Bartosz Arłukowicz spec od zapowiedzi
Bartosz Arłukowicz spec od zapowiedzi
Eksperci i rywale polityczni nie wystawili ministrowi dobrej oceny za dotychczasowe dokonania. Główny zarzut, jaki wymieniali, to brak reform. Teraz ministra czeka test przed premierem.
Eksperci zajmujący się sektorem ochrony zdrowia jednogłośnie zgadzają się z tym, że bycie ministrem zdrowia to dość niewdzięczne zadanie. Mimo to uważają, że Bartosz Arłukowicz na tym stanowisku szczególnie kiepsko sobie radzi. Wdrożenie ustawy refundacyjnej, kryzys receptowy, nowe (również krytykowane) zasady kontraktowania, program in vitro, trzy wnioski o wotum nieufności oraz afera wokół szpitala Euromedic i śląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia — tak w skrócie wygląda podsumowanie 28 miesięcy urzędowania Bartosza Arłukowicza.
Jedni uważają go za świetnego strażaka, który gasi pożary, czyli nieźle sobie radzi z nagle pojawiającymi się problemami. Inni wręcz przeciwnie, twierdzą, że zanim zaczyna walczyć z pożarem, wszystko „podlewa benzyną”, co potwierdzić miała m.in. ustawa refundacyjna.
Jednak to nie ustawa jest najczęściej krytykowana, ale to, czego nie ma, a mianowicie działań i pomysłu na służbę zdrowia. Krytycy ministra zwracają uwagę, że wszystkie zapowiedzi zmian systemowych zakończyły się fiaskiem.
Miała być reforma NFZ, która wprowadziłaby m.in. konkurencję między płatnikami. Przed kilkoma tygodniami resort zdrowia ostatecznie się z niej wycofał. Miały być dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, których założenia przedstawione były jeszcze za rządów minister Ewy Kopacz. Jednak ostatecznie projekt trafił do kosza. Późniejsza burza wokół refundacji skutecznie odciągnęła wtedy nowego ministra od ubezpieczeń. Temat właśnie wrócił, a założenia do projektu ustawy, nad którą pracuje Sławomir Neumann, mają zostać przedstawione jeszcze w tym miesiącu.
Bartosz Arłukowicz ma jednak dużo pilniejsze zadanie. W ciągu najbliższych tygodni musi przedstawić pomysły na zlikwidowanie kolejek — taką misję wyznaczył mu premier.
Sytuacja dla samego Arłukowicza może być niekomfortowa z racji czystek, które ostatnio przeprowadza w swoich szeregach (i nie tylko) Donald Tusk. Oprócz zwolnionych ministrów, ze stanowiskiem pożegnała się prezes NFZ, szefowa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, wojewodowie śląski i lubelski. Pytanie więc, jaką notę wystawi ministrowi Arłukowiczowi premier i czy będzie ona wystarczająca do utrzymania stanowiska. Jeśli posłucha się ekspertów, którzy „zmywają” ministrowi głowę, szef resortu przy ul. Miodowej może nie doczekać jubileuszu 30. miesiąca administrowania.
Plany ministra zdrowia zdają się być po myśli lekarzy rodzinnych — to właśnie oni mają otrzymać znacznie szersze kompetencje do zlecania badań diagnostycznych oraz stosowne zachęty finansowe do ich wykonywania. Według zapowiedzi Bartosza Arłukowicza, zmianie ulegnie m.in. sposób finansowania podstawowej opieki zdrowotnej — obecnie obowiązująca stawka kapitacyjna zostanie przekształcona, choć minister nie zdradził, w jaki sposób.
Weryfikacji będzie poddane również rozdrobnienie kontraktów z NFZ. Ukrócona ma być także praktyka tworzenia małych prywatnych placówek leczniczych w pobliżu dużych szpitali. Chodzi m.in. o to, by mniejsze placówki nie realizowały wyłącznie najbardziej opłacalnych procedur.
„Musimy podjąć decyzję, czy akceptowalna jest sytuacja, w której najbardziej atrakcyjnie wycenione procedury medyczne realizowane są przez niewielkie podmioty lecznicze, zlokalizowane wokół publicznych szpitali, a te publiczne szpitale borykają się z kłopotami finansowymi” — powiedział Arłukowicz.
OCENA
Lista zaniechań dłuższa od dokonań
Zenon Wasilewski, ekspert BCC ds. prawa medycznego:
Minister jest lekarzem. A nie każdy lekarz jest dobrym menedżerem. Jest na pewno dobrym strażnikiem finansów publicznych. Niestety, nie panuje nad Narodowym Funduszem Zdrowia. Ucieka przed odpowiedzialnością za rzeczywisty stan polskiej służby zdrowia.
Krytycznie oceniam: Brak spójnej wizji i opieszałość w doskonaleniu systemu ochrony zdrowia. Opóźnienia w implementacji dyrektyw Parlamentu Europejskiego, m.in. dotyczących praw pacjentów w transgranicznej opiece zdrowotnej oraz fałszowanych produktów leczniczych. Brak zdecydowanych działań legislacyjnych dotyczących ustawy bioetycznej oraz ustawy o zdrowiu publicznym. Wstrzymanie prac nad reformą i decentralizacją NFZ, a także tzw. dużą nowelizacją ustawy refundacyjnej. Wycofanie z zapowiadanej nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne zapisów precyzujących zakaz reklamy aptek.
Pozytywnie oceniam: Konsekwentną realizację programu leczenia niepłodności metodą in vitro. Ważne i korzystne zmiany w programach lekowych chorób onkologicznych oraz na listach leków refundowanych. Wdrożenie e-WUŚ oraz ZIP. Unikanie konfliktów z medycznymi samorządami zawodów zaufania publicznego. Kontakty z organizacjami przedsiębiorców, szczególnie istotne w sytuacji zawieszenia prac Komisji Trójstronnej ds. społeczno-gospodarczych. Stopniową poprawę jakości prac legislacyjnych.
Trudna teka, czyli od sukcesu do porażki
Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie
Bycie ministrem zdrowia, niezależnie od tego, jak dobrym byłoby się menedżerem, jest bardzo niewdzięcznym zadaniem. Osoba na tym stanowisku musi borykać się z problemami, które często nie zależą od niej.
Minister siłą buldożera wprowadził ustawę refundacyjną. Można ją uznać jednocześnie za jego sukces i porażkę. Z jednej strony udało się zlikwidować niektóre patologie w systemie i zracjonalizować wydatki, z drugiej, szczególnie na początku, zapanował duży bałagan. W przypadku lekarzy nowe prawo wprowadziło niepotrzebną biurokrację. Dzisiaj muszą oni poświęcić więcej czasu np. na wypisywanie recept, przez co mają go mniej dla pacjentów. A tego czasu już wcześniej nie było dużo. Polska jest na szarym końcu pod względem liczby lekarzy na 10 tys. mieszkańców (drugie miejsce od końca w europejskim zestawieniu). Nie zapominajmy, że mniej czasu dla chorych skutkuje pośrednio dłuższymi kolejkami do świadczeń.
Były też pozytywne zmiany po przejęciu przez Bartosza Arłukowicza teki ministra zdrowia, np. pojawił się dialog między przedstawicielami resortu i środowiskiem medyczno-pacjenckim. Z efektami tych rozmów bywa różnie, ale wysłuchanie środowiska to krok we właściwym kierunku. Ostatecznie wystawiam ministrowi trójkę, ponieważ ze świecą trzeba szukać jakiś spektakularnych sukcesów. Potrafi jednak gasić pożary, czyli identyfikować problemy i dążyć do ich rozwiązania.
Strażak bez wizji i strategii
Marek Balicki, ekspert ds. ochrony zdrowia
Jeśli miałbym Bartosza Arłukowicza porównywać do strażaka, to takiego, który zanim zacznie gasić, podlewa wszystko benzyną. Obejmując urząd, nie zrobił podstawowej rzeczy, czyli przeglądu krytycznych spraw, mogących zakończyć się kryzysem. Tak się zresztą zakończyły (m.in. wdrożenie ustawy refundacyjnej). Wtedy zabrakło mu umiejętności menedżerskich i o ile nowicjuszowi można to było wybaczyć, o tyle teraz już nie ma żadnych usprawiedliwień.
Moim głównym zarzutem wobec ministra jest brak wizji i strategii. Są zapowiedzi, ale tylko w postaci haseł, które po kilku miesiącach stają się nieaktualne, na przykład reforma NFZ. Były konferencje, wywiady i zapowiedzi przełomowej reformy, która zanim została wdrożona, przeszła do historii. Po ponad dwóch latach widać, że minister nie ma żadnego pomysłu na służbę zdrowia i daje tym samym argumenty tym, którzy uważają, że Ministerstwo Zdrowia nie jest potrzebne.
Minister nie jest przecież potrzebny do wysyłania kontroli do szpitala, w którym doszło do jakichś nieprawidłowości, ale do tworzenia prawa, które poprawi i ulepszy polski system ochrony zdrowia. Ustaw brak, ulepszeń również. O tym, że w Polsce jest za mało lekarzy, wiadomo od dawna, jednak do tej pory rząd nie zwiększył liczby kształconych lekarzy. Co więcej, Polska jako jedyna, obok Cypru, nie wdrożyła unijnych rekomendacji dotyczących bezpieczeństwa pacjentów (w ramach dyrektywy jest tworzony krajowy rejestr zdarzeń niepożądanych). Za jedyny sukces Bartosza Arłukowicza uważam wdrożenie programu finansowania in vitro.
Sternik na spokojne fale
Krzysztof Łanda, prezes fundacji Watch Health Care
Minister Bartosz Arłukowicz doskonale, moim zdaniem, wpisuje się w brytyjską maksymę „anyone can hold the helm when the sea is calm” (każdy może trzymać ster, gdy morze jest spokojne), z zastrzeżeniem, iż kierownictwo resortu przypisuje sobie zasługę, że w opiece zdrowotnej nic przełomowego i burzliwego się nie stało. Trudno jednak nie powiedzieć też, że nużące jest wielokrotne słuchanie zapowiedzi „wielkich zmian systemowych”, po których nic się nie dzieje. Ciągle nie doczekaliśmy się np. Agencji Taryfikacji, która umożliwiłaby spełnienie zasady popytu i podaży. Bez niej utrwalane są obecne wyceny świadczeń medycznych, dające zarobić ogromne pieniądze wielu „biznesmenom” i osłabiające tych świadczeniodawców, którzy nie chcą odsyłać z kwitkiem deficytowych pacjentów.
Kolejna kwestia to kolejki. Trudno zgodzić się na długie czekanie na świadczenia zdrowotne pierwszej potrzeby, na kolejki setek tysięcy ludzi do leczenia, które cechuje wyjątkowo dobry stosunek kosztu do uzyskiwanego efektu zdrowotnego. A NFZ kontraktuje w tym czasie w pierwszej kolejności świadczenia „luksusowe”. Skrócić kolejki mogłyby dodatkowe ubezpieczenia komplementarne, których ciągle nie ma. Były natomiast plany wdrożenia ubezpieczeń suplementarnych, które żywią się deficytem i na które bez kolejek nie ma popytu. Nie doczekaliśmy się też minimalnych norm zatrudnienia pielęgniarek oraz wdrożenia dyrektywy transgranicznej. W przypadku pielęgniarek grozi nam kolejny kryzys, któremu dzisiaj można jeszcze zapobiec.
Za sukces ministra można uznać wprowadzenie wielu potrzebnych poprawek do ustawy refundacyjnej, szkoda tylko że tak późno (wciąż jednak nie uregulowano refundacji poza wskazaniami rejestracyjnymi).
Podsumowując: cukru niestety nie przybywa. Szum w mediach po każdej sytuacji kryzysowej może podobać się części społeczeństwa, ale nie rozwiązuje rzeczywistych problemów w systemie. Na koniec życzę panu ministrowi odwagi, tak aby Polacy mogli go zapamiętać jako męża stanu, a nie tylko polityka. Taką szansę daje oczekiwany na początku kwietnia — miejmy nadzieję realistyczny i poważny — plan skrócenia kolejek.




Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Alina Treptow, Marta Markiewicz
Eksperci i rywale polityczni nie wystawili ministrowi dobrej oceny za dotychczasowe dokonania. Główny zarzut, jaki wymieniali, to brak reform. Teraz ministra czeka test przed premierem.
Eksperci zajmujący się sektorem ochrony zdrowia jednogłośnie zgadzają się z tym, że bycie ministrem zdrowia to dość niewdzięczne zadanie. Mimo to uważają, że Bartosz Arłukowicz na tym stanowisku szczególnie kiepsko sobie radzi. Wdrożenie ustawy refundacyjnej, kryzys receptowy, nowe (również krytykowane) zasady kontraktowania, program in vitro, trzy wnioski o wotum nieufności oraz afera wokół szpitala Euromedic i śląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia — tak w skrócie wygląda podsumowanie 28 miesięcy urzędowania Bartosza Arłukowicza. Jedni uważają go za świetnego strażaka, który gasi pożary, czyli nieźle sobie radzi z nagle pojawiającymi się problemami. Inni wręcz przeciwnie, twierdzą, że zanim zaczyna walczyć z pożarem, wszystko „podlewa benzyną”, co potwierdzić miała m.in. ustawa refundacyjna. Jednak to nie ustawa jest najczęściej krytykowana, ale to, czego nie ma, a mianowicie działań i pomysłu na służbę zdrowia. Krytycy ministra zwracają uwagę, że wszystkie zapowiedzi zmian systemowych zakończyły się fiaskiem. Miała być reforma NFZ, która wprowadziłaby m.in. konkurencję między płatnikami. Przed kilkoma tygodniami resort zdrowia ostatecznie się z niej wycofał. Miały być dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, których założenia przedstawione były jeszcze za rządów minister Ewy Kopacz. Jednak ostatecznie projekt trafił do kosza. Późniejsza burza wokół refundacji skutecznie odciągnęła wtedy nowego ministra od ubezpieczeń. Temat właśnie wrócił, a założenia do projektu ustawy, nad którą pracuje Sławomir Neumann, mają zostać przedstawione jeszcze w tym miesiącu. Bartosz Arłukowicz ma jednak dużo pilniejsze zadanie. W ciągu najbliższych tygodni musi przedstawić pomysły na zlikwidowanie kolejek — taką misję wyznaczył mu premier. Sytuacja dla samego Arłukowicza może być niekomfortowa z racji czystek, które ostatnio przeprowadza w swoich szeregach (i nie tylko) Donald Tusk. Oprócz zwolnionych ministrów, ze stanowiskiem pożegnała się prezes NFZ, szefowa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, wojewodowie śląski i lubelski. Pytanie więc, jaką notę wystawi ministrowi Arłukowiczowi premier i czy będzie ona wystarczająca do utrzymania stanowiska. Jeśli posłucha się ekspertów, którzy „zmywają” ministrowi głowę, szef resortu przy ul. Miodowej może nie doczekać jubileuszu 30. miesiąca administrowania. Plany ministra zdrowia zdają się być po myśli lekarzy rodzinnych — to właśnie oni mają otrzymać znacznie szersze kompetencje do zlecania badań diagnostycznych oraz stosowne zachęty finansowe do ich wykonywania. Według zapowiedzi Bartosza Arłukowicza, zmianie ulegnie m.in. sposób finansowania podstawowej opieki zdrowotnej — obecnie obowiązująca stawka kapitacyjna zostanie przekształcona, choć minister nie zdradził, w jaki sposób.Weryfikacji będzie poddane również rozdrobnienie kontraktów z NFZ. Ukrócona ma być także praktyka tworzenia małych prywatnych placówek leczniczych w pobliżu dużych szpitali. Chodzi m.in. o to, by mniejsze placówki nie realizowały wyłącznie najbardziej opłacalnych procedur. „Musimy podjąć decyzję, czy akceptowalna jest sytuacja, w której najbardziej atrakcyjnie wycenione procedury medyczne realizowane są przez niewielkie podmioty lecznicze, zlokalizowane wokół publicznych szpitali, a te publiczne szpitale borykają się z kłopotami finansowymi” — powiedział Arłukowicz.OCENALista zaniechań dłuższa od dokonańZenon Wasilewski, ekspert BCC ds. prawa medycznego:Minister jest lekarzem. A nie każdy lekarz jest dobrym menedżerem. Jest na pewno dobrym strażnikiem finansów publicznych. Niestety, nie panuje nad Narodowym Funduszem Zdrowia. Ucieka przed odpowiedzialnością za rzeczywisty stan polskiej służby zdrowia. Krytycznie oceniam: Brak spójnej wizji i opieszałość w doskonaleniu systemu ochrony zdrowia. Opóźnienia w implementacji dyrektyw Parlamentu Europejskiego, m.in. dotyczących praw pacjentów w transgranicznej opiece zdrowotnej oraz fałszowanych produktów leczniczych. Brak zdecydowanych działań legislacyjnych dotyczących ustawy bioetycznej oraz ustawy o zdrowiu publicznym. Wstrzymanie prac nad reformą i decentralizacją NFZ, a także tzw. dużą nowelizacją ustawy refundacyjnej. Wycofanie z zapowiadanej nowelizacji ustawy Prawo farmaceutyczne zapisów precyzujących zakaz reklamy aptek.Pozytywnie oceniam: Konsekwentną realizację programu leczenia niepłodności metodą in vitro. Ważne i korzystne zmiany w programach lekowych chorób onkologicznych oraz na listach leków refundowanych. Wdrożenie e-WUŚ oraz ZIP. Unikanie konfliktów z medycznymi samorządami zawodów zaufania publicznego. Kontakty z organizacjami przedsiębiorców, szczególnie istotne w sytuacji zawieszenia prac Komisji Trójstronnej ds. społeczno-gospodarczych. Stopniową poprawę jakości prac legislacyjnych.Trudna teka, czyli od sukcesu do porażki Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie ZielonogórskieBycie ministrem zdrowia, niezależnie od tego, jak dobrym byłoby się menedżerem, jest bardzo niewdzięcznym zadaniem. Osoba na tym stanowisku musi borykać się z problemami, które często nie zależą od niej. Minister siłą buldożera wprowadził ustawę refundacyjną. Można ją uznać jednocześnie za jego sukces i porażkę. Z jednej strony udało się zlikwidować niektóre patologie w systemie i zracjonalizować wydatki, z drugiej, szczególnie na początku, zapanował duży bałagan. W przypadku lekarzy nowe prawo wprowadziło niepotrzebną biurokrację. Dzisiaj muszą oni poświęcić więcej czasu np. na wypisywanie recept, przez co mają go mniej dla pacjentów. A tego czasu już wcześniej nie było dużo. Polska jest na szarym końcu pod względem liczby lekarzy na 10 tys. mieszkańców (drugie miejsce od końca w europejskim zestawieniu). Nie zapominajmy, że mniej czasu dla chorych skutkuje pośrednio dłuższymi kolejkami do świadczeń. Były też pozytywne zmiany po przejęciu przez Bartosza Arłukowicza teki ministra zdrowia, np. pojawił się dialog między przedstawicielami resortu i środowiskiem medyczno-pacjenckim. Z efektami tych rozmów bywa różnie, ale wysłuchanie środowiska to krok we właściwym kierunku. Ostatecznie wystawiam ministrowi trójkę, ponieważ ze świecą trzeba szukać jakiś spektakularnych sukcesów. Potrafi jednak gasić pożary, czyli identyfikować problemy i dążyć do ich rozwiązania.Strażak bez wizji i strategii Marek Balicki, ekspert ds. ochrony zdrowiaJeśli miałbym Bartosza Arłukowicza porównywać do strażaka, to takiego, który zanim zacznie gasić, podlewa wszystko benzyną. Obejmując urząd, nie zrobił podstawowej rzeczy, czyli przeglądu krytycznych spraw, mogących zakończyć się kryzysem. Tak się zresztą zakończyły (m.in. wdrożenie ustawy refundacyjnej). Wtedy zabrakło mu umiejętności menedżerskich i o ile nowicjuszowi można to było wybaczyć, o tyle teraz już nie ma żadnych usprawiedliwień. Moim głównym zarzutem wobec ministra jest brak wizji i strategii. Są zapowiedzi, ale tylko w postaci haseł, które po kilku miesiącach stają się nieaktualne, na przykład reforma NFZ. Były konferencje, wywiady i zapowiedzi przełomowej reformy, która zanim została wdrożona, przeszła do historii. Po ponad dwóch latach widać, że minister nie ma żadnego pomysłu na służbę zdrowia i daje tym samym argumenty tym, którzy uważają, że Ministerstwo Zdrowia nie jest potrzebne. Minister nie jest przecież potrzebny do wysyłania kontroli do szpitala, w którym doszło do jakichś nieprawidłowości, ale do tworzenia prawa, które poprawi i ulepszy polski system ochrony zdrowia. Ustaw brak, ulepszeń również. O tym, że w Polsce jest za mało lekarzy, wiadomo od dawna, jednak do tej pory rząd nie zwiększył liczby kształconych lekarzy. Co więcej, Polska jako jedyna, obok Cypru, nie wdrożyła unijnych rekomendacji dotyczących bezpieczeństwa pacjentów (w ramach dyrektywy jest tworzony krajowy rejestr zdarzeń niepożądanych). Za jedyny sukces Bartosza Arłukowicza uważam wdrożenie programu finansowania in vitro.Sternik na spokojne fale Krzysztof Łanda, prezes fundacji Watch Health CareMinister Bartosz Arłukowicz doskonale, moim zdaniem, wpisuje się w brytyjską maksymę „anyone can hold the helm when the sea is calm” (każdy może trzymać ster, gdy morze jest spokojne), z zastrzeżeniem, iż kierownictwo resortu przypisuje sobie zasługę, że w opiece zdrowotnej nic przełomowego i burzliwego się nie stało. Trudno jednak nie powiedzieć też, że nużące jest wielokrotne słuchanie zapowiedzi „wielkich zmian systemowych”, po których nic się nie dzieje. Ciągle nie doczekaliśmy się np. Agencji Taryfikacji, która umożliwiłaby spełnienie zasady popytu i podaży. Bez niej utrwalane są obecne wyceny świadczeń medycznych, dające zarobić ogromne pieniądze wielu „biznesmenom” i osłabiające tych świadczeniodawców, którzy nie chcą odsyłać z kwitkiem deficytowych pacjentów. Kolejna kwestia to kolejki. Trudno zgodzić się na długie czekanie na świadczenia zdrowotne pierwszej potrzeby, na kolejki setek tysięcy ludzi do leczenia, które cechuje wyjątkowo dobry stosunek kosztu do uzyskiwanego efektu zdrowotnego. A NFZ kontraktuje w tym czasie w pierwszej kolejności świadczenia „luksusowe”. Skrócić kolejki mogłyby dodatkowe ubezpieczenia komplementarne, których ciągle nie ma. Były natomiast plany wdrożenia ubezpieczeń suplementarnych, które żywią się deficytem i na które bez kolejek nie ma popytu. Nie doczekaliśmy się też minimalnych norm zatrudnienia pielęgniarek oraz wdrożenia dyrektywy transgranicznej. W przypadku pielęgniarek grozi nam kolejny kryzys, któremu dzisiaj można jeszcze zapobiec. Za sukces ministra można uznać wprowadzenie wielu potrzebnych poprawek do ustawy refundacyjnej, szkoda tylko że tak późno (wciąż jednak nie uregulowano refundacji poza wskazaniami rejestracyjnymi).Podsumowując: cukru niestety nie przybywa. Szum w mediach po każdej sytuacji kryzysowej może podobać się części społeczeństwa, ale nie rozwiązuje rzeczywistych problemów w systemie. Na koniec życzę panu ministrowi odwagi, tak aby Polacy mogli go zapamiętać jako męża stanu, a nie tylko polityka. Taką szansę daje oczekiwany na początku kwietnia — miejmy nadzieję realistyczny i poważny — plan skrócenia kolejek.
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach