Chorując na COVID-19 po raz kolejny, stajemy się bardziej podatni na powikłania

Rozmawiała Ewa Kurzyńska
opublikowano: 30-09-2022, 15:59

Z badań amerykańskich wynika, że osoby z reinfekcjami SARS-CoV-2 miały po sześciu miesiącach istotnie wyższe ryzyko hospitalizacji i zgonu z jakiejkolwiek przyczyny - mówi prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska, wirusolog i immunolog, z którą rozmawiamy m.in. o harmonogramie podania dawki przypominającej po przechorowaniu COVID-19.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Z badań wynika, że reinfekcje wirusem SARS-CoV-2 powodowały wzrost ryzyka niekorzystnych zmian w układzie oddechowym, sercowo-naczyniowym, układzie krzepnięcia, nerkowym, zaburzenia żołądkowo-jelitowe, problemy zdrowia psychicznego i neurologiczne.
Z badań wynika, że reinfekcje wirusem SARS-CoV-2 powodowały wzrost ryzyka niekorzystnych zmian w układzie oddechowym, sercowo-naczyniowym, układzie krzepnięcia, nerkowym, zaburzenia żołądkowo-jelitowe, problemy zdrowia psychicznego i neurologiczne.
iStock
  • Przybywa pacjentów, którzy na COVID-19 zapadają po raz drugi, nawet trzeci. Niezależenie od tego, czy byli zaszczepieni, czy nie. Różnice w podatności na zakażenie wynikają z indywidualnej odporności, sterowanej genetycznie. Dla kondycji układu immunologicznego ważny jest także styl życia, obecność lub brak chorób przewlekłych.
  • Poza tym nie każdy odpowiada równie efektywnie na samą szczepionkę. Brak przeciwciał po szczepieniu może wynikać z niedoborów w układzie odpornościowym, wrodzonych lub nabytych. Podobnie sytuacja wygląda po przechorowaniu COVID-19: jedni wytworzą dużo przeciwciał, inni znacznie mniej i będą podatni na kolejne infekcje.
  • Chorując na COVID-19 po raz kolejny stajemy się bardziej narażeni na wystąpienie powikłań. Z badań amerykańskich wynika, że osoby z reinfekcjami miały po sześciu miesiącach istotnie wyższe ryzyko hospitalizacji i zgonu z jakiejkolwiek przyczyny.
  • Pojawianie się kolejnych mutacji SARS-CoV-2 będzie narażało nas na ponowne zachorowanie na COVID-19. Nasza odpowiedź odpornościowa, nawet po przejściu wcześniejszej infekcji, albo po szczepieniu, nie jest w stanie z jednakową siłą bronić nas przed zmienionymi wariantami koronawirusa.
O KIM MOWA
Fot. Archiwum

Prof. dr hab. n. biol. Agnieszka Szuster-Ciesielska jest specjalistą w dziedzinie wirusologii i immunologii w Katedrze Wirusologii i Immunologii Instytutu Nauk Biologicznych UMCS w Lublinie.

Za nami 2,5 roku pandemii COVID-19. Wiosną mówiło się, że Polacy wreszcie osiągnęli odporność populacyjną, chroniącą przed SARS-CoV-2. Czy faktycznie? I jak z tzw. odpornością stadną jest obecnie?

W żadnym razie nie można mówić o odporności populacyjnej wśród Polaków. To, że wiceminister zdrowia Waldemar Kraska powiedział, że zaszczepionych, przynajmniej 1. dawką, jest prawie 60 proc. z nas, wcale nie jest równoznaczne z tym, że taki odsetek naszych rodaków jest obecnie odpornych. Tym bardziej 90 proc., jak mówił minister Adam Niedzielski. Dlaczego? Ponieważ po pierwsze, jedna dawka nie jest wystarczająca, a po drugie, odporność z czasem wygasa, nie tylko poszczepienna, ale też poinfekcyjna.

Ale gros Polaków, zarówno szczepionych, jak i nie, przechorowało COVID-19. Czy nawet to, w połączeniu ze szczepieniami, to wciąż za mało, by zyskać odporność populacyjną?

Problem w tym, że odporność na koronawirusy, nabyta czy to poprzez szczepienie, czy przechorowanie, z czasem słabnie. I to dotyczy także innych wirusów z tej rodziny, nie tylko SARS-CoV-2. Np. w przypadku czterech koronawirusów przeziębieniowych odporność zyskana po infekcji utrzymuje się przez rok, maksymalnie 2 lata, potem może dojść do ponownego zakażenia. Po prostu koronawirusy nie są tymi wirusami, wobec których budujemy trwałą odporność. Dodatkowo pamiętajmy, że SARS-CoV-2 stale się zmienia i kolejne mutacje mogą umykać naszemu układowi odpornościowemu.

Zatem pojawienie się kolejnej mutacji SARS-CoV-2 będzie narażało nas na ponowne zachorowanie na COVID-19?

Jak już mówiłam, wirusy się zmieniają, a nasza odpowiedź odpornościowa, nawet po przejściu wcześniejszej infekcji, albo po szczepieniu, nie jest w stanie z jednakową siłą bronić nas przed tymi zmienionymi wariantami. To sytuacja podobna do tej, którą mamy z grypą. Co sezon pojawiają się nowe warianty tego wirusa, a szczepionka jest, w miarę możliwości, dostosowywana do tych nowych szczepów. W przypadku SARS-CoV-2 jest podobnie.

Przybywa osób, które na COVID-19 zapadają po raz drugi, nawet trzeci. Niezależenie od tego, czy byli w pełni zaszczepieni, czy nie. Z czego wynikają takie różnice w podatności na zakażenie?

Kluczowa jest indywidualna odporność, sterowana genetyczne. Dla kondycji układu immunologicznego ważny jest także styl życia, jaki prowadzimy, obecność lub brak chorób przewlekłych. Poza tym nie każdy odpowiada równie efektywnie na samą szczepionkę. Brak przeciwciał po szczepieniu może wynikać z niedoborów w układzie odpornościowym, wrodzonych lub nabytych. Podobnie sytuacja wygląda po przechorowaniu COVID-19: jedni wytworzą dużo przeciwciał, inni znacznie mniej i będą podatni na kolejne infekcje. Należy tu dodać, że sama szczepionka nie jest w 100 proc. skuteczna.

Czy chorując na COVID-19 po raz kolejny stajemy się bardziej narażeni na wystąpienie powikłań? Te nakładające się infekcje zwiększają np. ryzyko hospitalizacji czy chociażby objawów przypisywanych zespołowi long COVID?

Na to pytanie odpowiada m.in. praca amerykańskich naukowców, którzy uzyskali dostęp do elektronicznej dokumentacji medycznej Departamentu Spraw Weteranów Stanów Zjednoczonych (EHR). Chcieli zbadać, w jaki sposób reinfekcja SARS-CoV-2 zwiększa 6-miesięczne ryzyko hospitalizacji i zgonów z jakiejkolwiek przyczyny, nabyte po pierwszej infekcji. W obserwacji uczestniczyło 257 427 osób po pierwszej infekcji, 38 926 – po dwóch lub więcej oraz niezakażona grupa kontrolna (n=5 396 855). Okazało się, że osoby z reinfekcjami miały po sześciu miesiącach istotnie wyższe ryzyko hospitalizacji i zgonu z jakiejkolwiek przyczyny. Reinfekcje powodowały też wzrost ryzyka niekorzystnych zmian w układzie oddechowym, sercowo-naczyniowym, układzie krzepnięcia, nerkowym, zaburzenia żołądkowo-jelitowe, problemy zdrowia psychicznego i neurologiczne. W porównaniu z grupą kontrolną, niezakażoną, ocena skumulowanego ryzyka ponownego zakażenia wykazała, że ryzyko następstw wzrastało stopniowo w zależności od liczby zakażeń - najniższe ryzyko dotyczyło osób z jednym zakażeniem SARS-CoV-2, a najwyższe - osób z trzema lub więcej infekcjami.

Program szczepień ochronnych przeciwko SARS-CoV-2 wszedł w kolejną fazę: podawany jest tzw. drugi booster. Pierwszą dawkę przypominającą mogą już otrzymywać także dzieci w wieku 5-11 lat. Czy przy ustalaniu terminu podania dawki przypominającej ważny może być fakt przebycia niedawnej infekcji SARS-CoV-2? W jakim czasie od zakażenia najlepiej się zaszczepić?

Zalecenia mówią, że po przechorowaniu COVID-19 należy odczekać minimum 30 dni przed szczepieniem przeciwko SARS-CoV-2. Naukowcy nieustannie pracują nad tym, by określić, jaki moment będzie najlepszy. Niedawno na łamach “Cell” ukazała się praca, w której badacze spróbowali konkretnie odpowiedzieć na to pytanie. Choć muszę zastrzec, że poważnym ograniczeniem tej pracy są nieliczne grupy badane. W trakcie badania określano poziom odpowiedzi poszczepiennej po podaniu trzeciej dawki przypominającej w trzech grupach osób: niezakażonych wirusem (n=44), zainfekowanych, którym później podano trzecią dawkę szczepionki (n=11), zaszczepionych, którzy później się zakazili SARS-CoV-2 (n=11). Krew do badań immunologicznych pobierano po 30 i 60 dniach po zaszczepieniu. W tej pracy wykazano, że słabsza odpowiedź humoralna i limfocytów B na dawkę przypominającą szczepionki przeciw COVID-19 związana jest nie tyle z faktem wcześniejszej infekcji, ile z odstępem od niej. Gdy ten odstęp jest zbyt krótki, to odpowiedź wywołana niedawną infekcją zapobiega aktywacji limfocytów B na kolejną dawkę przypominającą szczepionki. Według autorów pracy do 180 dni odstępu między zakażeniem a dawką przypominającą wydaje się interwałem zbyt krótkim.

Przypominam, że wykazano to na podstawie wyników uzyskanych tylko od 6 osób. Dlatego dopóki te wyniki nie zostaną potwierdzone na większej liczbie badanych, proponuję harmonogram podania dawki przypominającej po infekcji COVID-19 według schematu:

  • Jeśli od zakażenia upłynęło mniej niż 2-3 miesiące – poczekaj.
  • Po 3-4 miesiącach od COVID-19 przyjmij „booster”, jeśli jesteś w grupie ryzyka.
  • Minęło 5-6 miesięcy? Możesz przyjąć dawkę przypominającą w tym przedziale czasowym.
  • Natomiast jeśli upłynęło więcej niż pół roku – przyjmij „booster” jak najszybciej.

Na koniec chciałam zapytać, co sądzi pani o pomyśle MZ na promocję szczepień przeciwko SARS-CoV-2 w nowej odsłonie, która ma się odbywać pod hasłem: „Zamiast presji – wiedza”?

Nareszcie jakaś zmiana. Uważam, że tak powinna wyglądać kampania szczepień od początku: postawienie na wiedzę, a nie na loterię. Ta luka została szybko wykorzystana przez grupy przeciwne szczepieniom, a zainteresowanym osobom było ciężko dotrzeć do rzetelnych informacji. W każdym razie trzymam kciuki. Inną sprawą jest walka z dezinformacją, a raczej jej brak. W tej kwestii z resortu na Miodowej nie padły żadne deklaracje. A uważam, że powinny być wprowadzone zdecydowane kroki przeciwko tym, którzy szerzą nieprawdziwe i szkodliwe informacje.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Prof. Szuster-Ciesielska: donosowa szczepionka ograniczyłaby transmisję wirusa SARS-CoV-2

Otyłość stanowi niezależny czynnik ryzyka infekcji także w przypadku COVID-19

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.