Należy jednak przypomnieć, że wstrzymywanie oddechu na dłuższą metę, chociażby z powodu bezdechu sennego, nie jest zdrowe. Także odkładanie na bok palących problemów nie przynosi dobrych rezultatów. Najlepszym przykładem był wieloletni dryf poprzedniej ekipy rządzącej, która skupiła się na administrowaniu, czyli zabezpieczeniu własnej bramki. Nie było gry ofensywnej. Problemy, także w ochronie zdrowia, czekały na rozwiązanie. To była jedna z ważniejszych przyczyn wyborczego zwycięstwa „dobrej zmiany”.
Troska o zabezpieczenie swoich interesów, z której bierze się niechęć do wprowadzania zmian, to błąd popełniany dość często. Bojaźliwy trener wystawia siedmiu czy ośmiu obrońców i mówi, że najważniejsze jest, aby nie przegrać. W najlepszym wypadku może wtedy wywalczyć bezbramkowy remis. Tak jak to zrobiła nasza reprezentacja w meczu z Niemcami.
Tylko że samymi remisami się nie wygra. Trzeba strzelać bramki i grać ofensywnie. A z tym w Ministerstwie Zdrowia bywa różnie. Owszem, ostatnio można dostrzec akcje ofensywne w takich obszarach, jak wycena świadczeń, powstrzymanie (µ VIII) komercjalizacji szpitali (aby na pewno nie była to bramka samobójcza?), a także wprowadzanie opieki koordynowanej nad kobietami ciężarnymi czy w leczeniu ostrych zespołów wieńcowych. Na najważniejszym jednak kierunku ataku, czyli systemowym zwiększaniu nakładów na zdrowie — nie widać ruchu. Co gorsza, wieloletni plan finansowy państwa, opracowany przez Ministerstwo Finansów przy okazji tworzenia nowego budżetu zakłada, że przez najbliższe lata poziom wydatków publicznych na zdrowie nie zwiększy się w stosunku do PKB. Wprost przeciwnie, zgodnie z planem na rok 2019 nakłady na zdrowie mają wynieść 4,5 proc. PKB, czyli będą o 0,1 proc. niższe niż w 2014 roku.
Nie pomogą tutaj taktyczne zaklęcia trenera, pardon, ministra zdrowia, że walczymy o zwycięstwo w postaci przeznaczania 6,5 proc. PKB, jeśli głównym rozgrywającym jest wciąż minister finansów. Zapisy w wieloletnim planie finansowym mogą być pierwszym znakiem, że priorytetem będzie jednak gra na bezbramkowy remis, czyli pilnowanie wydatków i organiczanie ryzyka. Warto temu zapobiec i w grze z rządem zastosować pressing. Pilnować, jak rozgrywają i sprawdzać kierunek podań. Nikt chyba nie jest szczęśliwy, gdy podsumowaniem udziału naszej reprezentacji w jakichś rozgrywkach staje się znowu hasło „Polacy, nic się nie stało”. Bo chodzi o to, żeby się coś stało. Ale żeby to było coś pozytywnego. Nie grajmy na bezbramkowy remis.
[email protected]