Andrzej Matyja: Ministerstwo Zdrowia powinno uważniej wsłuchiwać się w głos lekarzy
Środowisko lekarskie znalazło w prof. dr. hab. n. med. Andrzeju Matyi strażnika swoich interesów i godności zawodu, a kierownictwo Ministerstwa Zdrowia surowego recenzenta jego decyzji bądź zaniechań. W rozmowie z „Pulsem Medycyny” prezes Naczelnej Rady Lekarskiej podsumowuje 2020 r.

Jakie najistotniejsze działania w kwestii pandemii COVID-19 czy ochrony prawnej lekarzy i dentystów podjął samorząd lekarski w minionym roku?
Bez wątpienia największym wyzwaniem, przed którym stanęło całe polskie społeczeństwo, w tym lekarze i inne zawody medyczne, była pandemia COVID-19. To wydarzenie o bezprecedensowej skali i znaczeniu dla niemal wszystkich sfer naszego życia. Minął właśnie rok od dnia, w którym potwierdzono pierwszy w Polsce przypadek zakażenia SARS-CoV-2 i wprowadzono twardy lockdown. Naturalnie również działania Naczelnej Izby Lekarskiej skupiły się wokół COVID-19.
Pierwsze wyzwanie, jakiemu musieliśmy sprostać, to dramatyczne braki w środkach ochrony indywidualnej personelu medycznego – na początku pandemii były one niezwykle odczuwalne. Warto przypomnieć, że ten rodzaj sprzętu nie jest dla lekarzy czy pielęgniarek towarem luksusowym, ale gwarancją bezpieczeństwa. W pozyskiwaniu środków ochrony indywidualnej ważne było wsparcie finansowe oraz to o charakterze moralnym, którym obdarzyło nas społeczeństwo. Niestety, nie zawsze takie wsparcie płynęło od rządzących. Często nasze apele o pomoc w tym względzie spotykały się z lekceważeniem lub, co boleśniejsze, próbą ośmieszania.
Drugim znaczącym obszarem działania było stałe apelowanie o stworzenie standardów postępowania medycznego zarówno z chorymi covidowymi, jak i z pozostałymi pacjentami. Od początku pandemii Naczelna Izba Lekarska zwracała uwagę, że choć ochrona zdrowia przestawiła się w znacznej mierze na walkę z pandemią, to pozostałe schorzenia, takie jak nowotwory czy choroby układu sercowo-naczyniowego nie zniknęły. Nie można leczyć jednych chorych kosztem drugich. Niestety, pierwsze oficjalne rekomendacje zaczęto publikować dopiero latem. W obliczu braku wystandaryzowanych zaleceń postępowania zaczęły pojawiać się rekomendacje z różnych źródeł, np. poszczególnych towarzystw naukowych lub konsultantów. Były one często niewystarczająco szczegółowe, co jedynie sprzyjało dezinformacji i chaosowi wśród personelu, a tym samym wywołało dezorientację wśród pacjentów. Na to nałożył się fakt, że pandemia w bolesny sposób obnażyła wszystkie słabości polskiej ochrony zdrowia: braki kadrowe, niedofinansowanie i niewystarczający poziom koordynacji oraz wymiany informacji pomiędzy podmiotami z różnych poziomów systemu.
Czy były również interwencje dotyczące poprawy warunków pracy lub płacy personelu medycznego?
Jedną z kluczowych dla naszego środowiska zmian prawnych było wejście w życie od 1 stycznia nowelizacji Ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, w której konsultacjach samorząd intensywnie uczestniczył. Reguluje ona kwestie niezwykle istotne dla lekarzy (na których prawo nakłada obowiązek kształcenia ustawicznego), związane ze szkoleniem podyplomowym. W mojej ocenie, w nowelizacji zawarto kilka niezbyt trafionych rozwiązań, jak choćby zniesienie możliwości odbywania szkolenia specjalizacyjnego w formie wolontariatu. Zgadzam się co do tego, że za wykonaną pracę medyk zawsze powinien otrzymywać wynagrodzenie, ale w części specjalizacji wąskich i wybieranych jako dodatkowe była to jedyna droga sfinalizowania takiego szkolenia. Nie należy zmieniać reguł szkolenia w jego trakcie, ponieważ wielu lekarzom uniemożliwi to zdobycie specjalizacji. Według mnie, ta zmiana prawna, wprowadzona bez okresu przejściowego, jest niezrozumiała i zbyt radykalna.
Ważne dla środowiska były również zapisy ustawy „covidowej”, regulujące kwestię dodatków za pracę w ramach zwalczania COVID-19. Sam przebieg prac legislacyjnych oceniam bardzo krytycznie – nie powinno się tworzyć i przyjmować przepisów w takim chaosie i pośpiechu, gdy posłowie najwyraźniej nie wiedzą nad czym głosują. Przyjęte rozwiązania, moim zdaniem, dzielą środowisko lekarskie i nie motywują do pracy, a przecież lekarze – niezależnie od miejsca zatrudnienia – są wystawieni na takie samo ryzyko zakażenia. Ponadto niejasna pozostaje także kwestia podstawy prawnej przyznawania dodatków: część lekarzy otrzymuje je na mocy ustawy, inni w oparciu o polecenia ministra i decyzję dyrekcji podmiotów leczniczych. To trzeba ujednolicić.
Przed nami najpewniej kolejny wzrost zakażeń SARS-CoV-2. O jakie działania w zakresie walki z pandemią postuluje samorząd lekarski?
Chciałbym ponownie podkreślić, że pierwsze miesiące pandemii były czasem intensywnej i efektywnej współpracy środowiska z resortem. Uszanowaliśmy fakt, że był to moment absolutnie wyjątkowy i wymagający centralnego zarządzania w myśl zasady: w czasie wojny dowódca jest tylko jeden. Jako prezes samorządu od początku pandemii zwracałem uwagę na to, jak potrzebne jest szersze testowanie w kierunku SARS-CoV-2, szczególnie personelu medycznego. Wdrożenie testów na większą skalę to przecież nie tylko uzyskanie lepszej kontroli nad pandemią, ale też poprawa standardów bezpieczeństwa.
Początkowo ciężar walki w dużej mierze wzięły na siebie jednoimienne szpitale zakaźne, do których trafiali niemal wszyscy pacjenci z COVID-19. Czy decyzja o stworzeniu sieci takich placówek była słuszna? W mojej ocenie tak, choć zawsze mogą pojawić się wątpliwości co do wyboru poszczególnych podmiotów przekształconych w szpitale zakaźne.
Dziś wiemy, że wszelkie działania podejmowane w celu przeciwdziałania wzrostowi zakażeń SARS-CoV-2 powinny uwzględniać konieczność identyfikacji zakażonych, izolacji i przestrzegania zasad reżimu sanitarnego. Pierwsze tygodnie i miesiące pandemii to jednak wiele decyzji i działań podejmowanych praktycznie po omacku. Nie znaliśmy koronawirusa, niejasne było, jaką drogą się przenosi i jakie wywołuje objawy oraz którzy pacjenci są obarczeni większym ryzykiem cięższego przebiegu COVID-19 i potencjalnego zgonu.
Dziś jesteśmy w wielu kwestiach mądrzejsi, dodatkowo pojawiła się realna szansa na powrót do normalności dzięki szczepieniom. Oczywiście, akcja masowych szczepień populacyjnych wymaga czasu i dobrego przygotowania. Jako Naczelna Izba Lekarska wnieśliśmy do Narodowego Programu Szczepień sporo uwag i wiele z nich zostało przez resort uwzględnionych. Warto to podkreślić, ponieważ kierownictwo Ministerstwa Zdrowia nie zawsze wsłuchuje się w głos środowiska lekarskiego. Jako lekarze rozumiemy, że w tak kryzysowej sytuacji, z jaką mamy obecnie do czynienia, rozproszony model zarządzania się nie sprawdza. Jednak to medycy, a nie urzędnicy, znajdują się na pierwszej linii frontu i najlepiej są w stanie ocenić, np. czego w danym momencie brakuje albo jakie rozwiązania nie działają.
W mojej ocenie, szczególnie ważnym dla lekarzy i lekarzy dentystów momentem było uznanie COVID-19 za chorobę zawodową, o co również wielokrotnie apelowaliśmy. Znacząco poprawiło to warunki pracy i bezpieczeństwo – także prawne – pracowników medycznych.
Czy działalność publiczna dostarcza innego rodzaju emocji od tych, które towarzyszą na sali operacyjnej?
Niemal od początku mojej kariery zawodowej łączyłem pracę chirurga z działalnością na rzecz środowiska lekarskiego: jego integracji, obrony dobrego imienia i godności zawodu, ochrony prawnej medyków oraz pacjentów. Wymaga to ogromnego zaangażowania , poświęcenia prywatnego czasu, jednocześnie poszanowania dla różnorodności postaw, opinii i poglądów. Działalność dla środowiska to, najogólniej mówiąc, ciągłe poszukiwanie porozumienia.
Praca chirurga na sali operacyjnej to pełne zaangażowanie, koncentracja, umiejętność szybkiego podejmowania decyzji, czemu towarzyszy poczucie ogromnej odpowiedzialności i mnóstwo skrajnych emocji: od dumy z sukcesu po bezradność.
Czy w minionym roku spotkał pan kogoś, kto by pana zainspirował?
Takich spotkań było wiele, ale najbardziej utkwiło mi w pamięci spotkanie z Dominiką Kulczyk, która wsparła Fundację Lekarze Lekarzom i nasz fundusz pomocowy kwotą 20 milionów złotych, co umożliwiło zakup podstawowych środków ochrony indywidualnej. Ważne było dla mnie także spotkanie z ministrem Michałem Dworczykiem i Joanną Kopcińską, dziś europosłanką – bez ich udziału transport środków ochrony do Polski byłby niemożliwy.
Prof. dr hab. n. med. Andrzej Matyja jest specjalistą w dziedzinie chirurgii ogólnej i onkologicznej, nauczycielem akademickim na Uniwersytecie Jagiellońskim, kierownikiem Kliniki Chirurgii Ogólnej, Obrażeń Wielonarządowych i Medycyny Ratunkowej UJ CM, kierownikiem Oddziału Klinicznego Chirurgii Ogólnej, Onkologicznej, Metabolicznej i Stanów Nagłych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie oraz działaczem samorządu lekarzy, a od 2018 r. prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej.
Prof. dr hab. n. med. Andrzej Matyja zajął 3. miejsce na Liście Stu 2020 najbardziej wpływowych osób w polskim systemie ochrony zdrowia.
Źródło: Puls Medycyny