacowym naszych i potencjalnych pracowników, a tym samym utrzymać wysoki poziom świadczeń.

Finansowanie nefrologii i dializoterapii jest w naszym kraju na niskim poziomie, niepozwalającym na podnoszenie jakości, a co więcej, sprawiającym, że stacje dializ nie są w stanie konkurować w zakresie wynagrodzeń z innymi, lepiej wycenionymi dziedzinami. Płatnik woli przekazywać większe środki na opiekę szpitalną przygotowującą pacjenta do dializ, niż stacjom, które te dializy później przeprowadzają. Jeśli wycena dializ nie zostanie zmieniona, stacje dializ będą stopniowo zamykane.

Przed laty chwaliliśmy się, że w Polsce pacjent do stacji dializ dojeżdża zaledwie kilkanaście do 30 kilometrów, że opiekuje się nim wyspecjalizowany personel, a dializy są prowadzone z wykorzystaniem najnowocześniejszego sprzętu. Dziś, patrząc na rosnące ceny energii, gazu, paliwa, płacę minimalną, aspiracje płacowe personelu medycznego i szalejącą inflację, obawiamy się, że w nadchodzących miesiącach będziemy musieli zamykać kolejne stacje. Nie będzie miał w nich kto pracować, bo wynagrodzenia, które proponujemy medykom, staną się dla nich nie do zaakceptowania. Wycena w żaden sposób nie uwzględnia wzrostu kosztów, a trzeba dodać, że dializa to bardzo kosztochłonna procedura.

W świadomości jeszcze wielu ludzi dializa to taki zabieg, na który pacjent jest przewożony i odwożony. W czasie tego zabiegu chory leży i może np. czytać książkę. W rzeczywistości jest to skomplikowana procedura medyczna w krążeniu pozaustrojowym, która wymaga od medyka wiedzy i doświadczenia.

Dla samych pacjentów choroba nerek i konieczność korzystania z dializoterapii zamyka pewien okres w ich życiu. Nagle stają się oni zależni od innych osób, osłabieni, zmęczeni ciągłymi dojazdami i trybem życia, który narzuca im choroba. Miejmy jednak świadomość, że jeśli stacje dializ znikną, to nasi pacjenci także znikną i nie dlatego, że wyzdrowieją. Umrą przedwcześnie, bo zabraknie miejsca, w którym mogliby liczyć na wydłużenie życia nawet o kilka, kilkanaście lat.

Źródło: Puls Medycyny

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.