Cesarskie cięcia: Polska w europejskiej czołówce. Lekarze: duże pole do nadużyć
Nawet 43 proc. porodów w Polsce odbywa się dziś przez cesarskie cięcie. To jeden z najwyższych wskaźników w Europie. Część wymuszają same pacjentki?
Jesteśmy w ścisłej europejskiej czołówce pod względem liczby cesarskich cięć. Lekarze mówią o dużym polu do nadużyć - pisze w czwartek (19 sierpnia) "Dziennika Gazeta Prawna".
Cesarskie cięcia: ile się ich wykonuje w Polsce?
Gazeta przywołuje najnowszą propozycję "Rządowego programu kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce na lata 2021-2023 r.", w którym resort zdrowia alarmuje, że nawet 43 proc. porodów w Polsce odbywa się dziś przez cesarskie cięcie i jest to jeden z najwyższych wskaźników w Europie, znacząco wyższy od średniej wynoszącej 25 proc.
I choć w ostatnim roku odnotowaliśmy spadek - z 48 proc. - jak mówi cytowany przez "DGP" prof. Krzysztof Czajkowski, krajowy konsultant ds. ginekologii i położnictwa, to tendencja wzrostowa jest wyraźna. I to mimo tego, że Narodowy Fundusz Zdrowia płaci szpitalowi za poród fizjologiczny i CC tyle samo.
Gazeta przypomina, że zgodnie z zaleceniami WHO odsetek cięć cesarskich powinien wynosić maksymalnie 10-15 proc.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Cesarskie cięcie nie jest procedurą obojętną ani dla matki, ani dla dziecka
Tymczasem, według danych MZ przywołanych przez "DGP", w Polsce na początku lat 90. osiągnął on 16 proc., w 2000 – 19,6 proc., w 2010 – 33,9 proc., a obecnie w siedmiu województwach zaczyna przekraczać 50 proc. Dla porównania - czytamy - najniższy odsetek CC występuje w Islandii (14,8 proc.), krajach skandynawskich (ok. 17-22 proc.), a najwyższy na Cyprze (niemal 57 proc.) i w Rumunii (blisko 47 proc.).
Specjaliści o cesarskich cięciach: lekarze pod presją, wskaźnik trzeba obniżyć
Zdaniem prof. Czajkowskiego liczba tych operacji miała szansę się nieco zmniejszyć, kiedy z wytycznych Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego zniknął zapis mówiący o tym, że kobieta po cesarskim cięciu może odmówić przy kolejnej ciąży porodu siłami natury. - To mogło wpłynąć na zmianę podejścia, choć nadal niewystarczająco - dodaje.

Cytowany przez "DGP" doktor Grzegorz Świercz z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach przekonuje, że wysoka liczba cesarskich cięć to nieszczęście.
– Wymuszone m.in. przez same pacjentki. Lekarze, którym dziś szczególnie patrzy się na ręce, są pod olbrzymią presją. Mało kto ma odwagę powiedzieć stanowcze “nie” z obawy, by potem sprawa nie miała finału w sądzie. Dopóki nie będzie normalnego traktowania lekarzy, nie zejdziemy z wysokiego procentu tych operacji - mówi.
O wysoki odsetek cesarskich cięć w Polsce portal pulsmedycyny.pl pytał na początku sierpnia 2021 r. prof. Ewę Helwich, konsultanta krajowego w dziedzinie neonatologii.
– Z całą pewnością należy dążyć do obniżenia tego wskaźnika, który rzeczywiście w ostatnich latach poszybował w górę. Trochę wzrosnąć musiał, bo jest to efekt postępu w medycynie, który umożliwia zaistnienie i utrzymanie ciąży u kobiet z chorobami przewlekłymi i w wieku zaawansowanym - jak na prokreację. Kwalifikacja do rozwiązania ciąży należy do położników, a my, neonatolodzy, przypominamy tylko, jakie są konsekwencje tej niefizjologicznej drogi porodu - mówiła.
Podkreśliła, że cięcia cesarskie tylko w niektórych, jednostkowych przypadkach ratują życie dzieciom. - Jeśli przyjrzeć się sprawie globalnie, to okaże się, że współczynnik umieralności nie jest wcale najniższy tam, gdzie wykonuje się najwięcej cięć cesarskich - zarówno w odniesieniu do porównań między poszczególnymi krajami, jak i pomiędzy województwami w Polsce. Zdecydowanie należy przeciwstawiać się tzw. cięciom na życzenie - podsumowała prof. Helwich.
PRZECZYTAJ TAKŻE: W kilka dekad umieralność niemowląt w Polsce spadła 30-krotnie. Ale ten sukces można zmarnować
Źródło: Puls Medycyny